Cała trójka magów szła w milczeniu. Dla Sho ta cisza była strasznie krępująca, jednak nie miała pojęcia, jak mogłaby ją teraz przerwać. Wszystko, co chciała powiedzieć, było bezsensowne albo nieadekwatne do sytuacji.
Spojrzała na swoją dłoń. Co jej wcześniej strzeliło do głowy? Dlaczego uderzyła własną przyjaciółkę? Dla chłopaka? Westchnęła cicho i podniosła głowę. Serena żwawym krokiem szła z przodu.
- Serena...
- Co? - spytała Rodriguez głosem całkowicie wypranym z emocji.
Jej ton trochę przeraził Sho. Odkąd się znały, jeszcze nigdy nie widziała, aby jej przyjaciółka się tak zachowywała. Była strasznie oschła. Kiedy do wiadomości Sho dotarło, że to po części jej wina, jej podbródek zaczął się trząść, a pojedyncza łza spłynęła po policzku. Podbiegła do Sereny i złapała ją za rękę.
- Ja... przepraszam... - jej spokojny głos nagle przerodził się w głośny szloch - Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Dziewczyna osunęła się na kolana i zakryła twarz dłońmi. Serena nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Przykucnęła przed Sho i mocno ją przytuliła.
- Nie... to ja przepraszam - zaczęła - Czasem rzeczywiście zachowuję się wrednie. To nie twoja wina, że nie docierają do mnie żadne argumenty. Ciebie też przepraszam, Laxusie. Musisz wiedzieć, że jeśli się z kimś droczę, to w ten sposób okazuję mu sympatię. Jeśli kogoś naprawdę nie lubię, to z reguły nawet się do niego nie odzywam.
Sho spojrzała na przyjaciółkę. Oczy błyszczały jej od łez. Serena zerwała się na równe nogi i krzyknęła:
- Dobra, dosyć tego płaczu! Chcę, aby wróciła moja uśmiechnięta i głupiutka Sho! To jest rozkaz!
- Tak, kapitanie! - humor Sho momentalnie się poprawił.
- Rany, co ja z wami mam. Obie jesteście siebie warte - uznał Laxus.
- Czy ty nigdy się nie uśmiechasz? - Dziecię Lucyfera przewróciło oczami.
- Może mu pomożemy - zaczepnie spytała Sho.
Obie dziewczyny spojrzały na siebie, a potem na Laxusa. Mężczyzna dostrzegł w ich oczach pewien złowrogi błysk. Przyjaciółki zbliżały się do niego powolnym krokiem. Wyciągnęły ręce do przodu i zaczęły charakterystycznie poruszać palcami.
- Laaaxuuuus - brzmiały niczym zombie - Laaaaxuuuuus...
- To nie czas na wygłupy - Dreyar cofnął się nieznacznie - Mówię coś do was! Hej! Mamy ważną misję do spełnienia! Za-zabierajcie te łapy ode mnie! Puszczajcie! PUSZCZAJCIE!
Dziewczyny nic sobie nie robiły z krzyków Laxusa. Łaskotały go, aż w końcu zaczął się śmiać. To był dosyć niecodzienny widok. Po jakimś czasie Sho i Serena zmęczyły się zabawą. Laxus oddychał ciężko.
- Łaskotki są dziwne - zauważyła Serena - Mimo, że się śmiejesz, to sprawia to więcej bólu niż radości.
- Masz rację. To dziwne - uznała Sho.
- Jak tak o tym pomyślę - zaczęła Rodriguez - to łaskotki są w pewnien sposób metaforą życia. Nawet jeśli boli, to i tak się śmiejesz. Nie chcesz pokazać swojej słabości.
- Łał, ty to jak czasem coś powiesz... Chyba założę specjalny notatnik z "Mądrościami Sereny Rodriguez".
Dziewczyny chichotały w najlepsze, a Smoczy Zabójca im się przyglądał. Były zupełnie różne. Jak Yin i Yang. To było jak najbardziej trafne. Sho symbolizowała Yang - dobro. Zakręcona, sympatyczna dziewczyna. Rozświetli nawet najbardziej ponury dzień i nigdy nie ma dość zabawy. Potrafi jednak być poważna. Serena za to jest jej przeciwieństwem, Yin - złem. Dosyć skryta i tajemnicza, z mroczną przeszłością. Jej moc też dokładnie tu pasuje. Ale jak chce, to umie się bawić. Razem doskonale się uzupełniają, tworzą Harmonię. Jeśli nie ma dobra, zło nie może istnieć i na odwrót. Kiedy jednej z nich zabraknie, naruszy Harmonię, co doprowadzi do tego, że któraś będzie musiała przejąć jej rolę. To poskutkuje drastyczną zmianą charakteru.
"Przeciwieństwa się przyciągają" - pomyślał - "Są jak dwa idealnie pasujące elementy układanki."
- Dobra, ruszamy się! - zarządziła Sho.
- No cóż, jeszcze został nam całkiem spory kawał - powiedziała Serena.
- I co z tego! I tak tam dojdę, choćbym miała paść ze zmęczenia!
- Chyba zaraz padnę ze zmęczenia...
Trójka magów szła nieprzerwanie przez półtorej godziny. Sho już powoli zaczynała odczuwać to na własnej skórze.
- A nie mówiłam? - zachichotała Serena - Ech, szkoda, że nie ma tu Wendy. Szybko zniwelowałaby twoje zmęczenie.
Magowie powoli mieli już dość tej wędrówki. Rodriguez próbowała zabić tą ciszę rozmową.
- Hej, Sho, a dlaczego tak dokładnie udajesz takiego świra? Słyszałam od Gajeela, że jesteś całkiem inteligentna.
- Nie okazuję tego, kiedy nie muszę - Darrow wzruszyła ramionami - Bycie głupim jest łatwiejsze. Kiedy ludzie widzą twoją inteligencję, to jej od ciebie oczekują. Nie uśmiecha mi się ciągłe spełnianie ludzkich oczekiwań.
- Chcesz założyć notes z moimi mądrościami a nie dostrzegasz własnych?
- Heh, no jakoś nie uważam swoich słów za coś super-mądrego.
Serena spojrzała na wesołą towarzyszkę.
"Czy ona na serio może być szpiegiem? Jest taka sympatyczna. I jej teoria na temat inteligencji jest całkiem sensowna. Więc dlaczego nie mogę jej w pełni zaufać?"
- Jak długo jeszcze nam to zajmie? - znienacka spytał Laxus.
- Hę? Co? A, tak - Serena wyciągnęła mapę - Według moich informacji Lethal Poison powinno być gdzieś... tutaj.
HAAHAHAHA, skiskłam. Biedny Laxus.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuń