poniedziałek, 8 grudnia 2014

25. Liczy się wnętrze

  Serena wstała rano. O dziwo, była w dobrym humorze. Podeszła do lustra i uśmiechnęła się do swego odbicia. Jednak ten uśmiech szybko zniknął, gdy zorientowała się, że ma spędzić dzień z Bickslowem.
  - Tylko nie on - westchnęła - On ze wszystkich Raijinshuu jest najdziwniejszy i przeraża mnie najbardziej.
  Ubrała się i poszła do gildii. Bickslow już na nią czekał. Uśmiechnął się miło, jednak nie wyglądało to do końca tak, jakby chciał. Przeciwnie, to było bardziej upiorne.
  - Cz-cześć - Serena postanowiła przełamać lody.
  - Cześć! Coś taka nieśmiała? - Bickslow przyjacielsko klepnął ją w ramię.
  Ta natychmiast odskoczyła jak oparzona. Bickslow popatrzył na nią zdziwiony.
  - Co jest? - spytał.
  - Ech, po prostu czuję się spłoszona. Dziwnie jest rozmawiać z kimś, jeśli nie zna się jego twarzy.
  - Aa, o to chodzi! Nie mogę ściągnąć maski, moc moich oczu mogłaby narobić trochę zamieszania.
  "Ok, ja wolę tego nie sprawdzać" - pomyślała dziewczyna.
  Nastała między nimi niezręczna cisza.
  "I co teraz? - spanikowała - Zaproponować coś? Ja go nawet nie znam, a ta cała sytuacja jest zawstydzająca!"
  - Hm, a więc - zaczął Bickslow - Masz ochotę na coś konkretnego?
  Serena nie odpowiedziała.
  - Halo? Halo? - pstryknął palcami przed twarzą dziewczyny.
  Ta nagle się ocknęła.
  - Hę? Co? Tak, jestem! - wrzasnęła dziewczyna.
  Bickslow zaśmiał się z jej reakcji.
  "Jestem totalnym nieogarem" - pomyślała Serena.
  - Przepraszam, nie słuchałam. Mógłbyś powtórzyć? - spytała.
  - Chciałem wiedzieć, czy chciałabyś coś zrobić.
  - Wiesz co? Powiedziałabym ci, że nażreć się, ale to byłoby chyba trochę nudne - zaśmiała się.
  - Masz rację. Chodźmy posłuchać śpiewu Gajeela!
  Serena popatrzyła na niego z przerażeniem.
  - Przecież to oznacza pewną śmierć!
  - On nie śpiewa tak źle.
  - Nie. On śpiewa okropnie.
  W tym momencie zobaczyli Gajeela, który z gitarą siedział na scenie. W tym białym garniturze wyglądał komicznie. Śpiewał z całych sił.
  Serena patrzyła na niego z politowaniem. Nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Ostatecznie zaliczyła glebę i leżała tak przez kilkanaście minut, zastanawiając się nad sensem życia. czasem nie dowierzała, że znalazła się w gildii idiotów. Zobaczyła wyciągniętą rękę. Bickslow. Pomógł jej wstać, a ona zaśmiała się.
  "Może on nie jest jednak taki zły?"
  Ze szczęściem patrzyła na wygłupiających się przyjaciół. Nawet na Mistrza, który wesoło hasał sobie w przebraniu kotka. Oni wszyscy byli niesamowici. Nikt tu nie udawał. Każdy był sobą. Natsu podpalał wszystko co popadnie. Jak to on. Tym razem nikt go nie powstrzymywał, wszyscy bawili się w najlepsze, ewentualnie gasili jego płomienie.
  Serena nie zamierzała stać z boku. Wzięła Bickslowa za rękę i zaczęli tańczyć. Rodriguez chciała uwolnić nadmiar nagromadzonej energii. Szalała, skakała, wygłupiała się. Bickslow wywijał swoim językiem, co było trochę straszne... Ale nikt się tym nie przejmował. Bo najważniejsza jest zabawa, prawda?
  - Widzisz? I po co był ten cały strach na początku? - spytał Sereny Gromowładny.
  Dziewczyna odwróciła się do niego. Była cała zgrzana, ale szczęśliwa.
  - Nie powinnam nikogo oceniać po wyglądzie. Ale to już minęło. Bawmy się!
  Tak właśnie spędzili resztę wieczoru.

sobota, 29 listopada 2014

24. Twarda niczym posąg

  - Dobra, co do dzisiejszego spotkania mam lekkie wątpliwości. Oby nie okazała się taka zła, jak myślę - mówiła do siebie Serena.
  Zwolniła krok. Nie chciała dojść do gildii zbyt szybko. Dzisiaj dzień z Evergreen. Z tego co słyszała, Ever była strasznie narcystyczna. Serena nie lubiła osób, które otwarcie się przechwalają swoim wyglądem i umiejętnościami. Westchnęła i zwolniła jeszcze trochę.
  "Dobra, to nie ma sensu" - uznała i z powrotem przyspieszyła.
  Weszła do gildii.
  - Spóźniłaś się - Evergreen stała przy drzwiach.
  - Przepraszam, korki - Serena uśmiechnęła się niewinnie.
  - Korki? Na chodniku? Ty chcesz mnie wkurzyć? - uniosła się Evergreen.
  "Nerwowa. I bez poczucia humoru" - pomyślała Serena - "To będzie naprawdę ciężki dzień."
  - Dobra, no to idziemy do muzeum - zarządziła Ever.
  - Muzeum? Dlaczego muzeum?
  - Bo lubię posągi. I te wszystkie piękne obrazy. I...
  - A ja nie lubię nudy. I nie chcę tam iść.

  - Boże, czemu ja się na to zgodziłam... - jęknęła Serena.
  Evergreen zachwycała się praktycznie wszystkim. Podobało jej się tyle rzeczy, że sama nie wiedziała gdzie podejść. Serena stała przy jakimś posągu.
  - Jak to jest stać tu całymi dniami? Ja bym się nudziła. Patrzą się na ciebie jak na zwierzę - gadała do rzeźby - Nazwę cię Stefan. Jak życie?
  - ...
  - Rozumiem, beznadzieja. Zaciągnęła mnie tu koleżanka z gildii. Wiesz, jestem magiem.
  - ...
  - Widzę, że za bardzo cię to nie obchodzi. Przepraszam, nie jestem dobra w konwersacji. Może opowiesz coś o sobie, Stefanie?
  - ...
  - Doobra, ta rozmowa cię nie interesuje. Lecę szukać tej wariatki. Pa pa!
  Rozejrzała się po obszernym pomieszczeniu. Nie widziała Evergreen, dlatego weszła do innego. Chodziła pomiędzy gablotami, ale nadal nie mogła jej znaleźć. Nagle sztylet przeleciał przed jej oczami i wbił się w ścianę. Serena spojrzała w stronę napastnika.
  - Niezła próba - powiedziała - jednak potrzebujesz czegoś lepszego. Kim jesteś?
  - Jestem Ken z gildii najemników, Machine Gun. Nie słyszałaś o mnie?
  - A powinnam?
  - Ech... Nieważne. Porozmawiajmy lepiej o twojej przyjaciółce.
  Jego dwóch pomocników pojawiło się, trzymając ogłuszoną Ever.
  - Macie do niej jakąś sprawę? - spytała Rodriguez.
  - Ach, nie, po prostu chciała nam przeszkodzić w kradzieży antyku. Ale była zbyt nieostrożna. Dlatego teraz zajmiemy się drugą wróżką.
  - Jest jeden problem - Serena przemieniła się - Ta wróżka to wcielony diabeł.
  Z twarzy Kena zaczęły spływać strużki potu. Nie chciał jednak pokazać strachu. Próbował uspokoić drżenia swoich rąk.
  - N-na nią! - rozkazał swoim wspólnikom.
  Rzucili ciało Evergreen na podłogę i chcieli podbiec do Sereny, jednak machnięcia skrzydłom skutecznie im to uniemożliwiały.
  - Gdzie się podziała twoja pewność siebie? - zadrwiła dziewczyna.
  Użyła Demonicznego Promienia, co spłoszyło wrogów. Wróciła do człowieczej postaci i ocuciła Evergreen.
  - Dobrze się czujesz, Ever? - spytała.
  - Trochę boli mnie głowa. Cholera, co za dranie!
  - Spokojnie, już ich nie ma. Chcieli zapolować na wróżki, ale nie przygotowali się na atak demona - Serena wyprostowała się dumnie - Muszę pożegnać się ze Stefanem.
  - Ze Ste... z kim?
  Ale Serena już jej nie słuchała. Pobiegła do pomieszczenia, w którym stał posąg.
  - Żegnaj, Stefanie. Miło mi było cię poznać. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.
  - ...
  - Taa, ty nie masz uczuć. Masz serce z... z marmuru chyba. W sumie to cały jesteś z marmuru. Za ile można cię kupić? Nie mam towarzysza do rozmów.
  - Co ty wyprawiasz? - znienacka spytała Ever.
  - Rozmawiam ze Stefanem.
  Evergreen totalnie się załamała.
  - Ty naprawdę jesteś idiotką.
  Serena zaśmiała się głośno i w głębi duszy przyznała jej rację.

czwartek, 27 listopada 2014

23. Écriture Ciemności

  Serena i Freed siedzieli naprzeciw siebie. Zielonowłosy nie spuszczał z niej wzroku. Zaczęła się zastanawiać dlaczego on jej się tak przygląda.
  - Wczoraj poczochrałaś Laxusa, PO GŁOWIE - powiedział z wyrzutem.
  Serena aż spadła z krzesła.
  - Jesteś niesamowicie głupi. Aż nie wstanę z tej podłogi. Albo zacznę szukać twojego mózgu, bo zaginął w akcji.
  - Coś sugerujesz?
  - Freedzie, nie mam nic do ciebie, ale proszę, hamuj swoje popędy seksualne.
  - C-co? Co ty sobie myślisz?! - Freed stał się czerwony na twarzy.
  - Dobra, Buraczku, ten kolor nie pasuje Ci do włosów - zaśmiała się serdecznie.
  Kolor jego twarzy stał się na powrót taki, jaki wcześniej. Doszedł do wniosku, że Serena jest całkiem miłą dziewczyną.
  - Podoba mi się twój pieprzyk - przyznała - Pasuje ci.
  - Och. Dziękuję.
  - A teraz poważnie... Nie zastanawiałeś się nad związkiem z kobietą?
  - SKOŃCZ.
  Zaczęła się śmiać. Widziała, że Freed był bardzo opanowany, ale też wrażliwy na punkcie Laxusa. Zastanawiała się, czy on nie jest przypadkiem bi.
  - Jesteś trochę bezczelna - skwitował Freed.
  - Każdy musi być trochę wredny, bez tego świat byłby nudny - wzruszyła ramionami.
  - Ale... - zaczął Justine - Laxus wrócił wczoraj do gildii cały poobijany. To nie jest coś, na co mogę przymknąć oko. A zwłaszcza na to.
  Wyciągnął z kieszeni Laxusa Suszarkę. Serena parsknęła ze śmiechu, gdy to zobaczyła.
  - Skąd ja wzięłam ten pomysł? Chyba ktoś mi coś nasypał do napoju! - waliła pięścią w stół i chichotała.
  Freed patrzył na nią jak na idiotkę.
  "W sumie to ona jest idiotką, ale sympatyczną" - pomyślał.
  - Jak to jest być w Raijinshuu? Czemu tak bardzo wielbicie Laxusa? - spytała Serena.
  - Kiedy ja, Evergreen i Bickslow dołączyliśmy do Fairy Tail, nie wyróżnialiśmy się niczym. Przeciętni magowie, o których nikt nie słyszał. Bardzo chcieliśmy być zauważani. Aż wreszcie zjawił się on - oczy Freeda się zaszkliły - Laxus! Najpotężniejszy członek Fairy Tail!
  - A czy nie zapomniałeś o Gildar...
  - Najpotężniejszy członek gildii, Laxus Dreyar - powtórzył dobitnie Freed.
  - No okeeej. Mów dalej.
  - Laxus chciał, abyśmy stworzyli zespół. Byliśmy zaszczyceni. Nagle zostaliśmy zauważani, każdy bał się Mocy Gromowładnych.
  - Ja nie. Buahahaha!
  - Bo jesteś dziwna. Nie czujesz respektu przed naszą potęgą.
  - O ile się nie mylę, wasza "potęga" została rozgromiona przez kilka wróżek.
  - MILCZ.
  - Dobra, Podsumowując: jesteś bi, trochę za bardzo zadufany w sobie, uwielbiasz Laxusa, ale za to masz fajny wygląd. A, i nie pasuje ci ciemna cera.
  - A ty jesteś wredna, dziwna, trochę głupia i uważasz, że jesteś silniejsza od każdego. Ale nadrabiasz swoim charakterem i dobrym podejściem.
  - No widzisz? Czyli się lubimy?
  Freed uśmiechnął się przyjaźnie.
  - Czyli się lubimy.

