sobota, 29 listopada 2014

24. Twarda niczym posąg

  - Dobra, co do dzisiejszego spotkania mam lekkie wątpliwości. Oby nie okazała się taka zła, jak myślę - mówiła do siebie Serena.
  Zwolniła krok. Nie chciała dojść do gildii zbyt szybko. Dzisiaj dzień z Evergreen. Z tego co słyszała, Ever była strasznie narcystyczna. Serena nie lubiła osób, które otwarcie się przechwalają swoim wyglądem i umiejętnościami. Westchnęła i zwolniła jeszcze trochę.
  "Dobra, to nie ma sensu" - uznała i z powrotem przyspieszyła.
  Weszła do gildii.
  - Spóźniłaś się - Evergreen stała przy drzwiach.
  - Przepraszam, korki - Serena uśmiechnęła się niewinnie.
  - Korki? Na chodniku? Ty chcesz mnie wkurzyć? - uniosła się Evergreen.
  "Nerwowa. I bez poczucia humoru" - pomyślała Serena - "To będzie naprawdę ciężki dzień."
  - Dobra, no to idziemy do muzeum - zarządziła Ever.
  - Muzeum? Dlaczego muzeum?
  - Bo lubię posągi. I te wszystkie piękne obrazy. I...
  - A ja nie lubię nudy. I nie chcę tam iść.

  - Boże, czemu ja się na to zgodziłam... - jęknęła Serena.
  Evergreen zachwycała się praktycznie wszystkim. Podobało jej się tyle rzeczy, że sama nie wiedziała gdzie podejść. Serena stała przy jakimś posągu.
  - Jak to jest stać tu całymi dniami? Ja bym się nudziła. Patrzą się na ciebie jak na zwierzę - gadała do rzeźby - Nazwę cię Stefan. Jak życie?
  - ...
  - Rozumiem, beznadzieja. Zaciągnęła mnie tu koleżanka z gildii. Wiesz, jestem magiem.
  - ...
  - Widzę, że za bardzo cię to nie obchodzi. Przepraszam, nie jestem dobra w konwersacji. Może opowiesz coś o sobie, Stefanie?
  - ...
  - Doobra, ta rozmowa cię nie interesuje. Lecę szukać tej wariatki. Pa pa!
  Rozejrzała się po obszernym pomieszczeniu. Nie widziała Evergreen, dlatego weszła do innego. Chodziła pomiędzy gablotami, ale nadal nie mogła jej znaleźć. Nagle sztylet przeleciał przed jej oczami i wbił się w ścianę. Serena spojrzała w stronę napastnika.
  - Niezła próba - powiedziała - jednak potrzebujesz czegoś lepszego. Kim jesteś?
  - Jestem Ken z gildii najemników, Machine Gun. Nie słyszałaś o mnie?
  - A powinnam?
  - Ech... Nieważne. Porozmawiajmy lepiej o twojej przyjaciółce.
  Jego dwóch pomocników pojawiło się, trzymając ogłuszoną Ever.
  - Macie do niej jakąś sprawę? - spytała Rodriguez.
  - Ach, nie, po prostu chciała nam przeszkodzić w kradzieży antyku. Ale była zbyt nieostrożna. Dlatego teraz zajmiemy się drugą wróżką.
  - Jest jeden problem - Serena przemieniła się - Ta wróżka to wcielony diabeł.
  Z twarzy Kena zaczęły spływać strużki potu. Nie chciał jednak pokazać strachu. Próbował uspokoić drżenia swoich rąk.
  - N-na nią! - rozkazał swoim wspólnikom.
  Rzucili ciało Evergreen na podłogę i chcieli podbiec do Sereny, jednak machnięcia skrzydłom skutecznie im to uniemożliwiały.
  - Gdzie się podziała twoja pewność siebie? - zadrwiła dziewczyna.
  Użyła Demonicznego Promienia, co spłoszyło wrogów. Wróciła do człowieczej postaci i ocuciła Evergreen.
  - Dobrze się czujesz, Ever? - spytała.
  - Trochę boli mnie głowa. Cholera, co za dranie!
  - Spokojnie, już ich nie ma. Chcieli zapolować na wróżki, ale nie przygotowali się na atak demona - Serena wyprostowała się dumnie - Muszę pożegnać się ze Stefanem.
  - Ze Ste... z kim?
  Ale Serena już jej nie słuchała. Pobiegła do pomieszczenia, w którym stał posąg.
  - Żegnaj, Stefanie. Miło mi było cię poznać. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.
  - ...
  - Taa, ty nie masz uczuć. Masz serce z... z marmuru chyba. W sumie to cały jesteś z marmuru. Za ile można cię kupić? Nie mam towarzysza do rozmów.
  - Co ty wyprawiasz? - znienacka spytała Ever.
  - Rozmawiam ze Stefanem.
  Evergreen totalnie się załamała.
  - Ty naprawdę jesteś idiotką.
  Serena zaśmiała się głośno i w głębi duszy przyznała jej rację.

