czwartek, 30 kwietnia 2015

32. Lethal Poison

  - Gdzie ty coś widzisz? - spytała Sho - Tu niczego nie ma.
  - Ale powinno być - zaprotestowała Serena.
  - Nie dramatyzuj, tylko się skup - Laxus przewrócił oczami - To jest w pewnym sensie twoja gildia. Musisz jakoś wyczuwać jej magię.
  "Facet ma rację" - pomyślała Rodriguez.
  Zamknęła oczy. Na początku nie czuła nic. Próbowała się skupić. W końcu uwagę jej zwróciły pewne specyficzne drgania powietrza. Nie, nie powietrza. To była jakaś magia. Najwyraźniej ją wołała.
  - Czuję coś - przyznała Serena - Jest blisko.
  Nadal z zamkniętymi oczami, szła w kierunku przywołującej ją magii. Nim się spostrzegła, natrafiła dłonią na coś twardego. Głaz.
  - Ta magia wydobywa się stąd. I jest mroczna.
  - Łaaaał - w głosie Sho dało się wyczuć sarkazm - Przeszliśmy taki kawał drogi, aby znaleźć złowrogi kamień. Wspaniale.
  - Nie. To nie to... Ten kamień coś... chroni.
  Serena oglądała głaz ze wszystkich stron. Nie widziała nic dziwnego. Jednego jednak była pewna. Ta tajemnicza magia ją wołała. Dziewczyna postanowiła odpowiedzieć na to wołanie.
  Skupiła trochę mocy magicznej w swojej dłoni, którą otoczyła czarna poświata. Przyłożyła ją do kamienia i...
  "Kto jest wrogiem, który będzie pokonany jako ostatni?"
  - Aaaa! - Serena odskoczyła od głazu - Ten kamień do mnie mówi!
  - Co? Ja nic nie słyszałem - Laxus zmarszczył brwi.
  - O nie! Złowrogi kamień przemówił! - Sho dalej robiła sobie żarty - Co mi powiesz, złowrogi kamieniu? - teatralnie przyłożyła rękę do ucha.
  - To nie jest śmieszne - Serena przełknęła ślinę - Ten kamień na serio coś do mnie powiedział... Nie zwróciłam uwagi na jego słowa, byłam trochę zszokowana. Ale posłucham go jeszcze raz.
  Dziewczyna ponownie uwolniła moc i przyłożyła dłoń do kamienia. Po raz drugi rozległ się tajemniczy głos.
  "Kto jest wrogiem, który będzie pokonany jako ostatni?"
  Serenie te słowa coś przypominały. Wytężyła umysł, aby domyśleć się, co to było. To było w jakiś sposób powiązane z jej przybranymi rodzicami.
  "O co chodzi?" - pomyślała - "Wiem, że znam odpowiedź..."
  Olśniło ją. Otworzyła szeroko oczy, aby po chwili znów je zmrużyć. Pamiętała.
  Jej mama często dzieliła się z nią poznanymi cytatami i sentencjami. Przekazywała jej różne poznane przez siebie mądrości. Ten cytat też się tam znajdował. Wrogiem, który będzie pokonany jako ostatni, jest...
  - Śmierć - powiedziała Serena.
  Wtedy głaz się przesunął. Oczom magów ukazało się zejście w głąb ziemi.
  - Dobra, teraz to mnie trochę zamurowało - przyznała Sho.
  - Jak to zrobiłaś? - zdziwił się Laxus.
  - Nieważne - szepnęła Serena i dodała głośniej - Wchodzimy. Trzymajcie się w ukryciu i bądźcie cicho.
  Magowie zeszli po kamiennych schodach. Korytarz był dosyć ciasny i oświetlony masą pochodni. Serena czuła się jak w klatce. W razie czego, droga ucieczki była tylko jedna.
  Szli tak jeszcze przez chwilę, aż doszli do masywnych drzwi.
  - No świetnie - marudziła Sho.
  - Przygotujcie się - powiedziała pewnie Rodriguez - Jeśli ktoś za nimi jest, to nie będzie zbyt przyjemnie.
  Przełknęła ślinę i popchnęła drzwi. Ostrożnie zajrzała do środka. Pomieszczenie było puste. Znaleźli się w jakiejś sali. Nie wyglądała ona jednak jak w typowej gildii. Ściany były szmaragdowo zielone, całe w złotych, ozdobnych ornamentach. Wszystko było oświetlone dzięki żyrandolowi ze świeczkami. Przed magami znajdowały się dwa korytarze.
  - No nie - jęknęła Serena - Chyba musimy się rozdzielić.
  - Jak to? - zdziwiła się Sho - Przecież chyba możesz nadal wyczuć tą magię, tak?
  - Ale ta magia nie musi koniecznie oznaczać, że znajdę coś, co powie mi o moim pochodzeniu. Równie dobrze może pochodzić od członków tej gildii.
  - Okej. To może ja pójdę z Laxusiem, a ty pójdziesz sama? Jesteś silna, więc powinnaś sobie poradzić.
  - Laxusiem?! - obruszył się mężczyzna.
  - Nie ma sprawy - Serena się zgodziła - Wejdę w korytarz po prawej, wy pójdźcie na lewo. I jeszcze jedno - mocno przytuliła towarzyszy - Uważajcie na siebie.
  - Jesteśmy magami klasy S, skopiemy tyłek komu trzeba, nie musisz się martwić - Darrow puściła oko przyjaciółce.
  - Świetnie. Starajcie się jednak nie ujawniać. Walczcie tylko w ostateczności. No to... do dzieła.
  Dziewczyna weszła w korytarz po prawej. Wystrój za bardzo nie różnił się od tego w wielkiej sali. Rozglądała się wokół, jednak nic nie przykuło jej uwagi.
  Bała się. Zawsze była osobą, która boi się nieznanego. Jeśli jej życie było spokojne, nienawidziła tego zmieniać. Ale bezczynne stanie w miejscu nie pomoże jej w znalezieniu silniejszej magii.
  "Potraktuj to jako grę" - mówiła do siebie w myślach - "Jeśli zdobędziesz to, czego szukasz, wygrasz ją. Jeżeli coś jednak pójdzie nie tak..."
  Potrząsnęła głową. Nie chciała nawet dopuszczać do siebie takiej myśli. Była wściekła na siebie, bo strach przejmował nad nią kontrolę. Niedoczekanie!
  Zauważyła, że korytarz się kończy. U jego kresu ujrzała coś na kształt szyby. Nie była ona jednak przezroczysta, wyglądała trochę jak lód. Lekko przyspieszyła, po czym gwałtownie się zatrzymała. W cieniu siedziała zakapturzona postać. Nie zauważyła jej wcześniej.
  Postać zaczęła się śmiać. Nie był to jednak jakiś złowieszczy chichot, ale całkiem przyjacielski śmiech. Serena przyjęła postawę bojową.
  - No, no - usłyszała męski głos - Nie miałem pojęcia, że jeszcze kiedykolwiek tu wrócisz, Upadły Aniele.