sobota, 22 listopada 2014

22. Elektryzujący dzień

  - No niee... Dzisiaj dzień z tym idiotą. Ech - westchnęła Serena.
  Przekroczyła próg gildii i zaczęła szukać go wzrokiem. Znalazła. Siedział jak zwykle samotnie. Z jednej strony było jej go żal, ale z drugiej...
  - Przyszłaś, ofiaro - odezwał się.
  - Właśnie dlatego cię nie lubię, Laxusie Dreyarze - odpyskowała.
  Jak zawsze mierzyli się wzrokiem i odwrócili do siebie plecami.
  - Dalej boisz się ze mną walczyć? - powiedział Laxus ironicznie.
  - Nie boję się. Sho mnie powstrzymała.
  - Pff. Tchórz.
  - Sam tego chciałeś - Serena podeszła do tablicy z zadaniami i zaczęła przypinać jakieś kartki.
  Wszyscy zebrali się wokół niej i zaczęli się śmiać. Ten fakt zaciekawił Laxusa. Przepchnął się przez tłum magów i ujrzał...
  Zdenerwował się. Jakaś małolata stała się dorosła i cwaniaczy. Poczuł iskry przeszywające jego ciało.
  - SERENA RODRIGUEZ!
  - Tak? - odezwała się Serena.
  - Załatwmy to po swojemu.
  - Na to czekałam.
  Zanim zareagowała, błyskawica trafiła ją w brzuch, a jej siła odrzuciła ją do tyłu. Wpadła na stół, przy którym siedziała Levy.
  - Dobra - syknęła - Teraz to mnie wpieniłeś, SUSZARKO.
  Z niesamowitą prędkością znalazła się za jego plecami. Uderzyła go w kręgosłup, ukradkiem przyklejając kartkę "Laxus Dryer". Mag Błyskawicy tego nie zauważył i dalej walczył z poważną miną, co wyglądało komicznie. Serena w pewnym momencie nie wytrzymała i zaczęła ze śmiechu tarzać się po podłodze.
  - Co ty odwalasz? - spytał nieźle wkurzony Dreyar.
  - Symuluję atak padaczki - powiedziała Serena sarkastycznie.
  Ton jej głosu rozdrażnił go jeszcze bardziej. Czy ona traktowała go jak idiotę? Usłyszał kartkę szeleszczącą na jego plecach. Ściągnął ją i zgniótł. Popatrzył na Serenę zabójczo. Mistrz Makarov nie wytrzymał, powiększył swoje pięści i walnął ich po głowach.
  - Macie się natychmiast pogodzić, dzieciaki. Sereno, nie chcę widzieć tych obrazków nigdzie w gildii. Za to ty. Laxusie... ty jesteś po prostu chamski.
  - Pojechałeś mu po ambicji, dziadku. Tak trzymaj! - powiedziała Serena, jednak zamilkła pod wpływem spojrzenia Makarova.
  - Dorośnijcie wreszcie! Myślicie, że ile macie lat? Natychmiast podajcie sobie dłonie.
  - Jak go dotknę to mi ręka zgnije i odpadnie - marudziła Serena.
  Laxus resztkami woli powstrzymywał się od walnięcia dziewczyny. Była strasznie denerwująca. Niechętnie podał jej dłoń, a ta opornie zrobiła to samo. Usatysfakcjonowany Mistrz zajął się swoimi sprawami.
  - Wiesz - Serena rozczochrała włosy Laxusowi - Tak naprawdę to ja cię lubię. A jest ktoś, kto lubi cię jeszcze bardziej.
  Ukradkiem spojrzała na Sho, która gotowała się ze złości.
  "Oho, chyba jest zła, że dotknęłam jego włosów" - domyśliła się Serena.
  Laxusa natomiast zastanowiły jej słowa. Ktoś, kto lubi go jeszcze bardziej. Nie zauważył, żeby ktoś go lubił bardziej niż Freed. Serena dostrzegła, że Dreyar złapał haczyk. Uśmiechnęła się triumfalnie.
  - Ale Laxusa Suszarki ci nie daruję! - zagroził blondyn.
  - Na żartach się nie znasz, sztywniaku? To, że ubierasz się jak debil nie oznacza, że musisz zachowywać się jak debil.
  - Twój Stinguś ubiera się gorzej.
  To zdanie podziałało na nią jak płachta na byka. Laxus nawet nie mógł mrugnąć, a już wyleciał w przestrzeń powietrzną poza gildią.
  - Jak mogłaś to zrobić?? - Sho spytała dramatycznie.
  - Lax to duży chłopczyk, poradzi sobie sam. Co jak co, ale obrazy Stinga nie mogłam puścić mu płazem. Jednak... wolę się stąd zmyć, zanim tu wróci. Papatki! - Sho po chwili widziała tylko unoszący się kurz.
  - Coś czuję, że mogę nie dożyć jutra - zachichotała Serena.
  Zdecydowała, że Laxus Dreyar będzie jej największym rywalem w Fairy Tail. I przy dobrej okazji skopie mu dupę!

środa, 19 listopada 2014

21. Pozory mylą

  Serena wstała dość wcześnie. Lucy nie było w domu. Dziwne. Jednak nie przejęła się tym za bardzo. Pospieszyła do gildii. Otworzyła drzwi i znieruchomiała.
  - Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy.
  Cała gildia była przystrojona balonami i serpentynami.
  - Wczoraj wspomniałaś, że dziś masz urodziny, więc, jako prawdziwy mężczyzna, urządziłem ci przyjęcie - uśmiechnął się Elfman.
  - Dzisiaj masz oficjalnie 18 lat! - zawołał wesoło Natsu.
  Nadszedł 16 listopad. Urodziny Dziecięcia Lucyfera. Zapowiadała się huczna zabawa.
  - Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o dniu ze mną - podeszła Lisanna.
  - Oczywiście, że nie - odpowiedziała Serena.
  - Masz ochotę się czegoś napić? Wody, soku?
  - Chlejemy! - krzyknęła Serena bez zastanowienia i opróżniła kufel piwa.
  - Amatorzy - Cana była w połowie baryłki.
  - Widzę, że masz bardzo dobre kontakty z Natsu - uznała Lisanna - Może nawet lepsze niż Lucy.
  - Eee, no wiesz...
  - Nie masz co się bać. Kiedyś miałam marzenia związane z Natsu, ale to już przeszłość.
  - Nie chce z nim niczego wiązać! Mam Stinga.
  - Ooo! Zostaniesz żoną Mistrza Sabertooth?
  - Pff, ja w Fairy Tail zostanę do końca życia! Albo on się tego zrzeknie, albo mam go gdzieś.
  - Zdecydowana dziewczyna - zachichotała Lisanna.
  Nagle wszyscy podeszli do Sereny i zaczęli składać życzenia. We wszystkich oczach (no, oprócz Lucy) widziała życzliwość i przyjaźń. Nigdy w życiu nie była tak szczęśliwa. W samym środku składania życzeń zakryła twarz rękoma i zaczęła szlochać.
  - Hej, dlaczego płaczesz? - zmartwiła się Erza.
  - BO JESTEŚCIE NAJLEPSZĄ GILDIĄ NA ŚWIECIE, DO CHOLERY! - mocno przytuliła Tytanię.
  Wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet gbur Laxus uśmiechnął się pod nosem. Sho ze szczęścia chciała zacząć śpiewać, ale Natsu zakleił jej usta taśmą.
  Impreza trwała w najlepsze. Lisanna cały czas trzymała się blisko Sereny z uwagi na to, że spędzała z nią dzień. Rodriguez jednak nie za bardzo ją polubiła. Lisanna była słodka, dziewczęca i niewinna. Nie to co Serena.
  - Zastanawiam się dlaczego się zemną zadajesz z taką ochotą.
  - Bo przypominasz mi siostrzyczkę Mirę. Też jesteś miła, troszczysz się o członków gildii i potrafisz zmieniać się w demona. Może i pochodzisz od najgorszego maga wszech czasów, ale sama w sobie nie jesteś zła. Nie wiem czemu wmawiasz sobie, że jesteś "ciemnością tej gildii".
  - Może i masz rację, ale boję się, że Zeref będzie mógł manipulować mną, aby osiągnąć swoje cele. Pewnego dnia zamierzam się z nim spotkać.
  - Co?! - Lisanna cofnęła się o krok.
  - Nie rób takiej miny. Własny przodek raczej nic mi nie zrobi. Zamierzam pokonać go moją mocą. Nie chcę, żeby ktoś taki nadal żył i szerzył zło - Serena zacisnęła pięści ze złości.
  Lisanna patrzyła na nią ze strachem, ale i podziwem jednocześnie. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Pewność siebie Sereny była warta uznania. Ale ona zamierzała samodzielnie pokonać Zerefa? Co do tego miała wątpliwości.
  - Może nie rozmawiajmy o tym - zaproponowała Serena, widząc przestraszoną twarz Lisanny.
  - D-dobrze.
  - To moje urodziny i chcę je spędzić jak najlepiej - podniosła rękę i skierowała ją w stronę pijącego Gajeela.
  Uwolniła swoją moc i sprawiła, że napój przymarzł do ust Żelaznego Zabójcy Smoków.
  - Czy nie uważasz, że to zabawne? - Rodriguez dusiła się ze śmiechu.
  Lisanna patrzyła na jej uradowaną twarz. W życiu nie uwierzyłaby, że ta rozchichotana dziewczyna to potomkini Mrocznego Maga, i że włada zabójczą magią.
  "Ten świat nie przestaje mnie zadziwiać" - pomyślała Lisanna.

czwartek, 13 listopada 2014

20. Być mężczyzną

  Dzisiaj nadszedł czas na spędzenie dnia z Elfmanem. Serena szukała go po całej gildii, jednak nie mogła go znaleźć. Ani Mira, ani Lisanna nie wiedziały gdzie on jest.
  - Gdzie ten pieprzony mięśniak? On nigdy nie...
  - Co ty tu robisz?
  Serena zobaczyła Elfmana, który wyglądał na wściekłego.
  - Co? - zdziwiła się - Cały czas na ciebie czekam.
  - To ty nie wiesz, że prawdziwi mężczyźni wstają rano i idą biegać na bieżnię? - spytał Elfman.
  - Ale ja jestem kobietą.
  - To zrobię z ciebie mężczyznę! - pociągnął ją za rękę i wybiegł z gildii.
  Serena nie miała pojęcia jak on zamierza to zrobić. Wszystko jednak stało się jasne, kiedy stanęli przed budynkiem z napisem "Siłownia".
  - No nie gadaj... - jęknęła dziewczyna.
  Weszli do środka. Nie było zbyt dużo ludzi.
  - Mężczyzna! - Elfman wziął sztangę i zaczął ją podnosić.
  - Ech... Co za typ.
  Serena chciała niepostrzeżenie wyjść, ale Elfman nie pozwolił jej się ruszyć. Zaciągnął ją na bieżnię i nastawił na pełną moc.
  - Ty chyba żartu... eeeesz! - dziewczyna biegła ile sił w nogach. Po chwili zaczęła się bardzo męczyć. Zeskoczyła.
  - Zróbmy coś, co nie będzie tak strasznie męczące - zaproponowała.
  - Zapasy! - Elfman rzucił ją na podłogę i wykręcił rękę. Serena trzy razy klepnęła w deski.
  - Albo mam lepszy pomysł... BOKS! - krzyknął Strauss.
  - Ktoś powiedział: "Boks"? - spytało kilku napakowanych gości.
  - Tak, dziewczyna obok jest chętna.
  - Co? - zdziwiła się Serena - Nie, ja tylko...
  Cała banda rzuciła się na nią z pięściami. Było słychać tylko jej krzyki. Ta walka nie trwała nawet minuty. Ci kolesie poszli, zostawiając ją na podłodze, posiniaczoną i drgającą. Elfman kucnął obok niej.
  - Właśnie tak się zostaje mężczyzną! - napiął swoje pokaźne muskuły.
  - Wodyyy...
  - Co ci jest?
  - Ślepy? Zabierz mnie do szpitaalaaa...
 Wziął ją na ręce.
  - Nawet lepiej. Zabiorę cię do Wendy.

  Młoda Smocza Zabójczyni przeraziła się wyglądem Sereny.
  - Jak to się stało? - spytała panicznie.
  - Nie pytaj - Serena zgromiła Elfmana wzrokiem, a on cofnął się przerażony.
  Wendy uwolniła falę magii. Serena poczuła, jak jej siniaki szybko się goją. Jednak z połamanymi żebrami nie było tak łatwo.
  - Chyba będziesz musiała poczekać jeszcze trochę. Pojutrze powinno być wszystko w porządku - oznajmiła Wendy.
  - Jak to? Ja mam jutro urodziny - zasmuciła się Serena.
  - Wendy i tak dużo dla ciebie zrobiła. Powinnaś jej dziękować, niewdzięczna smarkulo - żachnęła się Charla.
  - Przecież jestem jej wdzięczna, wstrętny kocie. Wendy bardzo dużo robi dla gildii, odgrywa poważną rolę. A tobie zawsze coś nie pasuje. Nie wiem, skąd na twoich plecach wziął się znak Fairy Tail. Nie jesteś jedną z nas - syknęła Rodriguez, po czym odwróciła się i poszła. Elfman podążył za nią.
  - Myślę, że nie powinnaś była tego mówić. Charla chce tylko chronić Wendy.
  - Chronić?! - wściekła się Serena - Byłam posiniaczona, wszędzie miałam zadrapania, nawet połamane żebra, a ten arogancki kot jeszcze się do mnie rzuca o byle co. Ktoś musiał jej pokazać, że z takim nastawieniem przyjaciół nie znajdzie. A przynajmniej we mnie.
  Odwróciła się i odeszła. Bolało ją przy każdym oddechu. Ale musiała żyć dalej. Charla według niej tu nie pasowała. Popatrzyła w niebo. Szukała jakiegoś znaku, jakiejś wskazówki.
  - Mamo... dlaczego milczysz? - szepnęła do gwiazd.
  Ale gwiazdy jej nie słyszały.

niedziela, 9 listopada 2014

19. Dwa demony

  - Witaj, Miruś!
  - Witaj, Sereno. Czyżby dzisiaj była moja kolej?
  - Dokładnie! Co będziemy porabiać?
  - Hmm... Ten dzień będzie dla ciebie raczej mało urozmaicony. Jestem tylko kelnerką.
  - Ależ, ależ - Serena uśmiechnęła się chytrze - Możesz coś dla mnie zrobić, Demonico Mirajane.
  - Zapomnij. Wiem, o czym myślisz. Jednak jeśli chcesz potrenować, to najlepiej z kimś innym.
  - Ale ja chcę z tobą! - zaprotestowała - Pomyśl tylko. Demonica Mirajane i Serena-Dziecię Lucyfera. To dopiero byłaby walka!
  - Nie! - powiedziała twardo Mira - Nie będę używać tej magii bez powodu.
  - Jak chcesz.
  Serena przez dłuższy czas obserwowała kelnerkę, która wykonywała swoją pracę. Po dłuższym czasie zaczęła się nudzić.
  - Mirajane! Chodźmy gdzieś!
  - To jest moja praca, nie mogę sobie tak po prostu iść. Jak ci się nudzi to możesz mi pomóc.
  - Jakoś nie mam ochoty na... chociaż... Zaraz wracam!
  Mirajane była zdziwiona zachowaniem Sereny.
  "Co ona kombinuje?" - zastanawiała się.
  Postanowiła o tym nie myśleć. Właśnie miała podać Wakabie kufel piwa, ale coś wyrwało go z jej ręki. A była to... Serena na wrotkach. Z gracją dojechała do Wakaby i podała mu piwo.
  - Co ty robisz? - spytała Mira.
  - Usprawniam twoją pracę. Bardzo przyjemny i efektywny sposób - podjechała do lady, aby spełniać inne zamówienia.
  Wszyscy oglądali te popisy i byli pod wrażeniem. Serenie jednak to nie wystarczyło. Chciała zrobić jeszcze większe show. Zmieniła się w Dziecię Lucyfera i rozłożyła skrzydła.
  - Na pewno nie chcesz się bawić ze mną? - spytała.
  - Nie - Mira odpowiedziała pewnie.
  - Jak chcesz. Piekielny Tajfun! - machnęła skrzydłami i posłała szklanki z napojami do członków gildii.
  Nagle Natsu wpadł na to samo, na co wcześniej Serena.
  - Mira! A może stoczysz porządną walkę z demonem o podobnej sile?
  Mirajane popatrzyła na niego groźnie. Nagle cała gildia zaczęła skandować imiona obydwu dziewcząt. Serena stała z uśmiechem i czekała na reakcję Miry.
  - No dobrze - zgodziła się kelnerka.
  Weszła w tryb Duszy Szatana. Dwa demony stały naprzeciw siebie, gotowe do walki.
  - NIE W TYM BUDYNKU! - wrzasnął Makarov.
  Obydwie dziewczyny wyleciały z gildii. Wszyscy chcieli oglądać ten pojedynek.
  - Jak szybko mam to zakończyć? - spytała Serena zaczepnie.
  - Jak cię pokonam to aż ci się odechce walk - roześmiała się Mira.
  Serena wzbiła się w powietrze, aby wyglądać bardziej majestatycznie. Na tle słońca można było ujrzeć tylko rysy jej sylwetki. Wyglądała jak anioł. Jednak pozory mylą.
  Pomknęła jak strzała w kierunku czekającej na nią Miry. Chciała uderzyć w nią pięścią, jednak ta zrobiła unik.
  "Szybka jest" - pomyślała Serena.
  Nagle straciła Mirę z oczu. Obróciła się, jednak nie zdążyła zablokować ataku. Dostała potężnego kopniaka w brzuch. Odleciała kilka metrów do tyłu, ale zaparła się stopami.
  "Nie mogę tracić czujności" - skarciła się.
  Zobaczyła, że Mira chce wyprowadzić kolejny atak, dlatego zasłoniła się skrzydłami. Następnie mocno nimi machnęła, żeby odepchnąć przeciwniczkę od siebie.
  - Demoniczny Promień!
  Mira ledwo uchyliła się przed tym atakiem. W tym momencie obie cofnęły się i natarły na siebie. Serena ponowiła Demoniczny Promień, a Mira zaatakowała Szatańskim Podmuchem. Obie magie zderzyły się ze sobą i spowodowały wielki wybuch. Przez dym nic nie było widać, ale gdy opadł, Mirajane i Serena leżały na ziemi w swoich ludzkich postaciach.
  - Co za niszczycielska siła - Erza była pod wrażeniem.
  - Byłoby o wiele lepiej, gdybym jeszcze potrafiła dłużej utrzymywać przemianę - marudziła Serena.
  - I bez tego jesteś godnym przeciwnikiem - uznała Mira.
  Dziewczyny wstały, podały sobie dłonie i uśmiechnęły się do siebie. Na zewnątrz może i były jak demony - ale serca miały anielskie.

wtorek, 4 listopada 2014

18. Przeciwieństwa się przyciągają.

  - Cześć, Sho. Dzisiaj...
  - Tak, wieeem. Darujmy sobie głupie gadki i chodźmy zrobić coś fajnego!
  "Ona strasznie lubi wcinać się człowiekowi w słowo" - uznała Serena.
  - Mam ochotę przeżyć jakąś przygodę - poinformowała Sho - Zrobić coś niebezpiecznego.
  - A więc co? Jakaś misja? A może wybierzemy się w jakieś ciekawe i tajemnicze miejsce?
  - Gorzej. O wiele gorzej. Pójdziemy na misję, która przetestuje naszą zaradność i umiejętność przetrwania.
  - Brzmi ciekawie. O jaką misję chodzi?
  Sho wzięła głęboki oddech.
  - Będziemy podglądać Laxusa!
  Serena zaliczyła glebę z wrażenia.
  - Po co ja tu w ogóle przyszłam... - jęknęła.
  - Potrzebna nam jednak odzież maskująca - Sho nałożyła okulary przeciwsłoneczne.
  - To nic nie zmieniło. Nadal wyglądasz jak ty. Po prostu użyj swojej magii i zamień się w jakiegoś ptaszka.
  - Ale ptaszek nie potrafi unieść aparatu...
  - Jeszcze ci mało jego zdjęć?!
  - Laxusia nigdy za wiele!

  Dziewczyny przyczajone pomiędzy drzewami czekały na Smoczego Zabójcę Błyskawicy.
  - To jest głupie - marudziła Serena.
  - Nie. To jest ryzyko, którego pragnęłam.
  - Zachowujesz się jak Juvia!
  W tym momencie Laxus wyszedł z budynku gildii. Natychmiastowo się uciszyły. Sho wyciągnęła lornetkę z kieszeni. Następnie schowała ją i wzięła kamerę, skierowała ją na Laxusa i zaczęła mówić:
  - Obiekt właśnie wyszedł ze swego siedliska. Zamierzamy odkryć jego zwyczaje i sposób życia.
  - Co ty odwalasz? - Sho zrobiła facepalm.
  - Cicho! Nagrywam program przyrodniczy. Nazwa gatunkowa: Laxus Dreyar. Gatunek: Mag. Rodzina: Smoczy Zabójcy - Druga Generacja...
  - Ja nie mogę...
  - Cechy szczególne: blizna na prawym oku. Włada elektrycznością, czyli można do niego podłączyć toster, kuchenkę i cokolwiek chcesz.
  - To już jest kompletnie bez sensu!
  - W czymś wam pomóc? - ktoś spytał pogardliwie.
  Obydwie zamarły. Spojrzały w stronę głosu i ujrzały Laxusa.
  "Co ona w nim widzi?" - zdziwiła się Serena - "Wielkolud, który myśli, że jest groźny. Może i jest członkiem gildii, ale nadal pozostało mu to spojrzenie pełne wyższości".
  - Co tu robicie? - podejrzliwie spytał Dreyar.
  - Jaki nieufny. Chyba jesteśmy z jednej gildii, co nie? Nie masz powodu do niepokoju, Wasza Wysokość - Serena teatralnie się ukłoniła.
  Laxus prychnął.
  - Jeszcze nie pokazałyście, że jesteście użyteczne, dziewczynki - jego ciało naelektryzowało się.
  - Może ci to udowodnić? - skóra Sereny stała się biała.
  - Hej! - Sho stanęła pomiędzy nimi - Jesteście swoimi towarzyszami! Nie walczcie między sobą!
  - Ten blondynek ze szramą na twarzy się o to prosi! - powiedziała jadowicie Serena.
  Nagle zorientowała się, że to co powiedziała doskonale opisuje też Stinga. Posmutniała. Cofnęła się o dwa kroki i odwróciła się plecami do Laxusa.
  - Sho ma rację - westchnęła.
  Laxus popatrzył na nią zszokowany. Zastanawiał się, co takiego mogło zmienić jej zdanie.
  - Może trochę przesadziłem - powiedział niechętnie - Dziecię Lucyfera nie może być słabe. Tak samo jak Mag Klasy S.
  Sho patrzyła na niego maślanymi oczkami. Podeszła do niego.
  - Doceniasz moją moc - wzruszyła się - DZIĘKUJĘ CI, LAXUSIE!
  Zaczęła mu bić pokłony. Laxus i Serena patrzyli na to z zażenowaniem.
  - Tak, tak - powiedziała Serena - Skończ już - próbowała zatrzymać przyjaciółkę, jednak ta zaczęła kłaniać się szybciej.
  - Nie mogę! Tak potężny mag jak pan Laxus uznał moją siłę!
  - Wstań! - rozkazał Laxus, a Sho natychmiast wyprostowała się jak struna - Zaskocz mnie.
  - Co? - zdziwiła się Darrow.
  - Zaskocz mnie. Pokaż mi coś, co zwali mnie z nóg.
  - Jasne - Sho skupiła swoją energię.
  Otoczyło ją magiczne światło. Serena patrzyła na to z zachwytem. Była pewna, że Laxus będzie pod wrażeniem siły Sho.
  - Tadaaam! - krzyknęła Sho.
  Jednak to nie brzmiało jak jej głos. Laxusowi zrzedła mina. To, co zobaczyli, na zawsze zmieniło ich życie. Sho zmieniła się w... Mistrza Makarova. Bez ubrań.
  - Aaa! Zabierz to! ZABIERZ! - krzyknęła Serena.
  - Ale... - Sho wróciła do pierwotnej postaci - Ale miałam go zwalić z nóg. I udało mi się.
  - ON ZEMDLAŁ!
  - O to przecież chodziło.
  Serena podeszła do niej, złapała ją za ramiona i zaczęła mocno potrząsać.
  - Jesteś mi winna terapię u psychiatry! Będą mi się śnić koszmary! A ty miałaś mu pokazać swoją potęgę, a nie gołego dziadka!
  - Ups...
  - Nie upsaj, tylko mi z nim pomóż!
  Generalnie cały dzień próbowały go ocucić. Kiedy w końcu im się to udało, Laxus usiadł skulony i zaczął gadać do siebie.
  - Chyba wpędziłaś go w depresję - stwierdziła Rodriguez.
  - Nie martw się, Laxusiu, zaopiekuję się tobą - Sho złapała go za stopę i zaczęła ciągnąć do budynku gildii - Wybacz, muszę się nim zająć.
  - Jasne, nie ma sprawy.
  Patrzyła chwilę na tą dwójkę. Uśmiechnęła się. Sho była zdecydowanie zbyt dziecinna. Ale to czyniło ją uroczą i niewinną osobą.
  - Ona się chyba nigdy nie nauczy - Serena spojrzała na księżyc - Prawda?

piątek, 31 października 2014

17. Topiąc lód na sercu

  - Dzisiaj ty będziesz moim towarzyszem! - wykrzyknęła wesoło Serena, widząc Graya.
  - Ale entuzjazm - zdziwił się Gray.
  - Lubię ekshibicjonistów.
  Gray rozpłakał się ze wzruszenia, padł jej do nóg i je przytulił.
  - Nareszcie ktoś, kto mnie rozumie! - zawył.
  - Lubię się czasem napatrzeć - wyznała Serena - Gray... obsmarkałeś mi nogawkę...
  - Naprawię to - ściągnął jej spodnie.
  - NIE! Dlaczego zawsze mnie ktoś rozbiera?
  - Bo masz ładne ciało - powiedział Gray z uznaniem, patrząc na jej nogi.
  - Kiedy zdążyłeś ściągnąć koszulkę???
  Serena zauważyła, że cała gildia patrzy się na nią i na Graya, który... prał jej spodnie w misce. Słyszała szepty magów.
  - Oo, gdyby ten blondynek z Sabertooth to widział... - szepnął Wakaba.
  - Gray byłby martwy - dokończył Macao.
  - Między mną i Grayem nic nie ma! - Serena kopnęła ich obu w twarz.
  - Jej majtki... były tak blisko... - powiedział obolały Macao, leżąc na podłodze.
  Serena popatrzyła na niego w upiorny sposób. W jej oczach zapłonął ogień. Zacisnęła rękę w pięść i uderzyła nią w głowę Macao tak, że wbiła ją w podłogę gildii.
  - Wyprane! - zawołał Gray.
  - Ale jak mam je założyć? Są mokre.
  - Ja pomogę! Ryk Ognistego Smoka! - zaoferował Natsu.
  - NIE!
  Jednak po jej spodniach po chwili został tylko popiół. Serena padła na kolana.
  - Spaliłeś mokre spodnie. Ta gildia jest dziwna. Już mnie nie zaskoczy nawet, jak Gray zamrozi ogień...

   Mag Lodu i Dziecię Lucyfera siedzieli na ławce w parku. Nie wiedzieli, o czym rozmawiać.
  - No to, co tam? - spytała Serena.
  Gray popatrzył na nią jak na idiotkę.
  - Niezły masz zapłon, żeby mnie pytać o takie coś po tym, jak siedzimy na tej ławce od 15 PIEPRZONYCH MINUT!
  - Dobra, przepraszam, nie musisz się rozbierać z  tego powodu.
  Gray nie zwrócił uwagi na jej słowa i zdjął koszulkę. Serena patrzyła na jego brzuch. Był umięśniony. Zupełnie jak u Stinga. Na wspomnienie tego imienia Serena posmutniała. W sumie tęskniła za tymi jego niebieskimi oczętami. Miał taki dziki wzrok, jakby chciał ją rozszarpać. Albo jej ubranie. Uwielbiała sposób, w jaki marszczył czoło. Był taki arogancki. I ta intrygująca blizna...
  - O czym myślisz? - spytał Gray.
  - O Stingu. Tęsknię za nim - westchnęła dziewczyna.
  - Te problemy z facetami. Kiedy go nie będzie, Natsu zacznie rzucać się na ciebie, jak na mięso.
  - Ech, nadal się nie nauczył?
  - Wiesz. Chłopcy lubią zdobywać. Jak cię kocha, to nie odpuści. Znasz go przecież.
  - W tym problem.
  Spojrzała w niebo.
  "Mamo, co mam zrobić? Natsu jest dla mnie bardzo ważny, ale Sting... to co innego" - pomyślała.
  Jednak nie otrzymała odpowiedzi.
  - Na pewno będziesz wiedziała co zrobić - powiedział Gray, jakby czytał w jej myślach.
  - Mam nadzieję. W przeciwnym razie stracę ich obu.
  - Teraz ja potrzebuję twojej rady. Jak powiedzieć Juvii, żeby się odczepiła?
  - Nie doceniasz jej starań? - zaśmiała się Serena.
  - TO NIE JEST NORMALNE. TO STALKING.
  - Biedna Juvia, jest tylko obsesyjnie zakochana.
  - Śledzi mnie, wielbi mnie, nie opuszcza mnie na krok. To jest dziwne.
  - Robi dla ciebie wszystko, a ty jeszcze narzekasz? - Serenę bolał brzuch ze śmiechu.
  Reszta dnia minęła im na zabawie i rozmowie. Serena nie wiedziała, że Gray potrafi być taki zabawny. Tęsknota za Eucliffem trochę zmalała. Nie było wątpliwości. Gray był naprawdę świetnym przyjacielem.

środa, 29 października 2014

16. Ukryte pod zbroją obojętności

  - Wstawaj! Dzisiaj jesteś cała moja!
  Serena otworzyła oczy, lecz zamknęła je z powrotem pod wpływem intensywnego światła słonecznego.
  - Erza? Co robisz, która godzina?
  - Już szósta rano, zaspałam, wiem. Czemu jeszcze nie jesteś na nogach?
  - Bo jestem normalna - Serena zakryła głowę poduszką.
  - Erza, daj nam się wyspać - marudziła Lucy.
  - Nie! Nie chcę tracić ani minuty dłużej! - Erza złapała za nogi Serenę i brutalnie wyciągnęła ją z łóżka.
  Czerwonowłosa wywlokła biedną dziewczynę na zewnątrz i pozbyła się jej piżamy.
  - Aaa! Co ty robisz? - Serena wskoczyła w jakieś krzaki.
  - Natychmiast się ubierz.
  - W co? Może nie zauważyłaś, ale ta piżama była moim jedynym okryciem w tym momencie!
  - Zaraz ci coś znajdę - Erza użyła magii.
  Serena podziwiała piękno jej mocy. Do czasu, aż nie pokazała jej... czarnego, obcisłego stroju króliczka.
  - Cooo? No nie gadaj, że mam się w to wbić! Już wolę siedzieć w tym krzaku. Przynieś mi od Lucy jakieś ciuchy.
  Erzie skończyła się cierpliwość. Sama wyciągnęła nagą Serenę z krzaków i ubrała ją w kostium.
  - Ja tak nie wyjdę do ludzi! - przeraziła się Rodriguez - Lecę do Lucy się przebra...
  Serena natychmiastowo zamilkła, widząc Erzę ubraną w podobny strój.
  - Co ty odwalasz? - spytała.
  - No chodź, będzie zabawa - Erza pociągnęła ją za rękę i pobiegły do miasta.
  Zatrzymały się dopiero koło przytulnej kawiarenki.
  "Dzisiaj też będę żreć?" - Serenie pojawiły się błyski w oczach.
  Weszły do pomieszczenia. Erza zamówiła herbatę i ciasto truskawkowe, Serena zadowoliła się latte macchiato i kremówką.
  - Dzisiaj zamierzam dowiedzieć się o tobie czegoś więcej - oznajmiła Scarlet.
  - Mianowicie?
  - Opowiedz mi o twoim wcześniejszym życiu. I o Jamesie oraz Sophie Rodriguez.
  - Cóż... - Serena przełknęła kęs kremówki - Na ogół byłam całkiem spokojnym, pozytywnie nastawionym do życia dzieckiem. Nie sprawiałam problemów. Żyłam zwyczajnie, jak każde dziecko. Ta... ech, James był surowy, ale sprawiedliwy. Nie tolerował chamstwa. Był prawdziwym wzorem do naśladowania. Za to Sophie była bardzo łagodna, używała magii tylko w przypadku poważnego zagrożenia. Miła, kochająca kobieta. Byliśmy taką typową, serialową rodzinką. James nadużywał trochę swej magii i czasem czytał mi w myślach - Serena uśmiechnęła się lekko - Kontrolował mnie, ale był super. Pamiętam, jak na urodziny kupił mi naszyjnik z kamieniem lapis-lazuli. Niestety, zgubiłam go. Bałam się mu powiedzieć. To był mój najcenniejszy prezent. Nigdy się nie dowiedział.
  - Choć to nie byli twoi prawdziwi rodzice, to zdołałaś ich pokochać - powiedziała zdziwiona Erza.
  - Wiesz, nie wiedziałam o tym. Nie łączyły nas więzy krwi, to prawda. Ale i tak uważam, że oni są moimi najprawdziwszymi rodzicami. Castiel i Iris po prostu się poddali.
  - Oni cię naprawdę kochali. Zapieczętowali twoją moc, aby dać ci spokojne życie. Z tego samego powodu cię oddali.
  - Może mnie kochali, ale byli źli. Zabijali dla zabawy.
  - A jednak mieli trochę dobroci w sobie. Nie chcieli zostawiać tak strasznej klątwy na niewinnym dziecku.
  Serena zastanowiła się nad tymi słowami. Jej biologiczni rodzice należeli do mało znanej Gildii Zabójców "Lethal Poison". Byli zdrajcami, łajdakami. Ale zdołali pokochać kogoś na tyle, że oszczędzili mu lat cierpień.
  - Może trochę za ostro ich oceniam - przyznała Serena.
  - Możesz im to powiedzieć.
  - Jak? Oni nie żyją.
  - Nie wiedziałaś? Dziecię Lucyfera może użyć swej magii do kontaktowania się ze zmarłymi.
  Cały świat zawirował. Wszystko nagle przestało mieć znaczenie. Liczyły się tylko słowa wypowiedziane przez szkarłatnowłosą.

sobota, 25 października 2014

15. Duch rywalizacji

  - No, Lucy, dzisiaj dzień z tobą! - powiedziała Serena.
  - Yhym.
  - Co jest?
  - Nie zranię cię, jak ci powiem? - spytała Lucy.
  - Wal śmiało.
  - Po prostu... - zaczęła blondynka - Czuję, że przez ciebie oddalam się od Natsu. Już nie jesteśmy taką zgraną drużyną jak kiedyś.
  - To nie jest moja wina. To intencje Natsu, o nic go nie prosiłam. Czasem chciałabym jednak, abyście nigdy nie znaleźli mnie na tej ławce. Tylko zawadzam.
  - Nie obwiniaj się. Przeszła mi już ta złość.
  Serena nie wierzyła do końca w jej słowa. Nadal kryła się w nich pewna niechęć. Myślała, że stały się już przyjaciółkami, jednak wrogość Lucy była chyba zbyt głęboko zakorzeniona.
  "Ech, to bez sensu" - pomyślała Serena - "Nie ma co próbować. Ta przyjaźń jest bezcelowa. Budujemy ją, żeby ją zniszczyć."
  - Nie wierzysz mi - Lucy zaśmiała się cicho - Nie dziwię ci się. Nie jestem dla ciebie zbyt miła. Zdaję sobie z tego sprawę, ale muszę walczyć o swoje. O Natsu.
  - Natsu chce chronić zarówno ciebie, jak i mnie. Obie jesteśmy jego przyjaciółkami, obie nie chcemy go stracić. Poza tym, mam już faceta.
  - Może i tak, ale myślisz, że ja nie wiem, co on do ciebie czuje? Mnie pierwszej o tym powiedział!
  - Wszystko sobie wyjaśniliśmy! - Serenie puściły nerwy - On mnie już nie kocha! Rozumiesz?
  - Myślisz, że człowiek tak łatwo się odkochuje?
  Serena zamilkła. Spuściła wzrok na podłogę w domu Lucy.
  - Masz rację. Nie chciałam zniszczyć waszej więzi. Chcę wszystko naprawić. Próbuję się też z tobą zaprzyjaźnić, jednak każda próba kończy się fiaskiem. Nie jesteśmy typami Natsu i Graya, żeby być rywalami, a jednocześnie przyjaciółmi. Czuję od ciebie autentyczną nienawiść.
  - Ech. Chodźmy się przejść - zaproponowała Lucy.
  Gdy wyszły na zewnątrz od razu poczuły, że żyją. Chłodne powietrze pomogło ostudzić ich gorący temperament.
  - Najlepiej powiedz co ci leży na sercu, a ja postaram się ci jakoś pomóc - uznała Serena.
  - No to... wczoraj cały dzień spędziłam na rozmyślaniu o tym, co też mogłaś porabiać z Natsu.
  - O to nie masz się co martwić. Obżarliśmy się w jakiejś karczmie i powalczyliśmy trochę - o incydencie z łaskotaniem i wspólnym oglądaniem nieba wolała jej nie wspominać.
  - Rozumiem. Chyba mam lekką paranoję - Lucy zaśmiała się.
  Serena odwzajemniła jej uśmiech, jednak po chwili nerwowo przełknęła ślinę. Co, jeśli Lucy o tym się dowie od Natsu? Bądź co bądź, on był jej najlepszym przyjacielem. A jego zbliżenie z Sereną ostatniego wieczoru było dość... duże.
  "Czemu mam poczucie winy?" - pomyślała Rodriguez - "To była tylko taka niewinna zabawa..."
  W gruncie rzeczy wczorajsze przeżycia były dla niej zbyt intymne. Kontakt fizyczny, wsplne oglądanie nieba...
  "Masz chłopaka, do cholery!" - skarciła się w myślach.
  - Czemu zamilkłaś? - spytała Lucy.
  - Nooo, po prostu uważam, że jestem w stosunku wobec ciebie nie fair.
  Nie było to do końca kłamstwo, bo tak właśnie czuła.
  - Dlaczego?
  - Jestem dla ciebie niemiła, choć wiem, co czujesz - Serena rzuciła wymówką - Natsu jest dla ciebie najważniejszy, a ja bezczelnie ci go odbieram.
  Lucy zachichotała.
  - Jesteś naprawdę miłą i ciekawą osobą. W innych okolicznościach pewnie zostałybyśmy przyjaciółkami - uznała.
  - Pewnie tak.
  Słońce powoli chowało się za horyzontem. Serena zwróciła wzrok ku górze i spojrzała na krwawy odcień nieba. Czuła się, jakby jej zastępczy rodzice dawali jej jakiś znak. Jakby ta nieprzenikniona czerwień oznaczała stosunek między nią, a Lucy. Jakby oznaczała ona nienawiść.

środa, 22 października 2014

14. Płomień przyjaźni

  - Więc już musicie wyjeżdżać - zasmuciła się Serena.
  - Następnym razem ty nas odwiedzasz - Rogue puścił jej oko.
  - Gdzie wcięło Stinga?
  - Chciał pogodzić się z Natsu.
  W tej chwili usłyszeli odgłosy walki. Dwaj Smoczy Zabójcy - Ognisty i Biały - toczyli zażarty pojedynek. Serena podeszła do Sho.
  - Masz jeszcze tą patelnię na Freeda? - spytała.
  - No jasne! I to we wszystkich kolorach! - odpowiedziała Sho.
  - To daj mi jakąś.
  - Jaką? Granatową, seledynową, amarantową, łososiową...
  - OBOJĘTNIE!
  Wzięła patelnię od Sho i mocno trzepnęła nią w głowę walczących Smoczych Zabójców.
  - Eeee! Zaliczyła ich jednym ciosem! - wrzasnął Happy.
  - Sting! - krzyknął Lector.
  - Dobra, Natsu, chodź, mam dziś spędzić z tobą dzień - Serena zaczęła ciągnąć go po podłodze.
  - Nawet się ze mną nie pożegnasz? - zapytał Sting.
  - Nie jestem typową romantyczką. Kiedyś się zobaczymy - wyszła z gildii.
  - Ta dziewczyna jest niesamowita - przyznał Rogue.
  - I cholernie silna - Sting złapał się za bolącą głowę.

  - No, Natsu, gdzie idziemy?
  - Jak to gdzie? Nażreć się!
  Wstąpili do najbliższej karczmy i usiedli przy stoliku.
  - Co zamawiasz? - spytała Serena.
  - Niech pomyślę... pieczone udka w sosie miodowym, żeberka z grilla, extra sushi, 10 onigiri, 3 miski ramenu...
  - Dobra, starczy! Po co ci aż 10 onigiri? Jakby było o 5 mniej, byłoby idealnie!
  Składanie zamówienia zajęło im przynajmniej 20 minut.
  - Chyba zbankrutuję. Ale warto - powiedziała Serena, wciągając nitkę makaronu, zwisającą jej z ust.
  - Nic się nie martw, dołożę ci - zapewnił Natsu z policzkami napchanymi mięsem.
  Zjedli chyba pół asortymentu, zanim zdecydowali się zapłacić.
  - Mój portfel płacze - powiedziała Serena.
  - A ja bym jeszcze coś zjadł.
  - Ciebie nie da się pokonać!
  Wyszli z karczmy i zafundowali sobie mały spacerek.
  - Dobra, skoro już kontrolujesz swoją moc, to walcz ze mną! - powiedział z zapałem Natsu.
  - Tak po posiłku? - zapytała Serena.
  - Proszęę! - Natsu zrobił słodkie oczka.
  Serena westchnęła.
  - No dobra, ale ostrzegam, że trochę urosłam w siłę. Levy pożyczyła mi tą książkę i nauczyłam się trochę technik.
  - Ale się napaliłem!
  - Ech, jesteś nienormalnym masochistą - Serena zmieniła swoją postać.
  - Żelazna Pięść Ognistego Smoka!
  Serena zrobiła ochronną kopułę ze swoich skrzydeł. Natsu uderzył w nią z wielką siłą.
  - Co jest? - spytał - Twarde jak stal!
  - Mówiłam ci, że urosłam w siłę. Już nie muszę chować się i uciekać. Pozwól zatem, że wypróbuję na tobie kilka moich ataków.
  - Pokaż co potrafisz, przerośnięta wrono!
  - Zapłacisz za te słowa. Diabelskie Kunai!
  Serena machnęła skrzydłem i wystrzeliła kilka piór w stronę Natsu. Jedno przecięło mu skórę.
  - Ostre! - syknął.
  - A to jeszcze nie koniec! Demoniczny Promień!
  Z jej oczu wystrzeliły dwie czarne wiązki magii. Usiłowała ona trafić Smoczego Zabójcę, jednak on dosyć zwinnie robił uniki.
  - Cięcie Skrzydłem Ognistego Smoka!
  Serena starała się uchylić, ale została lekko muśnięta ogniem Natsu.
  - Dobra. Sam tego chciałeś - powiedziała jadowicie - Przygotuj się na mój ostateczny cios.
  Wyrwała ze skrzydeł dwa pióra, po czym rzuciła się na Natsu z bojowym okrzykiem. Zaczęła go łaskotać. Chłopak ze śmiechu tarzał się po ziemi, a Serena wcale nie przestawała. Natsu pociągnął ją za rękę i znalazła się obok niego na ziemi. Razem śmiali się do rozpuku, jednak po chwili ucichli i razem wpatrywali się w ciemniejące niebo.
  - Już ci przeszło to zakochanie? - spytała Serena.
  - Doszedłem do wniosku, że będę cię chronił, że będziesz dla mnie jak młodsza siostra. Tak będzie lepiej dla wszystkich.
  - Młodsza siostra? Rogue powiedział mi dokładnie to samo. Mam jakiś dar przyciągania Smoczych Zabójców - roześmiała się.
  - Wracamy? - spytał chłopak.
  Serena jeszcze raz spojrzała na niebo pokryte różowym światłem.
  - Tak.

wtorek, 21 października 2014

13. Serce nie sługa

  - Widzisz? Pomogłem ci przełamać... - zaczął Natsu.
  Serena uderzyła go pięścią w brzuch, posyłając go na ścianę. Następnie złapała go za koszulkę.
  - Jak mogłeś? Już prędzej wolałabym, abyś pozwolił mi umrzeć, niż pobić osobę, którą kocham!
  Całą gildię wmurowało.
  - Czemu to zrobiłeś? - kontynuowała - Natsu, którego znałam, nigdy nie skrzywdziłby swojego przyjaciela.
  - Nie rozumiesz mnie - Natsu spojrzał prowokująco - Nigdy nie zrozumiesz. Nie wiesz co czuję.
  - To mi wytłumacz.
  Natsu wstał, otrzepał się z kurzu i wyszedł. Serena chwilę patrzyła w jego stronę, a potem podeszła do Stinga. Objęła go mocno i otoczyła skrzydłami w ochronnym geście.
  - Przynajmniej żyjesz - Sting uśmiechnął się.
  Serena wróciła do człowieczej postaci.
  "Coś jest z Natsu nie tak" - pomyślała - "Chyba, że..."
  - Muszę znaleźć Natsu! - wykrzyknęła i opuściła budynek.
  Biegła tak szybko, jak potrafiła. Ujrzała Natsu i przyspieszyła. Wpadła na niego z impetem, przewracając go na ziemię.
  - Co to miało być? - zirytował się Natsu.
  - Nie wyhamowałam - Serena przykucnęła obok niego - Chyba wiem, czemu to zrobiłeś.
  - Co? Zamierzasz mnie wyśmiać, bo się w tobie zakochałem?
  - Nie. Uważam, że to piękne, Natsu. Ale są inne dziewczyny. Lucy, Lisanna...
  - Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Podobałaś mi się już wtedy. Stinga poznałaś później. Mimo to on ma pierwszeństwo.
  - Ale miłość nie na tym polega. Nie ma znaczenia długość znajomości. Jesteś osobą, na której mogę polegać. Jednak nie taką, z którą mogę być.