czwartek, 27 listopada 2014

23. Écriture Ciemności

  Serena i Freed siedzieli naprzeciw siebie. Zielonowłosy nie spuszczał z niej wzroku. Zaczęła się zastanawiać dlaczego on jej się tak przygląda.
  - Wczoraj poczochrałaś Laxusa, PO GŁOWIE - powiedział z wyrzutem.
  Serena aż spadła z krzesła.
  - Jesteś niesamowicie głupi. Aż nie wstanę z tej podłogi. Albo zacznę szukać twojego mózgu, bo zaginął w akcji.
  - Coś sugerujesz?
  - Freedzie, nie mam nic do ciebie, ale proszę, hamuj swoje popędy seksualne.
  - C-co? Co ty sobie myślisz?! - Freed stał się czerwony na twarzy.
  - Dobra, Buraczku, ten kolor nie pasuje Ci do włosów - zaśmiała się serdecznie.
  Kolor jego twarzy stał się na powrót taki, jaki wcześniej. Doszedł do wniosku, że Serena jest całkiem miłą dziewczyną.
  - Podoba mi się twój pieprzyk - przyznała - Pasuje ci.
  - Och. Dziękuję.
  - A teraz poważnie... Nie zastanawiałeś się nad związkiem z kobietą?
  - SKOŃCZ.
  Zaczęła się śmiać. Widziała, że Freed był bardzo opanowany, ale też wrażliwy na punkcie Laxusa. Zastanawiała się, czy on nie jest przypadkiem bi.
  - Jesteś trochę bezczelna - skwitował Freed.
  - Każdy musi być trochę wredny, bez tego świat byłby nudny - wzruszyła ramionami.
  - Ale... - zaczął Justine - Laxus wrócił wczoraj do gildii cały poobijany. To nie jest coś, na co mogę przymknąć oko. A zwłaszcza na to.
  Wyciągnął z kieszeni Laxusa Suszarkę. Serena parsknęła ze śmiechu, gdy to zobaczyła.
  - Skąd ja wzięłam ten pomysł? Chyba ktoś mi coś nasypał do napoju! - waliła pięścią w stół i chichotała.
  Freed patrzył na nią jak na idiotkę.
  "W sumie to ona jest idiotką, ale sympatyczną" - pomyślał.
  - Jak to jest być w Raijinshuu? Czemu tak bardzo wielbicie Laxusa? - spytała Serena.
  - Kiedy ja, Evergreen i Bickslow dołączyliśmy do Fairy Tail, nie wyróżnialiśmy się niczym. Przeciętni magowie, o których nikt nie słyszał. Bardzo chcieliśmy być zauważani. Aż wreszcie zjawił się on - oczy Freeda się zaszkliły - Laxus! Najpotężniejszy członek Fairy Tail!
  - A czy nie zapomniałeś o Gildar...
  - Najpotężniejszy członek gildii, Laxus Dreyar - powtórzył dobitnie Freed.
  - No okeeej. Mów dalej.
  - Laxus chciał, abyśmy stworzyli zespół. Byliśmy zaszczyceni. Nagle zostaliśmy zauważani, każdy bał się Mocy Gromowładnych.
  - Ja nie. Buahahaha!
  - Bo jesteś dziwna. Nie czujesz respektu przed naszą potęgą.
  - O ile się nie mylę, wasza "potęga" została rozgromiona przez kilka wróżek.
  - MILCZ.
  - Dobra, Podsumowując: jesteś bi, trochę za bardzo zadufany w sobie, uwielbiasz Laxusa, ale za to masz fajny wygląd. A, i nie pasuje ci ciemna cera.
  - A ty jesteś wredna, dziwna, trochę głupia i uważasz, że jesteś silniejsza od każdego. Ale nadrabiasz swoim charakterem i dobrym podejściem.
  - No widzisz? Czyli się lubimy?
  Freed uśmiechnął się przyjaźnie.
  - Czyli się lubimy.

sobota, 22 listopada 2014

22. Elektryzujący dzień

  - No niee... Dzisiaj dzień z tym idiotą. Ech - westchnęła Serena.
  Przekroczyła próg gildii i zaczęła szukać go wzrokiem. Znalazła. Siedział jak zwykle samotnie. Z jednej strony było jej go żal, ale z drugiej...
  - Przyszłaś, ofiaro - odezwał się.
  - Właśnie dlatego cię nie lubię, Laxusie Dreyarze - odpyskowała.
  Jak zawsze mierzyli się wzrokiem i odwrócili do siebie plecami.
  - Dalej boisz się ze mną walczyć? - powiedział Laxus ironicznie.
  - Nie boję się. Sho mnie powstrzymała.
  - Pff. Tchórz.
  - Sam tego chciałeś - Serena podeszła do tablicy z zadaniami i zaczęła przypinać jakieś kartki.
  Wszyscy zebrali się wokół niej i zaczęli się śmiać. Ten fakt zaciekawił Laxusa. Przepchnął się przez tłum magów i ujrzał...
  Zdenerwował się. Jakaś małolata stała się dorosła i cwaniaczy. Poczuł iskry przeszywające jego ciało.
  - SERENA RODRIGUEZ!
  - Tak? - odezwała się Serena.
  - Załatwmy to po swojemu.
  - Na to czekałam.
  Zanim zareagowała, błyskawica trafiła ją w brzuch, a jej siła odrzuciła ją do tyłu. Wpadła na stół, przy którym siedziała Levy.
  - Dobra - syknęła - Teraz to mnie wpieniłeś, SUSZARKO.
  Z niesamowitą prędkością znalazła się za jego plecami. Uderzyła go w kręgosłup, ukradkiem przyklejając kartkę "Laxus Dryer". Mag Błyskawicy tego nie zauważył i dalej walczył z poważną miną, co wyglądało komicznie. Serena w pewnym momencie nie wytrzymała i zaczęła ze śmiechu tarzać się po podłodze.
  - Co ty odwalasz? - spytał nieźle wkurzony Dreyar.
  - Symuluję atak padaczki - powiedziała Serena sarkastycznie.
  Ton jej głosu rozdrażnił go jeszcze bardziej. Czy ona traktowała go jak idiotę? Usłyszał kartkę szeleszczącą na jego plecach. Ściągnął ją i zgniótł. Popatrzył na Serenę zabójczo. Mistrz Makarov nie wytrzymał, powiększył swoje pięści i walnął ich po głowach.
  - Macie się natychmiast pogodzić, dzieciaki. Sereno, nie chcę widzieć tych obrazków nigdzie w gildii. Za to ty. Laxusie... ty jesteś po prostu chamski.
  - Pojechałeś mu po ambicji, dziadku. Tak trzymaj! - powiedziała Serena, jednak zamilkła pod wpływem spojrzenia Makarova.
  - Dorośnijcie wreszcie! Myślicie, że ile macie lat? Natychmiast podajcie sobie dłonie.
  - Jak go dotknę to mi ręka zgnije i odpadnie - marudziła Serena.
  Laxus resztkami woli powstrzymywał się od walnięcia dziewczyny. Była strasznie denerwująca. Niechętnie podał jej dłoń, a ta opornie zrobiła to samo. Usatysfakcjonowany Mistrz zajął się swoimi sprawami.
  - Wiesz - Serena rozczochrała włosy Laxusowi - Tak naprawdę to ja cię lubię. A jest ktoś, kto lubi cię jeszcze bardziej.
  Ukradkiem spojrzała na Sho, która gotowała się ze złości.
  "Oho, chyba jest zła, że dotknęłam jego włosów" - domyśliła się Serena.
  Laxusa natomiast zastanowiły jej słowa. Ktoś, kto lubi go jeszcze bardziej. Nie zauważył, żeby ktoś go lubił bardziej niż Freed. Serena dostrzegła, że Dreyar złapał haczyk. Uśmiechnęła się triumfalnie.
  - Ale Laxusa Suszarki ci nie daruję! - zagroził blondyn.
  - Na żartach się nie znasz, sztywniaku? To, że ubierasz się jak debil nie oznacza, że musisz zachowywać się jak debil.
  - Twój Stinguś ubiera się gorzej.
  To zdanie podziałało na nią jak płachta na byka. Laxus nawet nie mógł mrugnąć, a już wyleciał w przestrzeń powietrzną poza gildią.
  - Jak mogłaś to zrobić?? - Sho spytała dramatycznie.
  - Lax to duży chłopczyk, poradzi sobie sam. Co jak co, ale obrazy Stinga nie mogłam puścić mu płazem. Jednak... wolę się stąd zmyć, zanim tu wróci. Papatki! - Sho po chwili widziała tylko unoszący się kurz.
  - Coś czuję, że mogę nie dożyć jutra - zachichotała Serena.
  Zdecydowała, że Laxus Dreyar będzie jej największym rywalem w Fairy Tail. I przy dobrej okazji skopie mu dupę!

środa, 19 listopada 2014

21. Pozory mylą

  Serena wstała dość wcześnie. Lucy nie było w domu. Dziwne. Jednak nie przejęła się tym za bardzo. Pospieszyła do gildii. Otworzyła drzwi i znieruchomiała.
  - Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy.
  Cała gildia była przystrojona balonami i serpentynami.
  - Wczoraj wspomniałaś, że dziś masz urodziny, więc, jako prawdziwy mężczyzna, urządziłem ci przyjęcie - uśmiechnął się Elfman.
  - Dzisiaj masz oficjalnie 18 lat! - zawołał wesoło Natsu.
  Nadszedł 16 listopad. Urodziny Dziecięcia Lucyfera. Zapowiadała się huczna zabawa.
  - Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o dniu ze mną - podeszła Lisanna.
  - Oczywiście, że nie - odpowiedziała Serena.
  - Masz ochotę się czegoś napić? Wody, soku?
  - Chlejemy! - krzyknęła Serena bez zastanowienia i opróżniła kufel piwa.
  - Amatorzy - Cana była w połowie baryłki.
  - Widzę, że masz bardzo dobre kontakty z Natsu - uznała Lisanna - Może nawet lepsze niż Lucy.
  - Eee, no wiesz...
  - Nie masz co się bać. Kiedyś miałam marzenia związane z Natsu, ale to już przeszłość.
  - Nie chce z nim niczego wiązać! Mam Stinga.
  - Ooo! Zostaniesz żoną Mistrza Sabertooth?
  - Pff, ja w Fairy Tail zostanę do końca życia! Albo on się tego zrzeknie, albo mam go gdzieś.
  - Zdecydowana dziewczyna - zachichotała Lisanna.
  Nagle wszyscy podeszli do Sereny i zaczęli składać życzenia. We wszystkich oczach (no, oprócz Lucy) widziała życzliwość i przyjaźń. Nigdy w życiu nie była tak szczęśliwa. W samym środku składania życzeń zakryła twarz rękoma i zaczęła szlochać.
  - Hej, dlaczego płaczesz? - zmartwiła się Erza.
  - BO JESTEŚCIE NAJLEPSZĄ GILDIĄ NA ŚWIECIE, DO CHOLERY! - mocno przytuliła Tytanię.
  Wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet gbur Laxus uśmiechnął się pod nosem. Sho ze szczęścia chciała zacząć śpiewać, ale Natsu zakleił jej usta taśmą.
  Impreza trwała w najlepsze. Lisanna cały czas trzymała się blisko Sereny z uwagi na to, że spędzała z nią dzień. Rodriguez jednak nie za bardzo ją polubiła. Lisanna była słodka, dziewczęca i niewinna. Nie to co Serena.
  - Zastanawiam się dlaczego się zemną zadajesz z taką ochotą.
  - Bo przypominasz mi siostrzyczkę Mirę. Też jesteś miła, troszczysz się o członków gildii i potrafisz zmieniać się w demona. Może i pochodzisz od najgorszego maga wszech czasów, ale sama w sobie nie jesteś zła. Nie wiem czemu wmawiasz sobie, że jesteś "ciemnością tej gildii".
  - Może i masz rację, ale boję się, że Zeref będzie mógł manipulować mną, aby osiągnąć swoje cele. Pewnego dnia zamierzam się z nim spotkać.
  - Co?! - Lisanna cofnęła się o krok.
  - Nie rób takiej miny. Własny przodek raczej nic mi nie zrobi. Zamierzam pokonać go moją mocą. Nie chcę, żeby ktoś taki nadal żył i szerzył zło - Serena zacisnęła pięści ze złości.
  Lisanna patrzyła na nią ze strachem, ale i podziwem jednocześnie. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Pewność siebie Sereny była warta uznania. Ale ona zamierzała samodzielnie pokonać Zerefa? Co do tego miała wątpliwości.
  - Może nie rozmawiajmy o tym - zaproponowała Serena, widząc przestraszoną twarz Lisanny.
  - D-dobrze.
  - To moje urodziny i chcę je spędzić jak najlepiej - podniosła rękę i skierowała ją w stronę pijącego Gajeela.
  Uwolniła swoją moc i sprawiła, że napój przymarzł do ust Żelaznego Zabójcy Smoków.
  - Czy nie uważasz, że to zabawne? - Rodriguez dusiła się ze śmiechu.
  Lisanna patrzyła na jej uradowaną twarz. W życiu nie uwierzyłaby, że ta rozchichotana dziewczyna to potomkini Mrocznego Maga, i że włada zabójczą magią.
  "Ten świat nie przestaje mnie zadziwiać" - pomyślała Lisanna.