  - Mam jakieś złe przeczucia - martwiła się Sho.
  - To był twój pomysł, żeby iść ze mną - mruknął Laxus.
  - Wieeem, ale...
  - Nie martw się. Serena to duża dziewczynka, da sobie radę. Jeśli w walce jest tak mocna jak w gębie, to nie powinna mieć żadnego problemu z wrogami.
  - Obyś się nie mylił.

środa, 29 kwietnia 2015

31. Harmonia

  Cała trójka magów szła w milczeniu. Dla Sho ta cisza była strasznie krępująca, jednak nie miała pojęcia, jak mogłaby ją teraz przerwać. Wszystko, co chciała powiedzieć, było bezsensowne albo nieadekwatne do sytuacji.
  Spojrzała na swoją dłoń. Co jej wcześniej strzeliło do głowy? Dlaczego uderzyła własną przyjaciółkę? Dla chłopaka? Westchnęła cicho i podniosła głowę. Serena żwawym krokiem szła z przodu.
  - Serena...
  - Co? - spytała Rodriguez głosem całkowicie wypranym z emocji.
  Jej ton trochę przeraził Sho. Odkąd się znały, jeszcze nigdy nie widziała, aby jej przyjaciółka się tak zachowywała. Była strasznie oschła. Kiedy do wiadomości Sho dotarło, że to po części jej wina, jej podbródek zaczął się trząść, a pojedyncza łza spłynęła po policzku. Podbiegła do Sereny i złapała ją za rękę.
  - Ja... przepraszam... - jej spokojny głos nagle przerodził się w głośny szloch - Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
  Dziewczyna osunęła się na kolana i zakryła twarz dłońmi. Serena nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Przykucnęła przed Sho i mocno ją przytuliła.
  - Nie... to ja przepraszam - zaczęła - Czasem rzeczywiście zachowuję się wrednie. To nie twoja wina, że nie docierają do mnie żadne argumenty. Ciebie też przepraszam, Laxusie. Musisz wiedzieć, że jeśli się z kimś droczę, to w ten sposób okazuję mu sympatię. Jeśli kogoś naprawdę nie lubię, to z reguły nawet się do niego nie odzywam.
  Sho spojrzała na przyjaciółkę. Oczy błyszczały jej od łez. Serena zerwała się na równe nogi i krzyknęła:
  - Dobra, dosyć tego płaczu! Chcę, aby wróciła moja uśmiechnięta i głupiutka Sho! To jest rozkaz!
  - Tak, kapitanie! - humor Sho momentalnie się poprawił.
  - Rany, co ja z wami mam. Obie jesteście siebie warte - uznał Laxus.
  - Czy ty nigdy się nie uśmiechasz? - Dziecię Lucyfera przewróciło oczami.
  - Może mu pomożemy - zaczepnie spytała Sho.
  Obie dziewczyny spojrzały na siebie, a potem na Laxusa. Mężczyzna dostrzegł w ich oczach pewien złowrogi błysk. Przyjaciółki zbliżały się do niego powolnym krokiem. Wyciągnęły ręce do przodu i zaczęły charakterystycznie poruszać palcami.
  - Laaaxuuuus - brzmiały niczym zombie - Laaaaxuuuuus...
  - To nie czas na wygłupy - Dreyar cofnął się nieznacznie - Mówię coś do was! Hej! Mamy ważną misję do spełnienia! Za-zabierajcie te łapy ode mnie! Puszczajcie! PUSZCZAJCIE!
