poniedziałek, 8 grudnia 2014

25. Liczy się wnętrze

  Serena wstała rano. O dziwo, była w dobrym humorze. Podeszła do lustra i uśmiechnęła się do swego odbicia. Jednak ten uśmiech szybko zniknął, gdy zorientowała się, że ma spędzić dzień z Bickslowem.
  - Tylko nie on - westchnęła - On ze wszystkich Raijinshuu jest najdziwniejszy i przeraża mnie najbardziej.
  Ubrała się i poszła do gildii. Bickslow już na nią czekał. Uśmiechnął się miło, jednak nie wyglądało to do końca tak, jakby chciał. Przeciwnie, to było bardziej upiorne.
  - Cz-cześć - Serena postanowiła przełamać lody.
  - Cześć! Coś taka nieśmiała? - Bickslow przyjacielsko klepnął ją w ramię.
  Ta natychmiast odskoczyła jak oparzona. Bickslow popatrzył na nią zdziwiony.
  - Co jest? - spytał.
  - Ech, po prostu czuję się spłoszona. Dziwnie jest rozmawiać z kimś, jeśli nie zna się jego twarzy.
  - Aa, o to chodzi! Nie mogę ściągnąć maski, moc moich oczu mogłaby narobić trochę zamieszania.
  "Ok, ja wolę tego nie sprawdzać" - pomyślała dziewczyna.
  Nastała między nimi niezręczna cisza.
  "I co teraz? - spanikowała - Zaproponować coś? Ja go nawet nie znam, a ta cała sytuacja jest zawstydzająca!"
  - Hm, a więc - zaczął Bickslow - Masz ochotę na coś konkretnego?
  Serena nie odpowiedziała.
  - Halo? Halo? - pstryknął palcami przed twarzą dziewczyny.
  Ta nagle się ocknęła.
  - Hę? Co? Tak, jestem! - wrzasnęła dziewczyna.
  Bickslow zaśmiał się z jej reakcji.
  "Jestem totalnym nieogarem" - pomyślała Serena.
  - Przepraszam, nie słuchałam. Mógłbyś powtórzyć? - spytała.
  - Chciałem wiedzieć, czy chciałabyś coś zrobić.
  - Wiesz co? Powiedziałabym ci, że nażreć się, ale to byłoby chyba trochę nudne - zaśmiała się.
  - Masz rację. Chodźmy posłuchać śpiewu Gajeela!
  Serena popatrzyła na niego z przerażeniem.
  - Przecież to oznacza pewną śmierć!
  - On nie śpiewa tak źle.
  - Nie. On śpiewa okropnie.
  W tym momencie zobaczyli Gajeela, który z gitarą siedział na scenie. W tym białym garniturze wyglądał komicznie. Śpiewał z całych sił.
  Serena patrzyła na niego z politowaniem. Nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Ostatecznie zaliczyła glebę i leżała tak przez kilkanaście minut, zastanawiając się nad sensem życia. czasem nie dowierzała, że znalazła się w gildii idiotów. Zobaczyła wyciągniętą rękę. Bickslow. Pomógł jej wstać, a ona zaśmiała się.
  "Może on nie jest jednak taki zły?"
  Ze szczęściem patrzyła na wygłupiających się przyjaciół. Nawet na Mistrza, który wesoło hasał sobie w przebraniu kotka. Oni wszyscy byli niesamowici. Nikt tu nie udawał. Każdy był sobą. Natsu podpalał wszystko co popadnie. Jak to on. Tym razem nikt go nie powstrzymywał, wszyscy bawili się w najlepsze, ewentualnie gasili jego płomienie.
  Serena nie zamierzała stać z boku. Wzięła Bickslowa za rękę i zaczęli tańczyć. Rodriguez chciała uwolnić nadmiar nagromadzonej energii. Szalała, skakała, wygłupiała się. Bickslow wywijał swoim językiem, co było trochę straszne... Ale nikt się tym nie przejmował. Bo najważniejsza jest zabawa, prawda?
  - Widzisz? I po co był ten cały strach na początku? - spytał Sereny Gromowładny.
  Dziewczyna odwróciła się do niego. Była cała zgrzana, ale szczęśliwa.
  - Nie powinnam nikogo oceniać po wyglądzie. Ale to już minęło. Bawmy się!
  Tak właśnie spędzili resztę wieczoru.

Strony