czwartek, 13 listopada 2014

20. Być mężczyzną

  Dzisiaj nadszedł czas na spędzenie dnia z Elfmanem. Serena szukała go po całej gildii, jednak nie mogła go znaleźć. Ani Mira, ani Lisanna nie wiedziały gdzie on jest.
  - Gdzie ten pieprzony mięśniak? On nigdy nie...
  - Co ty tu robisz?
  Serena zobaczyła Elfmana, który wyglądał na wściekłego.
  - Co? - zdziwiła się - Cały czas na ciebie czekam.
  - To ty nie wiesz, że prawdziwi mężczyźni wstają rano i idą biegać na bieżnię? - spytał Elfman.
  - Ale ja jestem kobietą.
  - To zrobię z ciebie mężczyznę! - pociągnął ją za rękę i wybiegł z gildii.
  Serena nie miała pojęcia jak on zamierza to zrobić. Wszystko jednak stało się jasne, kiedy stanęli przed budynkiem z napisem "Siłownia".
  - No nie gadaj... - jęknęła dziewczyna.
  Weszli do środka. Nie było zbyt dużo ludzi.
  - Mężczyzna! - Elfman wziął sztangę i zaczął ją podnosić.
  - Ech... Co za typ.
  Serena chciała niepostrzeżenie wyjść, ale Elfman nie pozwolił jej się ruszyć. Zaciągnął ją na bieżnię i nastawił na pełną moc.
  - Ty chyba żartu... eeeesz! - dziewczyna biegła ile sił w nogach. Po chwili zaczęła się bardzo męczyć. Zeskoczyła.
  - Zróbmy coś, co nie będzie tak strasznie męczące - zaproponowała.
  - Zapasy! - Elfman rzucił ją na podłogę i wykręcił rękę. Serena trzy razy klepnęła w deski.
  - Albo mam lepszy pomysł... BOKS! - krzyknął Strauss.
  - Ktoś powiedział: "Boks"? - spytało kilku napakowanych gości.
  - Tak, dziewczyna obok jest chętna.
  - Co? - zdziwiła się Serena - Nie, ja tylko...
  Cała banda rzuciła się na nią z pięściami. Było słychać tylko jej krzyki. Ta walka nie trwała nawet minuty. Ci kolesie poszli, zostawiając ją na podłodze, posiniaczoną i drgającą. Elfman kucnął obok niej.
  - Właśnie tak się zostaje mężczyzną! - napiął swoje pokaźne muskuły.
  - Wodyyy...
  - Co ci jest?
  - Ślepy? Zabierz mnie do szpitaalaaa...
 Wziął ją na ręce.
  - Nawet lepiej. Zabiorę cię do Wendy.