  Dziewczyny nic sobie nie robiły z krzyków Laxusa. Łaskotały go, aż w końcu zaczął się śmiać. To był dosyć niecodzienny widok. Po jakimś czasie Sho i Serena zmęczyły się zabawą. Laxus oddychał ciężko.
  - Łaskotki są dziwne - zauważyła Serena - Mimo, że się śmiejesz, to sprawia to więcej bólu niż radości.
  - Masz rację. To dziwne - uznała Sho.
  - Jak tak o tym pomyślę - zaczęła Rodriguez - to łaskotki są w pewnien sposób metaforą życia. Nawet jeśli boli, to i tak się śmiejesz. Nie chcesz pokazać swojej słabości.
  - Łał, ty to jak czasem coś powiesz... Chyba założę specjalny notatnik z "Mądrościami Sereny Rodriguez".
  Dziewczyny chichotały w najlepsze, a Smoczy Zabójca im się przyglądał. Były zupełnie różne. Jak Yin i Yang. To było jak najbardziej trafne. Sho symbolizowała Yang - dobro. Zakręcona, sympatyczna dziewczyna. Rozświetli nawet najbardziej ponury dzień i nigdy nie ma dość zabawy. Potrafi jednak być poważna. Serena za to jest jej przeciwieństwem, Yin - złem. Dosyć skryta i tajemnicza, z mroczną przeszłością. Jej moc też dokładnie tu pasuje. Ale jak chce, to umie się bawić. Razem doskonale się uzupełniają, tworzą Harmonię. Jeśli nie ma dobra, zło nie może istnieć i na odwrót. Kiedy jednej z nich zabraknie, naruszy Harmonię, co doprowadzi do tego, że któraś będzie musiała przejąć jej rolę. To poskutkuje drastyczną zmianą charakteru.
  "Przeciwieństwa się przyciągają" - pomyślał - "Są jak dwa idealnie pasujące elementy układanki."
  - Dobra, ruszamy się! - zarządziła Sho.
  - No cóż, jeszcze został nam całkiem spory kawał - powiedziała Serena.
  - I co z tego! I tak tam dojdę, choćbym miała paść ze zmęczenia!

  - Chyba zaraz padnę ze zmęczenia...
  Trójka magów szła nieprzerwanie przez półtorej godziny. Sho już powoli zaczynała odczuwać to na własnej skórze.
  - A nie mówiłam? - zachichotała Serena - Ech, szkoda, że nie ma tu Wendy. Szybko zniwelowałaby twoje zmęczenie.
  Magowie powoli mieli już dość tej wędrówki. Rodriguez próbowała zabić tą ciszę rozmową.
  - Hej, Sho, a dlaczego tak dokładnie udajesz takiego świra? Słyszałam od Gajeela, że jesteś całkiem inteligentna.
  - Nie okazuję tego, kiedy nie muszę - Darrow wzruszyła ramionami - Bycie głupim jest łatwiejsze. Kiedy ludzie widzą twoją inteligencję, to jej od ciebie oczekują. Nie uśmiecha mi się ciągłe spełnianie ludzkich oczekiwań.
  - Chcesz założyć notes z moimi mądrościami a nie dostrzegasz własnych?
  - Heh, no jakoś nie uważam swoich słów za coś super-mądrego.
  Serena spojrzała na wesołą towarzyszkę.
  "Czy ona na serio może być szpiegiem? Jest taka sympatyczna. I jej teoria na temat inteligencji jest całkiem sensowna. Więc dlaczego nie mogę jej w pełni zaufać?"
  - Jak długo jeszcze nam to zajmie? - znienacka spytał Laxus.
  - Hę? Co? A, tak - Serena wyciągnęła mapę - Według moich informacji Lethal Poison powinno być gdzieś... tutaj.