  Sho cały czas wpatrywała się w Laxusa.
  "Skoro Serena wyrwała faceta, to ja też mogę" - uznała.
  Dla rozluźnienia wzięła kilka łyków sake. Dobra. To mało powiedziane. Opróżniła 2 beczki zanim przystąpiła do akcji. Nogi plątały jej się niemiłosiernie.
  - Co ty wyprawiasz, Sho? - spytała Erza - Tańczysz?
  Sho nie zwracała na nią uwagi, próbując podejść do Laxusa.
  - Ja też tańczę.
  Erza zmieniła swoją zbroję Heart Kreuz na balową sukienkę i wzięła Sho w obroty. Biedna dziewczyna nie znała jeszcze tanecznego zapędu Erzy. Zanim się obejrzała, leżała na podłodze, kompletnie nie orientując się, jak się tam znalazła.
  Tymczasem Sting i Rogue siedzieli jak najdalej się da od członków Fairy Tail.
  - Nie smuć się, Sting! - Lector próbował pocieszyć przyjaciela - Natsu może miał zły dzień.
  - I rzucił się na mnie jak na wroga?
  - Bardzo zły dzień.
  - Zareagował tak, jakbym skrzywdził bliską mu osobę!
  - Albo jakbyś zamierzał odebrać bliską mu osobę - powiedział Rogue.
  - Co masz na myśli?
  - Uważam, że Natsu czuje do Sereny to samo, co ty.
  Nagle Sting wszystko zrozumiał. Wiedział, czemu Natsu spośród wszystkich przyjaciół Sereny, wybrał właśnie jego na kozła ofiarnego. To zmieniło jego spojrzenie na ten incydent.
  Akurat wtedy do gildii weszła Serena z Natsu. Potknęli się o leżącą na podłodze Sho.
  - Co jest? - spytała Serena.
  - Sho? - zdziwił się Natsu.
  - Ja już nigdy więcej nie tańczę... Nigdy więcej nie tańczę - mamrotała Sho.
  - Ta gildia jest jakaś dziwna. Wolę nawet nie wiedzieć, co tu się wydarzyło - powiedziała Serena.
  - Widząc Erzę w sukience, chyba się domyślam - Natsu roześmiał się serdecznie.
  - Serenaaa - Mistrz podbiegł do niej i sprzedał jej potężnego kopniaka w twarz.
  - Dziadku! - krzyknął zdumiony Natsu.
  - CHYBA CI COŚ NAKAZAŁEM! MIAŁAŚ NIE ŁAZIĆ PO MAGNOLII BEZ OPIEKI! PRAWIE DOPROWADZIŁAŚ DO TRAGEDII!
  - Przepraszam, Mistrzu - Serena padła mu do stóp i zaczęła bić pokłony.
  - Jest dobra strona tego złego - powiedział Natsu - Serena wreszcie kontroluje swoją moc.
  - Zresztą, nieważne - Makarov machnął ręką - Chciałbym, abyś poznała lepiej wszystkich członków gildii i zaaklimatyzowała się tu. Dlatego, zaczynając od jutra, spędzisz z każdym magiem Fairy Tail jeden dzień!

12. Igrając ze śmiercią

  Jej ciało leżało nieruchomo. Sting klęknął przy niej. Łzy leciały mu ciurkiem.
  - Ukryj się, Sting.
  Biały Smoczy Zabójca podniósł głowę i ujrzał Rogue. Bez słowa wziął ciało Sereny i pobiegł w kierunku gildii. Naprawdę martwił się o Rogue, ale priorytetem było dla niego życie Sereny. Z impetem wpadł do budynku. Makarov zamierzał porządnie go za to sprać, ale zatrzymał się w pół kroku.
  - Se... rena... - Natsu stał jak wryty.
  - Żyje? - spytała Erza.
  - Nie wiem. Nie oddycha - powiedział ponuro Sting.
  - Kto jej to zrobił?! - Natsu uderzył pięścią w stół.
  - Jacyś zakapturzeni goście.
  - Będą mnie błagać o litość - pobiegł szukać winnych.
  - Wendy, szybko! - krzyczał Gray.
  Wendy przyklękła obok Stinga i położyła ręce na Serenie. Uwolniła swoją magię. Nic się nie działo. Nagle Serena wzięła łapczywy oddech. Jednak nadal nie otwierała oczu.
  - Oddycha! - Sting uśmiechnął się szeroko.

  Natsu w furii biegł przez ulice Magnolii. Ujrzał Rogue stojącego przed dwiema osobami. Już chciał się na nich rzucić, jednak czarnowłosy go ubiegł. Jego ciosy padały tak szybko, że nie można było ich dostrzec. Wrogowie leżeli na ziemi z pogruchotanymi kośćmi. W oczach Rogue widać było czystą nienawiść.
  - Jeszcze raz... jeśli jeszcze raz ją skrzywdzicie... to przysięgam, że z waszej gildii zostaną tylko zgliszcza.
  - Zepsułeś mi całą zabawę - poskarżył się Natsu.
  - Przeżyjesz.
  Natsu był bardzo zdziwiony. Rogue na ogół był bardzo opanowany.
  - Nikt nie będzie jej krzywdził. Nie pozwolę jej umrzeć. To jedyna osoba, która była zdolna pokochać Stinga - postanowił Rogue.
  - Pokochać... Stinga? - Natsu spochmurniał.

  Serena, choć ciężko, oddychała. Sting w napięciu przypatrywał się poczynaniom Wendy. Sho także się martwiła. Zdążyła naprawdę polubić tą dziewczynę.
  - Nie byłoby łatwiej, gdyby się rozpłakała? - spytała Evergreen.
  - W tym problem. Ona nie może uleczyć samej siebie - powiedziała Levy.
  - Rogue wszedł do budynku gildii. Widząc Stinga, będącego tak blisko Sereny, uśmiechnął się mimowolnie.
  - Wytrzymaj jeszcze, Wendy - wspomagała Erza.
  - Nie! Energia jej się kończy! - protestowała Charla.
  - Zrobię wszystko, co w mojej mocy - Wendy wzmocniła magię.
  Serena lekko rozchyliła powieki, co nie uszło uwadze Stinga.
  - Słyszysz mnie? Słyszysz?
  Dziewczyna słyszała go jak przez wodę.
  "Ja nie żyję?" - pomyślała - "Czy to... anioł?"
  Przyjrzała się dokładnie i rozpoznała w owym "aniele" Stinga. Spłoszyła się i spojrzała w inną stronę. Czemu on nad nią tak klęczy? Czemu daje jej fałszywą nadzieję?
  Natsu także wrócił do gildii. Ujrzał Stinga pochylonego nad Sereną. Zacisnął pięści.
  - Aaaaa! - rozległ się krzyk Dziecięcia Lucyfera.
  - Ta magia wysysa jej energię życiową! - przeraziła się Wendy.
  - Niech przemieni się w tego demona! - nakazała Levy.
  - To coś pomoże? - spytał Gajeel.
  - Warto spróbować.
  - Plan jest ok, z wykonaniem gorzej - sceptycznie uznał Laxus.
  - Czemu tak uważasz?
  - Skoro to wysysa jej energię, to jak ona ma to zrobić?
  - Jeszcze nie straciła jej tak dużo, ale niedługo będzie za późno - łkała Wendy.
  - Musimy wymyślić jakiś sposób - oczy Stinga wyrażały desperację.
  - Można wymusić przemianę - uznała Erza - Ona albo któryś z jej przyjaciół musi znaleźć się w niebezpieczeństwie.
  - Mogę w tym pomóc - Natsu złapał Stinga za szyję i rzucił nim w ścianę.
  Serena rozwarła oczy ze strachu i zdziwienia. Z trudem próbowała się podnieść.
  - Natsu, co ty wyprawiasz? - spytał zaskoczony Sting.
  Natsu podbiegł do niego, złapał za głowę i uderzył nią w ścianę. Serena zmieniała się.
  - Natsu, przestań! - Rogue próbował go zaatakować, jednak sam dostał.
  - Natsu...
  Ognisty Smoczy Zabójca odwrócił się i zobaczył pełną przemianę Sereny. Doskonale się kontrolowała. Podchodziła do niego powoli.
  - Co ty zrobiłeś?

sobota, 18 października 2014

11. Kontrola

  - Sereno, podjąłem decyzję - powiedział Makarov.
  - Jaką decyzję? - zdziwiła się Serena.
  - Zamierzam pomóc ci opanować twoją moc. Jednak musisz stosować się do moich zasad. Dopóki nie nauczysz się kontrolować swojej magii, nie uczestniczysz w misjach. Możesz używać magii tylko pod moją kontrolą, oraz takich osób jak Gildarts, Mavis, Laxus, Erza i Mirajane. Chociaż jedna osoba z wymienionych musi cię pilnować. I staraj się zawsze trzymać w pobliżu gildii. Zrozumiano?
  - Jasne, Mistrzu.
  - Zaczynasz od teraz, będziesz pod opieką Erzy i Mirajane.

  - Dobra, pokaż co potrafisz - powiedziała Erza.
  Serena zamknęła oczy i skupiła się. Zaczęła się przekształcać. Próbowała opanować tę moc. Traciła stopniowo kontrolę.
  - N-natsu... - wyjąkała - Gdzie jest Natsu...?
  - Natsu? - zdziwiła się Erza - Mirajane! Przyprowadź Natsu!
  Mira pobiegła do gildii. Erza stała w pełnej gotowości i dla bezpieczeństwa przyzwała Sylpharion. Na szczęście Natsu nadszedł, zanim zaszła pełna przemiana. Złapał Serenę za ramiona.
  - Wróć do mnie, Sereno. Oprzyj się złu. Wróć do mnie.
  Serena uspokoiła się i dostrzegła Natsu. Jednak czuła, że jest stanowczo za blisko.
  - Kontrolujesz przemianę. Lecz tylko wtedy, gdy masz przy sobie Natsu - zauważyła Erza.
  - Przemianę kontrolowałam już wcześniej - powiedziała Serena - Ja nie kontroluję siebie, kiedy przemienię się całkowicie.
  - To pozwól skrzydłom wyrosnąć.
  - Ty chyba żartujesz!
  - Mistrz kazał ci to opanować.
  Serena przygryzła wargę.
  - Ale ja nie chcę was skrzywdzić.
  - Nie skrzywdzisz, dopóki jestem z tobą - powiedział Natsu.
  Postanowiła mu zaufać. Była spokojna, bo czuła obecność Natsu. Wyrosły jej skrzydła. Znowu to uczucie strachu... Ale wystarczyło jedno ciepłe spojrzenie Natsu, by się uspokoiła. Zastanawiała się, czemu tak jest.
  - Jeśli ty tu będziesz, to niczego się nie nauczę, bo mi pomagasz - westchnęła Serena i wróciła do swojej postaci.
  - Czyli moim błędem było kazać go przyprowadzić - Erza spuściła wzrok.
  - Uwierz mi, Natsu, tak będzie lepiej.
  - Ale martwię się o ciebie - Natsu posmutniał.
  - To nie o mnie powinieneś się martwić, tylko o Erzę i Mirę, które są narażone na moją furię - Serena puściła mu oczko.
  - W sumie masz rację - chłopak rozpogodził się i odszedł.

  Serena ćwiczyła dwie godziny, jednak za każdym razem potrzebna była interwencja. Bardzo ją to zmartwiło. Była zmęczona i nie chciała już próbować. Powiedziała, że pójdzie już do domu Lucy.
  - Dobrze, ale prosto do domu - nakazała Erza.
  Serena skierowała się w stronę mieszkania Lucy, ale nie zamierzała tam iść. Chciała pójść na jeszcze jeden spacer, zanim nie zamkną ją jak w klatce. Po pewnym czasie ujrzała lekko poturbowanego Stinga.
  - Serena! - zdziwił się.
  - Jak widzisz - odparła chłodno - Co ci się stało?
  - Trening z Natsu.
  - Aha.
  Szli tak w ciszy.
  - Dlaczego mi towarzyszysz? - spytała beznamiętnie dziewczyna.
  - Ja... - zaczął - Ja chciałem tylko powiedzieć ci, że...
  Rozległ się huk i czyjś złowieszczy śmiech.
  - Co ja tu widzę? Mistrz Sabertooth i jeden z magów Fairy Tail! Ciekawe, jak bardzo nagrodzi mnie mój Mistrz, kiedy przyniosę mu głowy dwóch silnych wrogów - zachichotał jeden z dwójki osób.
  - To nie tylko mag Fairy Tail. Nie poznajesz jej? To ta mała, co pozabijała nam większość ludzi z gildii.
  - Dziecię Lucyfera? To się zabawimy.
  Stanęły przed nimi dwie zakapturzone postacie. Serena zaczęła się trząść.
  - Jestem kompletnie wyczerpany - powiedział Sting - ale postaram się walczyć gołymi rękami.
  "Nie mogę używać mocy" - łza popłynęła Serenie po policzku - "Nie mogę go ochronić."
  - Oo, mamy chętnego do walki. Najpierw go zabiję, a potem schwytamy dziewczynę - powiedział jeden z wrogów.
  - To dawaj - odrzekł drugi.
  Zakapturzony wytworzył wiązkę czarnego promienia, który skierował w Smoczego Zabójcę.
  - Nie! - Serena rzuciła się, by zasłonić Stinga własnym ciałem.
  Czarny strumień magii trafił ją w klatkę piersiową. Zachłysnęła się powietrzem, upadła na ziemię i zamknęła oczy. Po chwili znieruchomiała.
  - Serena! - Sting wydał z siebie histeryczny krzyk.

czwartek, 16 października 2014

10. Nowa przyjaźń

  Serena siedziała w gildii przy stole z bardzo ponurą miną. Sting niepewnie na nią spoglądał i zastanawiał się, czy do niej podejść. Rogue jednak wybił mu ten pomysł z głowy.
  - Jedyna osoba, która cię pokochała, została przez ciebie odrzucona. Na jej miejscu raczej nie chciałbym z tobą gadać - powiedział.
  - Ale ja ją lubię, nawet bardzo - usprawiedliwiał się Sting.
  - To czemu tak postąpiłeś?
  - Spanikowałem. Jeszcze nikt nigdy mnie nie kochał, nie wyznał mi tego. Ona jest miła, ładna i inteligentna. Ale nie chcę, by marnowała się na kogoś takiego jak ja.
  - Czyli ją kochasz?
  - Nie wiem. Nie potrafię tego stwierdzić. Ale jest dla mnie wyjątkowa. Tak, chyba coś do niej czuję. Ale myślę, że będziesz dla niej odpowiedniejszy, Rogue.
  - Ja?
  - Kiedy ja byłem pochłonięty przez zło, ty miałeś w sobie trochę dobra. Z premedytacją i pez poczucia winy krzywdziłem ludzi. Ty byłeś inny.
  - Ja też kocham Serenę, ale jako siostrę. Chcę ją chronić, ale nie czuję do niej nic... takiego. Ale tobie radzę powiedzieć jej prawdę.