  Młoda Smocza Zabójczyni przeraziła się wyglądem Sereny.
  - Jak to się stało? - spytała panicznie.
  - Nie pytaj - Serena zgromiła Elfmana wzrokiem, a on cofnął się przerażony.
  Wendy uwolniła falę magii. Serena poczuła, jak jej siniaki szybko się goją. Jednak z połamanymi żebrami nie było tak łatwo.
  - Chyba będziesz musiała poczekać jeszcze trochę. Pojutrze powinno być wszystko w porządku - oznajmiła Wendy.
  - Jak to? Ja mam jutro urodziny - zasmuciła się Serena.
  - Wendy i tak dużo dla ciebie zrobiła. Powinnaś jej dziękować, niewdzięczna smarkulo - żachnęła się Charla.
  - Przecież jestem jej wdzięczna, wstrętny kocie. Wendy bardzo dużo robi dla gildii, odgrywa poważną rolę. A tobie zawsze coś nie pasuje. Nie wiem, skąd na twoich plecach wziął się znak Fairy Tail. Nie jesteś jedną z nas - syknęła Rodriguez, po czym odwróciła się i poszła. Elfman podążył za nią.
  - Myślę, że nie powinnaś była tego mówić. Charla chce tylko chronić Wendy.
  - Chronić?! - wściekła się Serena - Byłam posiniaczona, wszędzie miałam zadrapania, nawet połamane żebra, a ten arogancki kot jeszcze się do mnie rzuca o byle co. Ktoś musiał jej pokazać, że z takim nastawieniem przyjaciół nie znajdzie. A przynajmniej we mnie.
  Odwróciła się i odeszła. Bolało ją przy każdym oddechu. Ale musiała żyć dalej. Charla według niej tu nie pasowała. Popatrzyła w niebo. Szukała jakiegoś znaku, jakiejś wskazówki.
  - Mamo... dlaczego milczysz? - szepnęła do gwiazd.
  Ale gwiazdy jej nie słyszały.