wtorek, 28 kwietnia 2015

30. Kłopoty na starcie

  Gdy nastał kolejny dzień, Serena i Levy opowiedziały w gildii wszystko, czego się dowiedziały. Każdy mag słuchał ich słów z niewątpliwym zainteresowaniem. Serena czuła coś dziwnego. Strach pomieszany z podekscytowaniem.
  - To odkrycie jest naprawdę niesamowite - uznała Erza - Nie wpadłam na to, kiedy czytałam tą legendę.
  - Legenda czy nie, musimy sprawdzić każdą ewentualność. Poza tym, nawet słowem mi o niej nie wspomniałaś - powiedziała Serena z wyrzutem.
  - Przepraszam. Nie wiedziałam, że to będzie takie ważne.
  - Skąd wiecie, że ta legenda jest oparta na faktach? Może jest po prostu wymysłem fanatyków Zerefa? - snuł przypuszczenia Makarov.
  - To akurat jedyny trop jaki mamy - westchnęła Levy.
  - Zgaduję, że zamierzasz się wybrać do Lethal Poison - powiedział Gray do Sereny.
  - Niesamowita dedukcja, Sherlocku - powiedziała dziewczyna sarkastycznie - Jasne, że zamierzam. I w przeciwieństwie do ciebie będę ubrana - znacząco popatrzyła na nagi tors maga.
  - O tak, misja! - Sho była uradowana.
  Powstała wrzawa. Każdy gadał tylko o wyprawie do Lethal Poison, wielu ludzi chciało się tam wybrać razem z Sereną.
  - Cisza! - wrzasnął Mistrz, a towarzystwo ucichło - Celem tej wyprawy jest jedynie zdobycie informacji! Nie chcemy zrobić tam bałaganu ani z nikim walczyć! Nie możemy przydzielić do tej misji osób, którym w głowie tylko rozwałka!
  Serena z powagą przyglądała się członkom gildii. Nie wiedziała, kto najlepiej nadawałby się do tej misji. To musiałby być ktoś, kto jest wprawiony w takich rzeczach jak tajna infiltracja, a także ktoś silny, kto mógłby z rozwagą walczyć, gdyby coś poszło nie tak.
  - Ja pójdę!
  Sho siedziała przy stole z wysoko podniesioną ręką. Jej spojrzenie pełne było determinacji, a lekki uśmiech nie schodził z twarzy.
  - Nie wiem, czy to najlepszy pomysł - zaprotestował Freed - Na tą misję powinien iść ktoś doświadczony, kto...
  - To ja niby nie jestem doświadczona? - spytała Darrow - Jestem magiem klasy S, potrafię przemienić się w zwierzę, którego moc posiadłam. Już wiele razy zakradałam się na terytorium wroga.
  "Dam sobie głowe uciąć, że ona teraz nie mówi o żadnej misji, tylko o szpiegowaniu Laxusa" - Serena, na przekór swojemu ponuremu nastrojowi, uśmiechnęła się pod nosem.
  Jednak po chwili znowu spochmurniała. A co, jeżeli chęć Sho do towarzyszenia Serenie w misji to też jakaś przykrywka?
  - Dobrze, zgadzam się - przemyślenia Rodriguez nagle przerwał Makarov - To wcale nie jest taki głupi pomysł. To będzie pierwsza prawdziwa misja, która przetestuje siłę naszych dwóch nowych członkiń. Ale dobrze by było, gdyby dodać jeszcze jedną osobę. Trójka magów - liczba wprost idealna do takiej misji.
  Serena znów się zamyśliła.
  "To musiałby być ktoś naprawdę silny, ale i inteligentny" - uznała - "Najlepiej byłoby dać kogoś, kto jest magiem klasy S."
  Mistrz najwyraźniej też tak pomyślał, ponieważ wysunął kandydaturę Erzy, Laxusa i Mirajane. Białowłosa od razu oznajmiła, że nie będzie brać udziału w tym przedsięwzięciu.
  - A więc zostali nam Laxus i Erza - oznajmił Mistrz - Ich moc jest na podobnym poziomie. Same zdecydujcie o swoim towarzyszu.
  "Laxus to kretyn. Nie mam najmniejszego zamiaru znosić go przez cały ten czas. A więc postanowione."
  - Wybieram E...
  - Laxus!
  Serena z wyrzutem popatrzyła na Sho, która wypowiedziała te słowa. Potem spojrzała na młodszego Dreyara i prychnęła z pogardą.
  - Nie lepiej byłoby wybrać Erzę? - dziewczyna spytała Sho.
  - Erza jest niewątpliwie potężna, trzeba przyznać - zaczęła Darrow - Jednak Laxus wydaje mi się odpowiedniejszy do tej misji. Erza jest typem dziewczyny, który świetnie nadawałby się do walki, ale nie jestem pewna, jakie ma doświadczenie z infiltracją. Laxus oprócz tego, że jest bardzo silny, ma też spokojny i cichy charakter, nie robi niepotrzebnego hałasu.
  "I mi się podoba" - dodała w myślach.
  - Erza na pewno poradziłaby sobie z taką misją! - Serena walczyła o swoje.
  - Nie pamiętasz już, że kilka dni temu chciałaś udowodnić mu ile jesteś warta? Teraz jest świetna okazja.
  Rodriguez przygryzła wargę. Sho miała trochę racji. Nie zmieniało to jednak faktu, że jej nastawienie do blondyna nie należało do najlepszych. Postanowiła jednak przystać na propozycję Darrow.
  - Niech będzie. Ale nie pozwalam naruszać mu mojej przestrzeni osobistej. I jak coś spieprzy, to zrobię z niego tarczę do rzutek.
  - Prędzej posłużysz jako cel dla moich piorunów, dziewczynko - odgryzł się Laxus.
  - Skąd my to znamy... - Lucy spojrzała na Natsu i Graya.
  - Nie kłóćcie się - poprosiła Sho - Teraz mamy być drużyną.
  - Laxus został dodany z twojej inicjatywy, wcale nie muszę być dla niego miła - syknęła Serena.
  - Dość już! - zarządził Laxus, najwyraźniej zdenerwowany naszym brakiem współpracy - Najlepiej obie się zamknijcie, bo działacie mi już na nerwy.
  - Laxusie... - zaczął Makarov.
  - Nie, dziadku, nie wtrącaj się. Mam z nimi do pogadania. Ale nie tutaj. Chodźcie, musimy poważnie porozmawiać.
  Członkowie gildii patrzyli niepewnym wzrokiem na wychodzącą z gildii trójkę magów. Bardzo się o nich martwili, ale ta kłótnia była ich sprawą i uznali, że powinni ją rozwiązać sami.
  Laxus, Serena i Sho szli w milczeniu. Smoczy Zabójca szedł z przodu z nieodgadnionym wyrazem twarzy, Dziecię Lucyfera z zaciętą miną na niego patrzyła, a użytkowniczka Magii Przejęcia obserwowała Laxusa ze smutkiem w oczach. Po jakimś czasie stanęli w miejscu.
  - No, dziewczynko - powiedział Laxus do Sereny - Wyżal się. Powiedz, co ci nie pasuje.
  - Ty mi nie pasujesz, nadęty bufonie. Na razie, niestety, jestem skazana na współpracę z tobą, ale jakoś nie mam ochoty wypalać z tobą fajki pokoju.
  - Jesteś naprawdę denerwująca.
  - Ach, tak? Powiedz mi...
  Plask.
  Zaskoczona Serena cofnęła się o kilka kroków i złapała za piekący policzek. Popatrzyła na Sho, która jeszcze nie opuściła ręki po uderzeniu.
  - Dlaczego...?
  - Proszę - powiedziała Sho niskim głosem - Proszę... Chciałam, żeby ta drużyna była zgrana. Wybrałam Laxusa, bo uznałam, że on jest do tej misji odpowiedniejszy. Więc przynajmniej udawajcie, że się lubicie, jeśli zależy wam na jej powodzeniu.
  Serena zacisnęła zęby ze złości i bólu. Nikt jeszcze nie uderzył jej w twarz, a co dopiero tak bliska jej osoba. Postanowiła jednak schować dumę do kieszeni. Minęła Laxusa i Sho, i podążyła w kierunku swojego przeznaczenia.