  W tym czasie Sho podeszła do smutnej Sereny.
  - Hej kicia, co się stało? - spytała.
  - Nieważne.
  - Mi możesz powiedzieć. Chodzi o tego faceta?
  - Tsa.
  - Nie jesteś zbyt rozmowna.
  - Yhym.
  - Uwierz mi lub nie, ale mi podoba się Laxus Dreyar. Twardy z niego zawodnik, ale będzie mój.
  - Jesteś bardzo pewna siebie.
  - Tak już mam.
  - Faceci to świnie.
  - Tsa. Oboje napakowani, oboje blond, oboje to Smoczy Zabójcy. Jeden nie chce ładnej dziewczyny, drugi olewa ładną dziewczynę. Coś mi tu nie gra - Sho się uśmiechnęła.
  - Jesteś zabawna. Chyba coraz bardziej cię lubię - Serena się roześmiała.
  - Oczywiście musiałam zakochać się w kimś, kto nie zwraca na mnie uwagi. Głupi, napakowany, jadący na sterydach... przystojniaczek, achhh...
  - Łaał, szybko zmienia ci się nastrój.
  - Moja wina? On jest taki... Chwila! Freed znowu się do niego dowala! - oczy Sho zapłonęły.
  - Ej, spokojnie! Laxus ma go gdzieś! - Serena powstrzymała Sho od walnięcia patelnią we Freeda.
  - Ja już tak mam. Jestem totalnie zazdrosna.
  - Ale Laxus nie jest gejem.
  - Nie, ale Freed może pod osłoną nocy go związać, zakneblować, wywieźć do lasu, zgwałcić, zostawić na pożarcie wilkom i...
  - Myślisz, że Laxus by mu się tak łatwo dał?
  - Nie. Bo to mój Laxus - Sho się rozmarzyła - W ogóle patrz, co mam!
  Pokazała Serenie kilka zdjęć.
  - Zaraz... czy to... Laxus wychodzący spod prysznica? Skąd to masz?
  - Jak to? Sama zrobiłam!
  - Tak nie można! To naruszanie czyjejś prywa...
  - A gdybym zrobiła takie zdjęcia Stingowi?
  - TO NAJLEPSZY POMYSŁ POD SŁOŃCEM!
  Jednak Serena nagle posmutniała.
  - To nie ma znaczenia. Sting i tak nie czuje do mnie tego, co ja do niego.
  - Nigdy nie mów nigdy, skarbie. Zaśpiewam ci na poprawę nastroju.
  W tym momencie podbiegł Natsu i wepchnął jej do ust wielki kawałek ciasta.
  - Jestem czujny - powiedział grobowym głosem i odszedł.
  - Co to było? - spytała zdziwiona Serena.
  - KTO ZJADŁ MOJE CIASTO??? - spytała wkurzona Erza.
  Sho wypluła ciasto, ale Erza to zauważyła. Zaczęła gonić ją po całej gildii.
  - Chyba nie rozumiem tego, co się właśnie stało... - Serena podrapała się po głowie.
  W tym momencie nie zauważyła jednego. Niebieskich oczu Stinga, skierowanych wprost na nią.

środa, 15 października 2014

9. Światło i mrok

  Całe Fairy Tail przeżyło szok.
  - Już chyba nic mnie nie zaskoczy - powiedział powoli Gray.
  - Ale... w takim razie... kim są moi rodzice? - zapytała Serena.
  - Mnie bardziej zastanawia coś innego - zaczęła Levy - Twoja moc była uśpiona, o ile się nie mylę. W tej książce nie było nic o takim czymś, a nawet pisało, że jest ona używana już od dziecka.
  - Wniosek jest prosty - wtrącił Freed - Ta moc musiała być wcześniej zapieczętowana.
  - W jakim celu? - spytała Serena.
  - Żeby cię chronić - wyjaśniła Mavis - Żebyś nie musiała przechodzić tego wszystkiego, co przechodzili inni.
  - Sprawdziłam też archiwa, znalazłam twoje prawdziwe drzewo genealogiczne - powiedziała Levy - jednak nie dotarłam dalej, niż trzy pokolenia wstecz. I nie ma nazwisk.
  Levy podała Serenie kawałek papieru. Dziecię Lucyfera zobaczyło tam swoje imię. Oraz imiona swoich rodziców. Iris i Castiel. Niestety, obok ich imion była nie tylko data urodzenia, ale i śmierci. Nie miała żadnego rodzeństwa. Pomyślała o swoich przybranych rodzicach. James i Sophie Rodriguez ją wychowali, sprawili, że jest, kim jest. Łza spłynęła jej po policzku.
  - Nie płacz. Nie lubię tego - ktoś położył jej rękę na ramieniu.
  Obróciła się. Sting. W jego ciemnoniebieskich oczach dostrzegła troskę.
  "Tak" - pomyślała - "On definitywnie jest osobą, w której mogłabym się zakochać."
  Wtuliła się w jego klatkę piersiową. Sting był zaskoczony tym gestem, jednak objął Serenę ramionami.
  - Ojoj, jak słodko razem wyglądają - rozpływała się Mira.
  Sho z zazdrością patrzyła to na nich, to na Laxusa, aż wreszcie wyrwała Canie kufel piwa i opróżniła go jednym łykiem. Cana był zbyt pijana, by to zauważyć.
  - Mogę cię jakoś pocieszyć? - spytał Sting.
  "Nie opuszczaj mnie do końca życia" - pomyślała Serena.
  - Nie, raczej nie.
  Sting wypuścił ją z objęć i poszedł w stronę Natsu. Rogue za to nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Trudno było uwierzyć, że ten sam Sting kiedyś zabijał niewinnych ludzi.

  W nocy Serena nie mogła spać. Wyszła z domu Lucy i zaczęła spacerować po Magnolii. W pewnym momencie poczuła, że ktoś ją obserwuje. Spanikowała. Zaczęła się nerwowo rozglądać.
  - Spokojnie, to tylko ja.
  - Rogue? Co tu robisz o tej porze?
  - Chciałem z tobą porozmawiać.
  - Ach...
  Nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Stała i patrzyła w czerwone oczy Smoczego Zabójcy.
  - Do kiedy zostajecie?
  - Myślę, że pojutrze opuścimy tą gildię. Posłuchaj... Co czujesz do Stinga?
  Dźwięk tego imienia przyspieszył Serenie bicie serca.
  - Myślę... noo, jest bardzo miły... fajnie zbudowany...
  - Kochasz go?
  Dziewczyna spoważniała.
  - Tak, myślę, że tak.
  Rogue uśmiechnął się.
  - Właśnie to chciałem usłyszeć.
  Stali i patrzyli na siebie. Ona próbowała rozgryźć, o czym on myślał w tej chwili.
  - Ale dlaczego?
  - Sting dużo przeszedł. Był zmuszony zabić swojego smoka, zatracił się w swojej własnej dumie. Przeżył wiele upokorzeń, ale teraz jest szczęśliwy. Byłaś zdolna obdarzyć go uczuciem. Ale... choć widzę, że ty coś do niego czujesz, to nie mam gwarancji, że on to odwzajemnia.
  - Dzisiaj miałam małą iskierkę nadziei - wyznała Serena - Jednak potem mnie zostawił... Ja już nie wiem, co mam my...
  - Rogue! Urządzasz spacery w środku nocy?
  Serena usłyszała ukochany głos. Spojrzała w stronę zbliżającego się Stinga.
  - Rozmawiam z Sereną - odpowiedział.
  - Ach, z moją przyjaciółką - uśmiechnął się blondyn.
  - Tylko przyjaciółką? - spytała Serena.
  - Co? - zdziwił się Sting.
  - Przytuliłeś mnie dzisiaj i pomyślałam, że może...
  - Chyba źle mnie zrozumiałaś. Chciałem cię tylko pocieszyć. Nie zamierzałem ci się oświadczać - spróbował zażartować.
  Te słowa jedynie bardziej zraniły dziewczynę. Choć starała się to ukrywać, była bardzo zawiedziona.
  - W takim razie przepraszam za kłopot - odwróciła się i odeszła.
  Rogue patrzył na odchodzącą Serenę ze współczuciem. Sting nie był wcześniej w takiej sytuacji i nie wiedział jak się zachować. Na nieszczęście Sereny, wybrał najgorszy wariant z możliwych.
  - Zrobiłem coś nie tak? - spytał Sting.

wtorek, 14 października 2014

8. Tożsamość

  - Co jest? Czemu się tak gapisz? - zdziwił się Sting.
  - Eee... nic. Przepraszam za moją bezmyślność. Muszę się jeszcze wiele nauczyć - Serena spuściła głowę.
  - Ja też kiedyś taki byłem. Nie szanowałem ludzkiego życia, uważałem innych za śmieci. Ale Natsu był tym, który pomógł mi się zmienić.
  - Natsu taki jest. Kiedy usłyszałam dźwięk jego głosu, natychmiast się uspokoiłam.
  Serena była wpatrzona w Stinga jak w obrazek, co nie uszło uwadze Gajeela.
  "Wygląda na to, że nie tylko Sho trafiło" - pomyślał.
  - To może chodźmy już do waszej gildii? Chcieliśmy wpaść w odwiedziny - zaproponował Sting.
  - Jasne, nie traćmy czasu! - wesoło powiedział Natsu.

  Do gildii dotarli dopiero wieczorem, biorąc pod uwagę to, że szli pieszo.
  - Już jesteśmy! - wołał Natsu.
  - Z naszą zgubą - dodał Gajeel.
  - I gośćmi - powiedziała Wendy.
  - Wróciłaś - Erza zwróciła się do Sereny.
  - Nie dotrzymałam obietnicy danej Lucy - odpowiedziała.
  - Co to za obietnica? Jesteś jedną z nas, musimy cię chronić.
  - Nie zasługuję na bycie magiem Fairy Tail.
  - W pełni zasługujesz - pojawiła się Lucy.
  Serena uśmiechnęła się lekko i przytuliła blondynkę. Ta odwzajemniła uścisk.
  - Okej! To kolejna impreza! - krzyczała Sho - Mam pomysł! Jeszcze w czasach Phantom Lord Gajeel zaraził mnie swoją pasją - śpiewaniem i graniem na gitarze. Może wam coś zaśpie...
  - Niee! - Natsu zatkał jej usta.
  - Napfefno? Jeftem sałkfiem njefła.
  - NIE!
  W tym czasie Serena patrzyła na Stinga. Począwszy od jego lśniących włosów, przez piękne oczy, uśmiech i umięśniony tors. Wręcz pożerała go wzrokiem.
  "On jest taki zabawny i pewny siebie" - pomyślała - "Z zimnego drania zmienił się w tak wspaniałą osobę?"
  Nagle ich oczy się spotkały. Dziewczyna oblała się rumieńcem. Jego spojrzenie było tak hipnotyzujące... Jednak tą chwilę przerwała Levy.
  - Nie uwierzycie co znalazłam! - wołała.
  - Najpierw priorytety - powiedział Gray.
  Serena oficjalnie została członkinią Fairy Tail. Przypieczętowano to znakiem gildii na jej ramieniu.
  - Mogę mówić? - spytała Levy ze zniecierpliwieniem.
  - Mów - powiedział Makarov.
  - Zaciekawiłam się tą całą Magią Dziecięcia Lucyfera. Szukałam na ten temat informacji i znalazłam całą książkę opisującą tą magię i jej użytkowników. Dokonałam wielu ciekawych odkryć. Jednak nie wiem, czy chciałabyś o nich wiedzieć, Sereno. To zmieni twoje życie.
  - Levy, ja muszę o tym wiedzieć. I co by się nie działo, niczego się nie boję. Bo jesteście ze mną.
  - No dobrze. W tej książce były różne zaklęcia i właściwości tej magii. Między innymi to, że twoje łzy są zbawiennym lekarstwem, a krew - śmiertelną trucizną.
  - To dlatego wyleczyła nasze rany - domyślił się Rogue.
  - Ta magia jest bardzo podejrzana - powiedziała Erza.
  - Powiedz mi, Sereno, jakiej magii używali twoi rodzice? - spytała Levy.
  - Mama władała Magią Powietrza, a ojciec Magią Telepatii. A dlaczego pytasz?
  - Poniewą Magia Dziecięcia Lucyfera przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. To oznacza, że najprawdopodobniej...
  - ...nie są moimi rodzicami? - spytała zszokowana Serena.
  - Niestety. A to jeszcze nie wszystko. Twoja magia jest tak jakby "lżejszą" wersją Magii Życia i Śmierci. Znana jest tylko jedna osoba, która jej używa.
  - Zeref... - szepnęła Mavis.
  - Tak. Magia Sereny powstała od jego magii.
  - A co ma do tego jego magia? - spytała Serena histerycznie.
  - Jeszcze się nie domyślasz? Ta magia przechodzi z pokolenia na pokolenie. To oznacza tylko jedno.
  Mavis spojrzała na Serenę i grobowym głosem powiedziała:
  - Jesteś potomkinią Zerefa.

poniedziałek, 13 października 2014

7. Decyzja fatalna w skutkach

  - Nie pozwolę wam skrzywdzić Natsu! - Serena ustawiła się w pozycji bojowej.
  - My nie mamy zamiaru nikogo skrzywdzić - powiedział Rogue.
  - Myślisz, że nie wiem o wszystkich ludziach, którzy zginęli z waszej ręki? I o tym, że zabiliście swoje własne smoki?
  - Ale teraz jesteśmy innymi ludźmi - Sting próbował załagodzić sytuację.
  - Uważajcie, bo uwierzę.
  - Lector, Frosch, cofnijcie się.

  - Wyczuwam jej trop - powiedział Gajeel - Poszła w tamtą stronę.
  - Hmm, jeśli tam poszła, to nigdzie nie skręcała, bo ta droga prowadzi przez dłuższy odcinek prosto - zauważyła Wendy.
  - No to lecimy tam - powiedział twardo Natsu.
  Exceedom wyrosły skrzydła. Uniosły w górę Smoczych Zabójców i poleciały w stronę, z której dochodził zapach Sereny.

