- Cześć, Levy!
- Serena! Czekałam na ciebie!
Dziewczyny przytuliły się na powitanie.
- Tak przy okazji zapytam... Nie, żebym jakoś strasznie się interesowała... - zaczęła McGarden - Co robiłaś wczoraj z Gajeelem?
Serena uśmiechnęła się chytrze i spytała:
- Czemu to tak bardzo cię interesuje, Levy?
- Nie interesuje - dziewczyna lekko się zarumieniła.
- Jak sobie chcesz. Chciałam, aby opowiedział mi o Sho. Właśnie! Czy Gajeel uszedł z życiem? - Rodriguez złapała Levy za ramiona i zaczęła mocno potrząsać.
- Nie mam bladego pojęcia czemu miałby zginąć, ale siedzi przy stole. Wydaje mi się, że jest bardziej wkurzony niż zwykle.
- Aha, okej, nie było pytania. Za to mam sprawę.
Serena wzięła głęboki oddech.
- Ta książka, którą mi dałaś... o mojej mocy Dziecięcia Lucyfera. Umiem dzięki niej kilka nowych ataków. Ale ona jest dziwna. W pewnym momencie tak jakby... urywa się?
- Jak to: urywa się? - zdziwiła się Levy.
- Po prostu. Są strony z atakami i nagle nie ma nic, oprócz białych kartek. Pokażę ci.
Serena wyciągnęła książkę. Levy wzięła ją i przekartkowała. Rzeczywiście, w pewnym momencie były same puste strony.
- Przecież to niemożliwe, aby to był przypadek - McGarden patrzyła na białe kartki z niedowierzaniem.
- Też tak uważam. Dlatego przyszłam z tym do ciebie. Ty na literaturze znasz się najlepiej.
- Niestety, nie mam pojęcia o co może chodzić.
- Może tu jest tekst, ale jakoś zapieczętowany?
- Pewnie tak - przyznała Levy - Ale nie znamy klucza, aby go odczytać.
- Zauważyłam też, że w tej książce opisane są tylko dość słabe ataki. Kiedy jednak spędzałam dzień z Erzą, powiedziała mi, że Dziecię Lucyfera potrafi rozmawiać ze zmarłymi... A to przecież jest silne zaklęcie, choć nie ma go w księdze.
- Tak, jest taka legenda. Gdy poszukiwałam informacji na temat tej magii, natknęłam się na starą legendę. Erza również była tobą zainteresowana, więc wtedy mi towarzyszyła.
- Co to za legenda? - Serena była autentycznie zaciekawiona.
- Jest dosyć stara... Opowiada ona o dziewczynie-demonie. Podobno żyła ona gdzieś w Fiore bardzo dawno temu.
- Co z tą dziewczyną?
- Od dziecka przejawiała ona dziwne zdolności. Bała się jej cała wioska, jednak jej rodzice zapewniali wszystkich mieszkańców, że to nic takiego. Gdy dziewczynka stała się nastolatką, jej rodzice zostali zamordowani przez wieśniaków. Gdy próbowano zamordować też dziewczynę, wpadła ona w szał. Zabiła wszystkich. Była zrozpaczona. Uciekła z wioski i podróżowała latami. Jako dorosła osoba wyszła za mężczyznę, który był nieświadomy jej mocy. Razem mieli syna. Pewnego razu jednak mąż kobiety dowiedział się o jej mocy. Również zamierzał pozbawić ją życia. Próba jednak się nie udała, a ona sama wpadła we wściekłość i zabiła mężczyznę. Zatuszowała to i próbowała samotnie wychować syna. Aż nie poznała kilku wyznawców Zerefa.
Serena otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Levy mówiła dalej.
- Ci magowie, których spotkała, wiedzieli, że pochodzi ona od Zerefa. Traktowali ją jak boginię. Kobieta-demon nareszcie spotkała ludzi, którzy ją zrozumieli. Była szczęśliwa i uwielbiała Czarnego Maga za to, że spotkała takich ludzi. Chciała w spokoju wychowywać swojego syna. Razem postanowili założyć pierwszy w historii kult Zerefa - mroczną gildię Lethal Poison.
- Przecież to gildia moich rodziców! - Serena zaczęła się trząść - Moich biologicznych rodziców!
Levy popatrzyła ze współczuciem na dziewczynę i powiedziała:
- Jest to jednocześnie najstarsza wzmianka o Dziecięciu Lucyfera oraz jednocześnie historia powstania Lethal Poison.
- Rozumiem - powiedziała Serena, zaciskając pięści - Lethal Poison była gildią, którą od zawsze rządziły Dzieci Lucyfera. A więc zapewne ona skrywa największe sekrety tej magii. Wszystko sprowadza się do gildii moich rodziców. Zapewne wiesz, co to oznacza...
Levy pokiwała głową. Nie było wątpliwości do tego, co chciała zrobić Serena. Rodriguez popatrzyła na dziewczynę zdecydowanym wzrokiem.
- Szykuje się mała wycieczka do Lethal Poison.
No to porobiło... akcja daje o sobie znać
OdpowiedzUsuńNareszcie, co nie? xD
UsuńNo... akcja się w końcu zaczyna ;)
OdpowiedzUsuń