niedziela, 26 kwietnia 2015

29. Między wierszami

  - Cześć, Levy!
  - Serena! Czekałam na ciebie!
  Dziewczyny przytuliły się na powitanie.
  - Tak przy okazji zapytam... Nie, żebym jakoś strasznie się interesowała...  - zaczęła McGarden - Co robiłaś wczoraj z Gajeelem?
  Serena uśmiechnęła się chytrze i spytała:
  - Czemu to tak bardzo cię interesuje, Levy?
  - Nie interesuje - dziewczyna lekko się zarumieniła.
  - Jak sobie chcesz. Chciałam, aby opowiedział mi o Sho. Właśnie! Czy Gajeel uszedł z życiem? - Rodriguez złapała Levy za ramiona i zaczęła mocno potrząsać.
  - Nie mam bladego pojęcia czemu miałby zginąć, ale siedzi przy stole. Wydaje mi się, że jest bardziej wkurzony niż zwykle.
  - Aha, okej, nie było pytania. Za to mam sprawę.
  Serena wzięła głęboki oddech.
  - Ta książka, którą mi dałaś... o mojej mocy Dziecięcia Lucyfera. Umiem dzięki niej kilka nowych ataków. Ale ona jest dziwna. W pewnym momencie tak jakby... urywa się?
  - Jak to: urywa się? - zdziwiła się Levy.
  - Po prostu. Są strony z atakami i nagle nie ma nic, oprócz białych kartek. Pokażę ci.
  Serena wyciągnęła książkę. Levy wzięła ją i przekartkowała. Rzeczywiście, w pewnym momencie były same puste strony.
  - Przecież to niemożliwe, aby to był przypadek - McGarden patrzyła na białe kartki z niedowierzaniem.
  - Też tak uważam. Dlatego przyszłam z tym do ciebie. Ty na literaturze znasz się najlepiej.
  - Niestety, nie mam pojęcia o co może chodzić.
  - Może tu jest tekst, ale jakoś zapieczętowany?
  - Pewnie tak - przyznała Levy - Ale nie znamy klucza, aby go odczytać.
  - Zauważyłam też, że w tej książce opisane są tylko dość słabe ataki. Kiedy jednak spędzałam dzień z Erzą, powiedziała mi, że Dziecię Lucyfera potrafi rozmawiać ze zmarłymi... A to przecież jest silne zaklęcie, choć nie ma go w księdze.
  - Tak, jest taka legenda. Gdy poszukiwałam informacji na temat tej magii, natknęłam się na starą legendę. Erza również była tobą zainteresowana, więc wtedy mi towarzyszyła.
  - Co to za legenda? - Serena była autentycznie zaciekawiona.
  - Jest dosyć stara... Opowiada ona o dziewczynie-demonie. Podobno żyła ona gdzieś w Fiore bardzo dawno temu.
  - Co z tą dziewczyną?
  - Od dziecka przejawiała ona dziwne zdolności. Bała się jej cała wioska, jednak jej rodzice zapewniali wszystkich mieszkańców, że to nic takiego. Gdy dziewczynka stała się nastolatką, jej rodzice zostali zamordowani przez wieśniaków. Gdy próbowano zamordować też dziewczynę, wpadła ona w szał. Zabiła wszystkich. Była zrozpaczona. Uciekła z wioski i podróżowała latami. Jako dorosła osoba wyszła za mężczyznę, który był nieświadomy jej mocy. Razem mieli syna. Pewnego razu jednak mąż kobiety dowiedział się o jej mocy. Również zamierzał pozbawić ją życia. Próba jednak się nie udała, a ona sama wpadła we wściekłość i zabiła mężczyznę. Zatuszowała to i próbowała samotnie wychować syna. Aż nie poznała kilku wyznawców Zerefa.
  Serena otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Levy mówiła dalej.
  - Ci magowie, których spotkała, wiedzieli, że pochodzi ona od Zerefa. Traktowali ją jak boginię. Kobieta-demon nareszcie spotkała ludzi, którzy ją zrozumieli. Była szczęśliwa i uwielbiała Czarnego Maga za to, że spotkała takich ludzi. Chciała w spokoju wychowywać swojego syna. Razem postanowili założyć pierwszy w historii kult Zerefa - mroczną gildię Lethal Poison.
  - Przecież to gildia moich rodziców! - Serena zaczęła się trząść - Moich biologicznych rodziców!
  Levy popatrzyła ze współczuciem na dziewczynę i powiedziała:
  - Jest to jednocześnie najstarsza wzmianka o Dziecięciu Lucyfera oraz jednocześnie historia powstania Lethal Poison.
  - Rozumiem - powiedziała Serena, zaciskając pięści - Lethal Poison była gildią, którą od zawsze rządziły Dzieci Lucyfera. A więc zapewne ona skrywa największe sekrety tej magii. Wszystko sprowadza się do gildii moich rodziców. Zapewne wiesz, co to oznacza...
  Levy pokiwała głową. Nie było wątpliwości do tego, co chciała zrobić Serena. Rodriguez popatrzyła na dziewczynę zdecydowanym wzrokiem.
  - Szykuje się mała wycieczka do Lethal Poison.