  - Naprawdę nie chcemy kłopotów - powiedział Rogue.
  Skóra Sereny zbladła
  - Radzę wam zawrócić, póki macie czas. Nie chcecie zobaczyć mnie w akcji.
  - Natsu jest moim przyjacielem, w życiu bym go nie skrzywdził - bronił się Sting.
  Jej oczy się zmieniły.
  - S-sting! - wyjąkał przestraszony Lector - Boję się!
  - Nie bój się, Lector, poradzę sobie z nią.
  Jej włosy stały się czarne.
  - Zobaczymy.
  - Proszę, daj nam przejść - powiedział Rogue.
  Wyrosły jej kły.
  - Musicie mnie pokonać.
  - Nie mamy wyboru - powiedział Sting.
  Pojawiły się szpony.
  "Kim ona jest?" - pomyślał przerażony Rogue - "Przed chwilą wyglądała niewinnie."
Obaj Smoczy Zabójcy byli zmieszani i przestraszeni. Ta słodka dziewczyna była takim demonem?
  Serena chciała jednocześnie obronić swoich przyjaciół i trzymać w ryzach swoją moc. Jednak im dalej zachodziła przemiana, tym było jej trudniej. Czuła, że jej wola słabnie.
  "Nie! Jeśli osiągnę całkowitą przemianą, stracę kontrolę!" - myślała - "Ale jeśli będę to powstrzymywać, to nie zdołam z nimi walczyć."
  Zastanawiała się, co miała zrobić. Postanowiła zaryzykować. Wyrosły jej skrzydła. W tym momencie straciła resztki świadomości. Poczuła silny strach i poczucie zagrożenia. Skierowała wzrok na Smoczych Zabójców i rzuciła się na nich. Zrobili szybki unik.
  - Okej, to nie są przelewki - uznał Sting - Trzeba uwolnić pełną moc.
  Jednak Serena nie zamierzała ich dopuścić do ataku. Machnęła skrzydłami i posłała ich w powietrze. Podleciała do nich i zaczęła ich szarpać swoimi szponami. Krzyki magów z Sabertooth rozdzierały powietrze.
  - Co to za potwór? Uciekaj, Sting! - krzyczał Lector.
  - F-fro się boi...
  Serena zachowywała się jakby straciła zmysły. Sting i Rogue już dosyć mocno krwawili, a cały czas dostawali porcje nowych ciosów.
  - Serena!
  Zatrzymała się. Ten głos podziałał na nią kojąco, uspokoił. Gdy go usłyszała, poczuła się bezpiecznie.
  "Natsu. Znowu to zrobiłam. Znowu kogoś skrzywdziłam zbyt mocno."
  Zanim się obejrzała, Wendy już leczyła rannych. Popatrzyła na swoje ręce. Całe we krwi. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Zaczęła wracać do swojej prawdziwej postaci.
  - Coś ty zrobiła... - szepnął Natsu - To nie są wrogowie.
  - Nie? - spytała Serena ze łzami w oczach.
  - Stali się dobrzy - poinformował Gajeel.
  Serena podeszła do rannych i uklękła obok nich.
  - Przepraszam. Mogłam wam uwierzyć. Nie sprawiłabym wam tyle bólu - łkała.
  Jej łzy padały na poszarpany tors Stinga, częściowo wyleczony przez Wendy. Rany niespodziewanie zaczęły się zasklepiać. Serena zdziwiła się na ten widok. Jego rany natychmiast się wyleczyły. Następnie pochyliła się nad Rogue i pozwoliła łzom płynąć. Stało się to samo. Przestali ciężko oddychać i spojrzeli na zapłakaną Serenę.
  - Czyżby ten potwór miał jednak ludzkie uczucia? - spytał Sting, lekko się uśmiechając.
  - Chciała obronić przyjaciół, a to bardzo ludzkie - uznał Rogue.
  - Racja - Sting wyszczerzył się szeroko.
  Wtedy serce Sereny drgnęło, a ona sama oblała się rumieńcem.

piątek, 10 października 2014

6. Głos sumienia

  - To bardzo niepokojąca sprawa - powiedział Makarov.
  - Właśnie. Nie wiemy co z tym fantem zrobić - rzekła Erza.
  Serena stała i gapiła się w podłogę. Wiedziała, że jest dla nich ciężarem. Ta myśl bardzo ją przytłaczała. Miała w sobie zabójczą moc, której nawet nie potrafiła kontrolować.

  Nastała noc. Serena jak ostatnio spała u Lucy. Nagle obudziła się w środku nocy. Zauważyła, że Heartfilia też nie śpi. Podeszła do niej.
  - Spokojnie. Ja dotrzymuję obietnic - powiedziała Serena.
  - A-ale o co chodzi? - spytała zmieszana Lucy.
  - Obiecałam ci, że kiedy się zemszczę, to odejdę.
  - Ale nie myślałam, że mówisz poważnie.
  - Magowie Fairy Tail zawsze mówią poważnie. Może nie należę do waszej gildii oficjalnie, ale czuję się jedną z was. Byliście dla mnie jak rodzina przez te kilka dni. Pożegnaj ode mnie resztę.
  - Czekaj! - krzyknęła Lucy, lecz Serena wyskoczyła przez okno i pobiegła w ciemną noc.
  "Ja... ja nie chciałam" - pomyślała Lucy.

  Następnego dnia wszyscy w gildii mieli wspaniałe nastroje. Oprócz Lucy.
  - Hej, Lucy! - wesoło powiedział Natsu - Gdzie jest Serena?
  - Ona... zaraz przyjdzie.
  - Aha. A dlaczego masz taką minę?
  - Aaa, to... źle spałam.
  W tym czasie Sho dumnie pokazywała swój znak Fairy Tail na karku.
  - Gajeel! Będziesz moim partnerem na zawszeee!
  Levy i Lily patrzyli na nią z żądzą krwi w oczach.
  - Ta Serena to prawdziwy mężczyzna! - krzyczał Elfman.
  - W takim razie to najmniej męski mężczyzna na świecie - powiedział Gray.
  - Twoje ciuchy - szepnęła Mirajane.
  - Aaa!
  - Gdzie jest Serena? Musimy z nią porozmawiać na temat jej mocy - powiedziała Erza.
  - Erza... - powiedziała Lucy cicho - Ona już nie wróci...
  - Dlaczego? Stchórzyła? - pytał Gajeel.
  - Nie! - krzyknęła histerycznie Lucy, zanosząc się płaczem - To moja wina! To wszystko przeze mnie!
  - Jak to? - zdziwił się Natsu.
  - Bo wy... zachowywaliście się, jakby ona była najważniejsza... I ja jakimś cudem wyczułam mrok w jej duszy... Pewnie dlatego, bo władam Magią Gwiezdnych Duchów. Uprzedziłam się do niej, a ona zauważyła moją niechęć. Obiecała mi, że gdy dokona zemsty, opuści Fairy Tail raz na zawsze.
  - L-lucy... - powiedziała Levy - Jak mogłaś coś takiego zrobić?
  - Przepraszam... Nie wiedziałam, że ona mówiła poważnie...
  - Gajeel, Wendy! - krzyknął Natsu - Może jeszcze nie jest za późno, by złapać jej trop!

  Serena nie mogła powstrzymać łez. Opuściła swoją rodzinę. Czuła się niechciana. Chciała nawet zawrócić, przeprosić i życ ze swoją rodziną. Ale cóż miała począć? Mag Fairy Tail zawsze dotrzymuje słowa...
  - Ej, Rogue! Nie musimy się tak spieszyć!
  - Musimy, jeśli chcemy dotrzeć tam jeszcze jutro, Sting.
  - Fro też tak myśli!
  Spojrzała prosto przed siebie i ujrzała dwóch mężczyzn z kotami.
  "Wszędzie koty, to jakaś paranoja" - pomyślała.
  - Nie mogę się doczekać, aż znów zobaczę Natsu - wesoło powiedział blondyn nazwany Stingiem.
  "Natsu?"
  - Stop! - rozkazała.
  Mężczyźni zatrzymali się. Zdziwionym wzrokiem popatrzyli na Serenę.
  - Kim jesteście? Czego chcecie od Natsu?
  Obcy popatrzyli po sobie.
  - Jestem Sting Eucliffe, a to Rogue Cheney. Nigdy o nas nie słyszałaś?
  - To wy? Bliźniacze Smoki z Sabertooth?
  - A ty kim jesteś?
  - Kimś, kto nie pozwoli wam przejść dalej!

czwartek, 9 października 2014

5. Z piekła rodem

  - Serena! - wrzasnął Natsu.
  - Wiedzieliśmy, że wrócisz - powiedział jeden z wrogów.
  - Na co jestem wam potrzebna? Czemu chcecie mnie zabić? - pytała Serena.
  - Zabić? Ależ skąd... W każdym razie nie teraz. Potrzebujemy twojej mocy... Sereno, Upadły Aniele.
  - Upadły Aniele? - zdziwiła się Erza.
  - Dziecię Lucyfera, Diabelskie Nasienie, Gwiazda Śmierci... Jest na to wiele nazw.
  - Jakiej mocy? Nie mam żadnej mocy - protestowała Serena.
  - Najwyraźniej o niej nie wiesz. Masz ją głęboko w sobie. Chcemy posiąść tę moc.
  - O ile ci na to pozwolimy - pięść Natsu zapłonęła.
  - Próbuj śmiało. Ta magiczna klatka została aktywowana, gdy Dziecię Lucyfera weszło pomiędzy aktywujące lakrymy. Tą magię może złamać tylko użytkownik. Tylko ja!
  - W takim razie cię zniszczymy - ciało Laxusa naelektryzowało się.
  - Spróbujcie, jeśli potraficie.
  Naraz magowie Fairy Tail rzucili się do ataku. Wszystko jednak odbijało się echem. Ryk Żelaznego Smoka został skierowany przez wroga w Laxusa, który był zmuszony zmienić pozycję i został zaskoczony atakiem innego napastnika. Erza użyła Zbroi Niebiańskiego Koła, ale to też zawiodło. Natsu próbował zniszczyć magiczne więzienie, jednak został zaatakowany przez trzech wrogów. Sho zmieniła się w sokoła i próbowała mu pomóc, ale została trafiona magią przeciwnika. Wszyscy, magowie leżeli na podłodze, z trudem oddychając. Lider zakapturzonych zaśmiał się.ry
  - Ha ha ha! Najsilniejsi magowie Fairy Tail - leżą pokonani! Teraz oglądajcie przedstawienie! Zaraz okradnę waszą przyjaciółeczkę z całej mocy! Najpierw jednak muszę ją wydobyć. Patrzcie i płaczcie, Fairy Tail!
  Położył ręce na ścianie więzienia i uwolnił swoją magię, która trafiła Serenę.
  - Aaaaa! - krzyknęła z bólu.
  - Serena! Natsu próbował się podnieść, jednak wróg silnym ciosem powalił do spowrotem na ziemię.
  - Bracia! - wołał przywódca - Wkraczamy w nową erę. Staniemy się silniejsi od samego Zerefa!
  Rozległy się okrzyki radości. Przywódca uwolnił jeszcze więcej magii i przyspieszył proces wydobywania mocy Dziecięcia Lucyfera. Wygląd Sereny zaczął się zmieniać. Jej blada skóra stała się całkowicie biała, włosy poczerniały, oczy stały się czerwone z pionowymi źrenicami. Wyrosły jej kły i szpony. Najdziwniejsze jednak były... czarne anielskie skrzydła. Magowie patrzyli na to ze strachem. Ta łagodna, bezbronna Serena... zmieniała się w potwora.
  - Gotowe. Muszę jednak trochę odpocząć, bo wysysanie magii zabiera o wiele więcej energii.
  Serena, a raczej jej inna forma, siedziała zdezorientowana w więzieniu.
  "Co się dzieje? - myślała - "Czemu czuję taki ból? Co oni chcą ze mną zrobić? Chcą mnie zabić? Nie... Nie pozwolę im na to. Nie pozwolę!"
  Ogarnęła ją furia. Miotała się na wszystkie strony jak zwierz w potrzasku. Gdy doszła do wniosku, że to nie działa, poczuła jeszcze większy gniew. Podświadomie użyła magii. Przywódca wrogiej gildii był przerażony. Widział, że więzienie długo nie wytrzyma.
  - Atakujcie, bracia! Ona nie może się wydostać! - krzyczał desperacko.
  Wrogowie próbowali podtrzymać więzienie, jednak moc Sereny okazała się silniejsza. Z łatwością je zniszczyła. Wstała, rozkładając powoli skrzydła. To był upiorny widok. Jej czerwone oczy z nienawiścią patrzyły na zakapturzonych magów.
  - Dziecię Lucyfera wymknęło się nam spod kontroli - szepnął lider - Zabić ją!
  Serena uśmiechnęła się szyderczo. Machnęła skrzydłem w stronę wrogów i stworzyła silny strumień powietrza, który zdmuchnął ich na drugi koniec pokoju. Podleciała do nich, zamierzając rozszarpać ich swoimi szponami.
  - Nie! - krzyknął Natsu.
  Serena skierowała swój dziki wzrok na niego.
  - Sereno - kontynuował - Nie jesteś sobą. Nie zabiłabyś ich. To cię opętało. Musisz to przezwyciężyć.
  Jej źrenice stały się normalne. Natsu uznał to za dobry znak.
  - Pokonaj tego demona. Dla nas.
  Serena spojrzała na zakapturzonych i zawarczała złowrogo. Cofnęła się jednak o kilka kroków. Wrogowie uciekli.
  - Jestem z ciebie dumna - Erza ostrożnie podeszła do Sereny i delikatnie objęła ją ramionami.
  Widocznie to pomogło, bo Serena zaczęła wracać do swojej prawdziwej postaci.
  - To było.. ekstra! - wykrzyknęła Sho.
  - To było straszne - Serena opadła na kolana, drżąc - Czułam się tak, jakbym była manipulowana przez kogoś.
  - Ale miałaś zarąbiste skrzydła!
  - Przecież ty się zmieniasz w zwierzęta, też możesz.
  - Ale ty zachowujesz przy tym ludzką postać!
  - Pogadacie później - wtrącił Laxus - Razem z dziadkiem musimy zastanowić się, co dalej

środa, 8 października 2014

4. Misja

  - Wiesz, ile ja cię szukałam? - spytała Sho - Byłam na misji podczas bitwy pomiędzy Phantom Lord i Fairy Tail. Wszystko mnie ominęło. Wiesz, jakieś obowiązki należą do Maga klasy S. Tak więc szukałam cię, szukałam, bo przecież nasza gildia po tym się rozpadła i co ja biedna miałam zrobić? Pozostało mi tylko cię szukać, stary, czemu mnie nie powiadomiłeś, że dołączyłeś do Wróżek? O, siema Juvia, ciebie też dawno nie widziałam...
  - Sho.
  - ...tyle miesięcy spędzonych na szukaniu was. Po tym zdarzeniu na Tenroujimie bardzo się martwiłam, myślałam, że załatwiła was ta Acnologia, grr, gdybym ją dostała w swoje ręce...
  - Sho.
  - ...ale na szczęście żyjesz i słyszałam, że wygraliście Wielkie Igrzyska Magiczne, jestem pod wrażeniem. Kiedy już staniesz się sławnym magiem, Gajeel, to weź mi załatw jakieś autografy od tych większych sław...
  - Sho! - nie wytrzymał Gajeel.
  - Co?
  - Zamknij dziób.
  - Gajeel, ranisz mnie.
  - Kim ona jest? - spytała podejrzliwie Levy.
  - Nieważne, kim ona jest, zajmijmy się naszą misją - powiedziała zniecierpliwiona Serena.
  - Misja? - spytała podekscytowana Sho - Jaka misja? Gdzie? Mogę iść? Proszę, proszę, proszę!
  - Ja na nią nie idę, Mistrz mnie nie wskazał - poinformował Gajeel.
  - No właśnie miałem cię wyznaczyć, zanim ona tu nie wparowała - rzekł Makarov.
  - Ooo, to postanowione! - wykrzyknęła Sho - Razem na misję, jak za dawnych lat!
  - Nie ufam jej - szepnęła Levy.
  - Ja wiem dlaczego - zaśmiała się Lucy.
  - Cicho!
  W tym czasie Gajeel opowiadał Mistrzowi o Sho.
  - To jest moja znajoma z Phantom Lord, Sho Darrow. Ona jest niegroźna, może trochę dziwna, ale była u nas Magiem klasy S.
  - Dobra, niech pójdzie z wami - odrzekł Mistrz.
  - Taaak! Obiecuję, że będę grzeczna! - wołała Sho.
  - No to w drogę - uradował się Natsu.
  Wyszli z gildii w bojowych nastrojach.
  - Ooo, a kim jest ten słodki czarny koteek? - spytała Sho.
  - Nazywam się Lily, jestem partnerem Gajeela i NIE JESTEM SŁODKI!
  - Gajeel, zastąpiłeś mnie jakimś kotkiem? Och... Gajeel, Gajeel, Ga... - spojrzała na Laxusa.
  Zamilkła, cały czas się w niego wpatrując.
  - Chyba ją trafiło - szepnął Natsu do Gajeela.
  - Więcej spokoju dla mnie - uznał Żelazny Zabójca.
  - Idziemy chyba w złym kierunku - zauważyła Erza.
  - Bo idziemy na stację kolejową - odparła Serena - Kilka dni zajęło mi przyjście tutaj.
  Natsu i Gajeelowi momentalnie zrzedły miny. Próbowali grać twardych, ale w pociągu dopadła ich choroba lokomocyjna.
  - L-la... Laxus... - wyjąkał Natsu - N-nie wiedziałem, że ty też na to cierpisz...
  - Z-zamknij ryj, ciołku.
  "Laxus" - pomyślała Sho - "Cóż za piękne imię"
  - Natsu, mam ochotę na rybkę - marudził Happy.
  Każdy był zajęty swoimi sprawami. Do czasu, aż pociąg nie dojechał na miejsce.
  - Mój do stoi na obrzeżach miasta, niedaleko lasu - poinformowała Serena.
  - Ile czasu zajmie nam dojście? - spytała Erza
  - Jakieś pół godziny.
  - Szybciej będzie, jak polecimy - zaproponował Lily.
  - Dobry pomysł - przyznała Erza - Ja użyję zbroi, Lily weźmie Gajeela, Happy - Natsu... a Laxus, Serena i Sho?
  - Jestem Zabójcą Smoków Błyskawicy - Laxus przewrócił oczami - to dla mnie żaden problem.
  - A ja władam Magią Przejęcia. Umiem zmieniać się w zwierzęta. Z łatwością zabiorę Serenę. - powiedziała Sho.
  - W takim razie do dzieła! - wykrzyknął Natsu.
  Po kilku minutach wszyscy stali już przed ruiną domu Sereny. Dach był już cały zawalony, ściany ledwo się trzymały.
  - Wchodzę - powiedziała Serena.
  Przeszła przez dziurę, w której już nie było drzwi. Poszła prosto do byłego pokoju jej ojca. Za nią weszli członkowie Fairy Tail i Sho.
  Serena zbliżała się do miejsca, w którym kiedyś leżało ciało Jamesa Rodrigueza. Podeszła bliżej...
  Nagle znalazła się w magicznej klatce. Przyjaciele pobiegli jej na pomoc, jednak klatkę otoczyli ludzie w kapturach...

wtorek, 7 października 2014

3. Dom jest tam, gdzie serce twoje...

  - Natsu, jak mogłeś o mnie zapomnieć?!
  - Przepraszam, Happy, to się już nie powtórzy.
  Towarzysze weszli do budynku gildii.
  - Co? Impreza już się skończyła? - zdziwił się Natsu.
  Wszyscy spali na podłodze i na stołach. Tylko jedna osoba stała pomiędzy nimi.
  - Jakby nie patrzeć, jest już noc - stwierdziła ironicznie Serena.
  - Natsu, kim jest ta wredna dziewczyna? - spytał Happy.
  - Jeśli wkurzysz mnie bardziej... STANĘ SIĘ TWOIM NAJGORSZYM KOSZMAREM.
  - Straszna! - Happy schował się za Natsu.
  Chłopak podszedł do Sereny.
  - Nie rozumiem czemu się tak zachowujesz - powiedział - Chcemy ci pomóc, a ty traktujesz nas jak wrogów.
  - Mam padać przed wami na kolana?
  - Nie, wystarczy zwykła wdzięczność.
  - Za co mam być wdzięczna? Gdyby nie magowie, moi rodzice żyliby nadal!
  - Nie wrzucaj nas wszystkich do jednego worka - ktoś powiedział.
  - Dla mnie wszyscy jesteście tacy sami, Erzo.
  - Nie oskarżaj nas o śmierć twoich rodziców! - nie wytrzymała Scarlet - Wiem, że jest ci ciężko - dodała łagodnie po chwili - Ale musisz się podnieść. Jeśli nikt ci w tym nie pomoże, to możesz się potknąć i wpaść w jeszcze większą ciemność. Pozwól sobie pomóc.
  - Tak! - dodał Natsu - My nie zostawiamy swoich przyjaciół!
  - Przyja... ciół? - wyjąkała Serena.
  - A co, nie jesteś naszą przyjaciółką? - usłyszała głos Graya.
  Odwróciła się i ujrzała wszystkich członków Fairy Tail, którzy z zaciętością na nią patrzyli. Znała ich imiona, przedstawiali jej się. Wendy i Charla, Gajeel i Lily, Shadow Gear, Raijinshuu, Mistrz... Oni... uważali ją za przyjaciółkę.
  Poczuła coś, czego nie czuła nigdy wcześniej. To było niewątpliwie miłe uczucie. Było jej tak ciepło na sercu. Czuła się jak w domu. Rozpłakała się na dobre.
  - Hej, nie płacz - powiedział Natsu - Co się stało?
  - Nie... nie o to chodzi - chlipała Serena - Jesteście dla mnie tacy dobrzy, chociaż nawet mnie nie znacie...
  - Sereno - rzekł Makarov - w twoich oczach widać, że jesteś dobrym człowiekiem. Może trochę zagubionym, ale na pewno nie złym.
  - Dziękuję, Mistrzu.
  - Wszystko ładnie i pięknie, ale chciałbym już iść spać - marudził Gajeel.
  - Racja - przyznała Levy.
  - Chwila, moment - powiedział Gray - Ale gdzie będzie spać Serena?
  - Niech śpi u Lucy - zadecydowała Erza.
  - Coo? Czemu u mnie?
  - Ktoś tu sprzeciwia się Erzie - śpiewał Happy.
  - Wcale nie! - Lucy kopnęła go tak, że wyleciał przez okno w dal.
  - Happy! - wrzasnął Natsu - Dopiero co go przyprowadziłem! - znów wybiegł z gildii.
  - Wracając do tematu, już postanowiłam, że Serena będzie u ciebie spać - powiedziała Erza.
  - Ech, jak chcesz - westchnęła Lucy.
  Lucy i Serena wyszły z gildii i poszły w kierunku domu Heartfilli.
  "Pomóżmy Serenie, dbajmy o Serenę, Serena, bla, bla, Serena... Mam tego dość!" - myślała wściekła Lucy.
  - Nie lubisz mnie, prawda? - spytała Serena.
  - Eee, to nie tak... - odparła zaskoczona Lucy.
  - Powiedzmy sobie szczerze. Nie zamierzam ci się narzucać.
  - Ale...
  - I wcale nie prosiłam o litość. Widzę tą zazdrość w twoich oczach, tą nienawiść. Ale obiecuję ci - kiedy tylko dokonam mojej zemsty, odejdę.
  Zszokowana Lucy nie wiedziała co powiedzieć. Nie mogła zaprzeczyć, ani też potwierdzić. Resztę drogi przeszły w milczeniu. Po powrocie od razu położyły się spać.

  Rano w gildii wszyscy zastanawiali się, jak wytropić tajemniczych magów. Wszyscy doszli do tego samego wniosku - trzeba pójść do miejsca, w którym to się zaczęło. Mistrz Makarov wyznaczał grupę, która miała tam iść.
  - Razem z Sereną pójdą: Natsu, Erza, Laxus i...
  Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Stała w nich jakaś dziewczyna.
  - Kopę lat, Gajeel! - powiedziała - Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o starej, dobrej znajomej.
  Wszystkich zamurowało. Całe Fairy Tail wpatrywało się w dziewczynę.
  - Sho... - Gajeel uśmiechnął się drwiąco.

poniedziałek, 6 października 2014

2. Cień

  "Czemu ja się na to zgodziłam?" - pomyślała Serena.
  Patrzyła z poirytowaniem na Natsu wszczynającego kolejną bójkę z Grayem i na Lucy próbującą ich uspokoić. Spojrzała w jasne niebo. Gdzieś tam w górze byli jej rodzice. Zawsze chcieli, żeby znalazła prawdziwych przyjaciół. Ale ona zawsze była inna, aspołeczna.
  - Zaraz czy przywalę, bałwanku!
  - Próbuj szczęścia, fajerwerko!
  - Nie bądź taki pewny siebie, zboczeńcu!
  Czuła, że zaraz wybuchnie. Jak można wytrzymać z takimi debilami?
  - Uspokójcie się! - wołała Lucy.
  Erza najwyraźniej też miała dość tego wrzasku. Zgromiła obu magów wzrokiem, co podziałało natychmiastowo.
  Jednak po kilku minutach cisza stała się niezręczna. Lucy nerwowo spoglądała to na chłopców, to na Erzę. Natsu i Gray posyłali sobie mordercze spojrzenia. Serena żwawym krokiem podążała za Scarlet.
  - No to... - zaczęła Lucy - może opowiesz nam coś o sobie?
  - Wiecie o mnie tyle, ile powinniście - odpowiedziała oschle Serena.
  - To powiedz nam chociaż jak wyglądali magowie, którzy zaatakowali twoją rodzinę. I jak przed nimi uciekłaś - dociekał Gray.
  - Nie wiem jak wyglądali. Mieli peleryny i byli zakapturzeni. Nie mogłam nawet dostrzec emblematu gildii. To się stało w nocy. Obudziła mnie mama. Powiedziała, że jesteśmy w niebezpieczeństwie i kazała mi uciekać. Odepchnęłam ją i pobiegłam do pokoju taty. On... - przerwała.
  Zapanowała głucha cisza. Słychać było tylko ich kroki. Nawet wiatr ucichł.
  - Co? Co się z nim stało? - dopytywał Smoczy Zabójca.
  - To chyba oczywiste, Natsu - jadowicie stwierdziła Lucy.
  - On... - kontynuowała Serena - On był już martwy. A oni stłoczyli się wokół niego. Stałam wmurowana. Wtedy moja mama użyła Magii Powietrza...
  - Twoja mama używała magii? Czyli ty też? - spytał Dragneel.
  - Natsu! - skarcili go przyjaciele.
  - Przepraszam.
  - Nie, nie jestem magiem. Jak już mówiłam, moja mama użyła Magii Powietrza, żeby choć na chwilę zablokować wrogów. Ja w tym czasie wybiegłam z domu. Uciekałam najszybciej jak potrafiłam. Usłyszałam krzyki mojej matki, które szybko ucichły. Zrozumiałam, że ją zabili. Wbiegłam do lasu. Przedzierałam się między drzewami. Schowałam się w krzakach i tak trwałam do rana. Potem wędrowałam, aż trafiłam na was.
  - Masz szczęście - stwierdziła Erza - akurat wracaliśmy z misji.
  - Nie prosiłam o pomoc.
  - Potrzebowałaś jej.
  - Sama dałabym sobie radę!
  - Chyba umrzeć z głodu - zażartował Natsu.
  - Nie jesteś ani trochę śmieszny!
  - Spokój! - krzyknęła Erza - Jesteśmy na miejscu.
  Zajęci kłótnią Serena i Natsu nie zauważyli budynku gildii. Dziewczyna spojrzała na niego.
  "Jeszcze więcej obrzydliwych magów" - pomyślała.
  Erza spojrzała na Serenę.
  "Dlatego nienawidzi magów. Obwinia ich wszystkich za śmierć swoich rodziców" - stwierdziła.
  - Wróciliśmy! - obwieścił wszystkim Natsu.
  - Witajcie w domu! - uśmiechnęła się kelnerka z długimi białymi włosami.
  - A kim jest ta dziewczyna? - spytał blondyn z blizną na oku.
  Czwórka przyjaciół opowiedziała historię Sereny. Wszyscy byli zdumieni i ze współczuciem na nią patrzyli. Ta natomiast spoglądała gdzieś w przestrzeń. Nie lubiła być w centrum uwagi.
  - Chwila - przerwała dziewczynka z białym kotem na rękach - A gdzie się podział Happy?
  - Happy! - zawołał Natsu niespodziewanie - Chyba go zostawiłem przy straganie z rybami w innym mieście!
  Wyleciał z gildii tak szybko, aż się za nim kurzyło. Wszyscy wybuchli salwą śmiechu, jednak chwilowo posmutnieli, przypominając sobie o Serenie.
  - To niewątpliwie straszna historia - odezwał się niski dziadek - Zajmiemy się tym jutro. A tymczasem... IMPREZA!
  Zapanowała wrzawa. Wszyscy natychmiast ożywili się i zaczęli się bawić. Tylko Serena stała z boku.
  "W tej gildii panuje taka radość. Ja tu nie pasuję. Nie uśmiecham się. Nie czuję szczęścia. Tak się od nich różnię... Jestem tu tylko chmurą, która ma zamiar przesłonić słońce. Jestem cieniem w Fairy Tail."

Strony