piątek, 24 kwietnia 2015

28. Żelazna dusza

  - Gajeel! Czas na ciebie! - Serena pomachała ręką do Smoczego Zabójcy.
  - Tak, tak - odburknął.
  - Co się stało? Nie jesteś w humorze?
  - A czy on kiedykolwiek jest w humorze? - Sho pojawiła się znikąd.
  - Co tu robisz? Dziś kolej na Gajeela.
  - Wiem. Chcę się dołączyć.
  - Ale... - Serena próbowała zaprotestować.
  - Laxus cię szukał - powiedział Gajeel znudzonym tonem.
  Sho otworzyła oczy ze zdziwienia.
  - Naprawdę? - spytała.
  - Ta. Powinien być gdzieś na zewnątrz. Chciał przetestować twoją siłę.
  Szczęśliwa Darrow czym prędzej wybiegła z gildii. Serena mocno się zdziwiła. Jak to się stało, że Laxus tak nagle zainteresował się Sho?
  - Hej, Gajeel - zaczęła - Laxus powiedział ci, że szuka Sho?
  Redfox uśmiechnął się chytrze.
  - Nie szuka.
  - Co? W takim razie dlaczego...
  - Wymyśliłem na poczekaniu. W końcu sama mówiłaś, że dziś moja kolej.
  - Coś mi właśnie nie pasowało - Serena zachichotała - Kiedy ostatnio Laxus poprosił Sho o pokazanie swojej mocy, skończyło się to trwałym urazem na jego umyśle. I nie tylko na jego. Ja mam do dzisiaj ciarki, gdy o tym pomyślę.
  - A co tak właściwie się stało?
  - Nie chcesz wiedzieć - powiedziała dziewczyna grobowym głosem.
  Gajeel nie zamierzał drążyć tematu.
  - Te dziewczyny - zaczął - Zakochujecie się zwyczajnie zbyt łatwo.
  - A ty? - spytała oburzona Serena - Sam zakochałeś się w Levy!
  - Kto ci naopowiadał takich bzdur?! - czerwone oczy maga zalśniły gniewem.
  "Typ tsundere" - pomyślała Rodriguez - "Z takim nie pogadasz,"
  - Ech... Chodźmy stąd, zanim Sho zorientuje się, że kłamałem.
  - Dobra.
  Gdy oboje wychodzili z gildii, Serena poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Spojrzała za siebie. Levy. Uśmiechnęła się do niej ciepło, a niebieskowłosa oblała się rumieńcem.
  - Opowiesz mi trochę o Sho? - Rodriguez zwróciła się do Zabójcy
  - Po co? Czemu mam ci o niej opowiadać?
  - Po prostu nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak ona. Niby jest magiem klasy S, ale jej sposób bycia to kompletny kontrast w stosunku do jej rangi. Jest całkowicie beztroska, towarzyska i niczym się nie przejmuje. Czy ona kiedykolwiek bywa poważna?
  Gajeel zastanowił się głęboko.
  - W sumie to nigdy nie widziałem, żeby się czymś smuciła. Ani gniewała. W czasach Phantom Lord zawsze trzymała się blisko mnie. Dawałem jej nawet potajemne lekcje śpiewu. Ale ona i tak mi nie dorównuje.
  - W to akurat nie wierzę... - powiedziała Serena pod nosem.
  - Co?
  - Nic.
  - Sho nigdy nie pasowała mi do naszej gildii - kontynuował Redfox - Była zbyt miła, zawsze widziała dobro we wszystkich. To było obrzydliwe.
  - Gadasz, jakbyś był uosobieniem czystego zła - zaśmiała się dziewczyna - To źle, że nawet w tobie dostrzegała coś dobrego?
  - Po prostu to było denerwujące. Była dość natrętna, nikomu tak nie ufała jak mnie. I właśnie dlatego ciągle za mną łaziła.
  - O nie, ktoś obdarzył cię zaufaniem i to cię denerwuje. Mam nadzieję, że nikt ci nigdy nie pomoże, bo widocznie wszystkie dobre uczynki skierowane do ciebie wywołują w tobie agresję.
  - Bardzo śmieszne. Nie denerwowało mnie jej zaufanie, tylko jej nieustanna obecność i ciągła paplanina. Ale... - uśmiechnął się Gajeel.
  - Ale co?
  - Ale i tak lubiłem ją najbardziej. Była lepsza od tej całej bandy frajerów. Nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale jest całkiem inteligentna.
  - To dlaczego się zachowuje tak, jakby nie była?
  - A ja wiem? Zapytaj jej.
  Serenie ta sprawa zaczęła wydawać się podejrzana. Inteligentna osoba, która zachowuje się jak dziecko?
  "Wydaje się trochę dziwna" - pomyślała - "Przecież żadna normalna osoba nie chciałaby robić z siebie pajaca. A może... Ona specjalnie ukrywa swoje zdolności? Ale czemu miałaby to robić?"
  - Hej, zacięłaś się? - spytał zniecierpliwiony Gajeel.
  - Hmm? Nie, ja...
  - A więc tutaj jesteście!!
  Oboje odwrócili się i ujrzeli... wściekłą Sho.
  - Okłamałeś mnie, Gajeel!
  - Ona aż kipi ze złości! - Serena wzięła nogi za pas - Nie ma bata, radź sobie z nią sam!
  Rodriguez pobiegła do przodu, zostawiając Gajeela samego. Biegnąc, zastanawiała się nad motywami Sho.
  "Nikt w tej gildii nie ukrywa swoich zdolności. Przeciwnie, wszyscy starają się je pokazać. A co, jeśli Sho specjalnie je utaja, żeby w razie czego użyć ich na nas z zaskoczenia? Czyżby była... szpiegiem?

wtorek, 21 kwietnia 2015

27. Morze komplikacji

  - Cześć, ludziska! - wykrzyknęła Serena, wchodząc do gildii.
  Odpowiedziały jej wesołe głosy jej przyjaciół. Dziewczyna szukała wzrokiem Juvii, ponieważ nadeszła jej kolej. Ku jej zdziwieniu, Juvia nie kręciła się koło Graya, jak to miała w zwyczaju. Siedziała w kącie i coś notowała. Serenę zżerała ciekawość. Podeszła do dziewczyny.
  - Cześć! Co tam skrobiesz? - spytała.
  - Ach! Juvia się przestraszyła!
  - Przepraszam, jestem tylko ciekawa twoich notatek.
  - Chwila... PANICZ GRAY PRAŁ SPODNIE SERENY!
  - Eee... - dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć.
  Jeśli wzrok Juvii potrafiłby zabijać, Serena w ułamku sekundy leżałaby martwa na podłodze.
  - PANICZ GRAY SKOMENTOWAŁ NAWET NOGI SERENY!
  - Spokojnie, to nic nie znaczy... - Rodriguez chciała zapaść się pod ziemię.
  - JUVIA ZAWSZE WIE, CO SIĘ DZIEJE!
  "Jak tylko zobaczę Graya, to zaserwuję mu soczyste uderzenie pięścią w twarz" - pomyślała Serena.
  - Posłuchaj, Juvia - zaczęła - Gray jest tylko moim przyjacielem, nic mnie z nim nie...
  - Juvia wie, że kłamiesz!
  - Nie kłamię - zaprotestowała - Mogę to nawet udowodnić. Pomogę ci go poderwać.
  Wodna dziewczyna najwidoczniej zainteresowała się słowami Sereny, bo jej gniewny wyraz twarzy został zastąpiony delikatnym zdziwieniem. Spojrzała na swój notatnik, potem na Serenę, a następnie powiedziała:
  - Juvia się zgadza.
  Serena uśmiechnęła się do niej miło.
  - Juvia sama wcześniej wpadła na ten pomysł. Zapisała wszystkie pomysły, jakie przyszły jej do głowy - podała swój notatnik Serenie.
  - Tak? A więc rzućmy na to okiem - dziewczyna przeleciała wzrokiem po pierwszych linijkach.
  Po chwili odłożyła notatnik. Starała się wyglądać profesjonalnie, aby nie urazić wodnej dziewczyny.
  - Juvia... - zaczęła - My mamy sprawić, żeby się w tobie zakochał, a nie na wejściu serwować mu dziwne sado-maso.
  Niebieskowłosa najwyraźniej nie zrozumiała i z zapałem tłumaczyła Serenie, że to najlepszy sposób na poderwanie chłopaka. Rodriguez natomiast twardo powiedziała, że Gray na pewno poczuje się spłoszony, gdy zostanie przykuty kajdankami.
  - Musimy to załatwić w inny sposób. Nie wiesz może, co lubi Gray? Kolekcjonuje coś? Ma jakieś pasje? Hobby? Zainteresowania?
  - Lubi się rozbierać.
  - Coś jeszcze? - Serena straciła resztkę nadziei na to, że Juvia posiada jakiś zdrowy rozsądek.
  - Lubi walczyć z Natsu.
  - Ach, tak do niczego nie dojdziemy. Potrzebny nam konkretny pomysł. Najlepiej będzie sprawić mu jakąś niespodziankę.
  - Niespodziankę?
  - Tak! Daj mu jakiś prezent, albo może zabierz go w jakieś fajne miejsce? A najlepiej oba! To byłaby randka z prawdziwego zdarzenia!
  - R-randka? - kolor twarzy Juvii stał się intensywnie czerwony - Randka z paniczem Grayem?
  - Musimy najpierw wymyślić ogólny plan, potem zajmiemy się szczegółami. Hmm... Gdzie można by zorganizować randkę idealną? Elegancka restauracja odpada. Tam trzeba się stosownie ubrać, a nie świecić klatą. Różne malownicze miejsca typu park też nie są dobrym pomysłem, bo Gray zdecydowanie nie jest romantykiem. Ech, na razie nie mam pomysłu.
  - Kino?
  - Nieee, to jest oklepane, poza tym nawet nie wiemy, na jakie filmy lubi chodzić.
  Przez długi czas zastanawiały się nad organizacją randki. Serena wygłosiła potwornie długi monolog na ten temat.
  - Zastanawiałam się nad jakimś spacerem, ale to też strasznie podpada pod romantyzm... Może poszlibyście na misję, tylko we dwoje? Ach, co ja wygaduję. To nie pasuje na randkę. Jeeezu, strasznie trudny wybór, uszczęśliwić jednocześnie dwa różne charaktery. Jedynym słusznym rozwiązaniem wydaje się być jakiś koncert. Co ty na to, Juvia? Juvia?
  Serena rozejrzała się wokoło, gdyż nie usłyszała głosu wodnej dziewczyny. Ujrzała Juvię, która właśnie rozmawiała z Grayem. Najwidoczniej znudziła ją przemowa Dziecięcia Lucyfera i postanowiła działać na własną rękę.
  Nie wszystko jednak poszło perfekcyjnie, ponieważ po krótkim czasie Gray uciekł z przerażeniem. Serena nie chciała nawet wiedzieć, co je wywołało.
  - Rany. Ona w ogóle nie ma wyczucia - stwierdziła, wzruszając ramionami.

Strony