niedziela, 9 listopada 2014

19. Dwa demony

  - Witaj, Miruś!
  - Witaj, Sereno. Czyżby dzisiaj była moja kolej?
  - Dokładnie! Co będziemy porabiać?
  - Hmm... Ten dzień będzie dla ciebie raczej mało urozmaicony. Jestem tylko kelnerką.
  - Ależ, ależ - Serena uśmiechnęła się chytrze - Możesz coś dla mnie zrobić, Demonico Mirajane.
  - Zapomnij. Wiem, o czym myślisz. Jednak jeśli chcesz potrenować, to najlepiej z kimś innym.
  - Ale ja chcę z tobą! - zaprotestowała - Pomyśl tylko. Demonica Mirajane i Serena-Dziecię Lucyfera. To dopiero byłaby walka!
  - Nie! - powiedziała twardo Mira - Nie będę używać tej magii bez powodu.
  - Jak chcesz.
  Serena przez dłuższy czas obserwowała kelnerkę, która wykonywała swoją pracę. Po dłuższym czasie zaczęła się nudzić.
  - Mirajane! Chodźmy gdzieś!
  - To jest moja praca, nie mogę sobie tak po prostu iść. Jak ci się nudzi to możesz mi pomóc.
  - Jakoś nie mam ochoty na... chociaż... Zaraz wracam!
  Mirajane była zdziwiona zachowaniem Sereny.
  "Co ona kombinuje?" - zastanawiała się.
  Postanowiła o tym nie myśleć. Właśnie miała podać Wakabie kufel piwa, ale coś wyrwało go z jej ręki. A była to... Serena na wrotkach. Z gracją dojechała do Wakaby i podała mu piwo.
  - Co ty robisz? - spytała Mira.
  - Usprawniam twoją pracę. Bardzo przyjemny i efektywny sposób - podjechała do lady, aby spełniać inne zamówienia.
  Wszyscy oglądali te popisy i byli pod wrażeniem. Serenie jednak to nie wystarczyło. Chciała zrobić jeszcze większe show. Zmieniła się w Dziecię Lucyfera i rozłożyła skrzydła.
  - Na pewno nie chcesz się bawić ze mną? - spytała.
  - Nie - Mira odpowiedziała pewnie.
  - Jak chcesz. Piekielny Tajfun! - machnęła skrzydłami i posłała szklanki z napojami do członków gildii.
  Nagle Natsu wpadł na to samo, na co wcześniej Serena.
  - Mira! A może stoczysz porządną walkę z demonem o podobnej sile?
  Mirajane popatrzyła na niego groźnie. Nagle cała gildia zaczęła skandować imiona obydwu dziewcząt. Serena stała z uśmiechem i czekała na reakcję Miry.
  - No dobrze - zgodziła się kelnerka.
  Weszła w tryb Duszy Szatana. Dwa demony stały naprzeciw siebie, gotowe do walki.
  - NIE W TYM BUDYNKU! - wrzasnął Makarov.
  Obydwie dziewczyny wyleciały z gildii. Wszyscy chcieli oglądać ten pojedynek.
  - Jak szybko mam to zakończyć? - spytała Serena zaczepnie.
  - Jak cię pokonam to aż ci się odechce walk - roześmiała się Mira.
  Serena wzbiła się w powietrze, aby wyglądać bardziej majestatycznie. Na tle słońca można było ujrzeć tylko rysy jej sylwetki. Wyglądała jak anioł. Jednak pozory mylą.
  Pomknęła jak strzała w kierunku czekającej na nią Miry. Chciała uderzyć w nią pięścią, jednak ta zrobiła unik.
  "Szybka jest" - pomyślała Serena.
  Nagle straciła Mirę z oczu. Obróciła się, jednak nie zdążyła zablokować ataku. Dostała potężnego kopniaka w brzuch. Odleciała kilka metrów do tyłu, ale zaparła się stopami.
  "Nie mogę tracić czujności" - skarciła się.
  Zobaczyła, że Mira chce wyprowadzić kolejny atak, dlatego zasłoniła się skrzydłami. Następnie mocno nimi machnęła, żeby odepchnąć przeciwniczkę od siebie.
  - Demoniczny Promień!
  Mira ledwo uchyliła się przed tym atakiem. W tym momencie obie cofnęły się i natarły na siebie. Serena ponowiła Demoniczny Promień, a Mira zaatakowała Szatańskim Podmuchem. Obie magie zderzyły się ze sobą i spowodowały wielki wybuch. Przez dym nic nie było widać, ale gdy opadł, Mirajane i Serena leżały na ziemi w swoich ludzkich postaciach.
  - Co za niszczycielska siła - Erza była pod wrażeniem.
  - Byłoby o wiele lepiej, gdybym jeszcze potrafiła dłużej utrzymywać przemianę - marudziła Serena.
  - I bez tego jesteś godnym przeciwnikiem - uznała Mira.
  Dziewczyny wstały, podały sobie dłonie i uśmiechnęły się do siebie. Na zewnątrz może i były jak demony - ale serca miały anielskie.

wtorek, 4 listopada 2014

18. Przeciwieństwa się przyciągają.

  - Cześć, Sho. Dzisiaj...
  - Tak, wieeem. Darujmy sobie głupie gadki i chodźmy zrobić coś fajnego!
  "Ona strasznie lubi wcinać się człowiekowi w słowo" - uznała Serena.
  - Mam ochotę przeżyć jakąś przygodę - poinformowała Sho - Zrobić coś niebezpiecznego.
  - A więc co? Jakaś misja? A może wybierzemy się w jakieś ciekawe i tajemnicze miejsce?
  - Gorzej. O wiele gorzej. Pójdziemy na misję, która przetestuje naszą zaradność i umiejętność przetrwania.
  - Brzmi ciekawie. O jaką misję chodzi?
  Sho wzięła głęboki oddech.
  - Będziemy podglądać Laxusa!
  Serena zaliczyła glebę z wrażenia.
  - Po co ja tu w ogóle przyszłam... - jęknęła.
  - Potrzebna nam jednak odzież maskująca - Sho nałożyła okulary przeciwsłoneczne.
  - To nic nie zmieniło. Nadal wyglądasz jak ty. Po prostu użyj swojej magii i zamień się w jakiegoś ptaszka.
  - Ale ptaszek nie potrafi unieść aparatu...
  - Jeszcze ci mało jego zdjęć?!
  - Laxusia nigdy za wiele!

  Dziewczyny przyczajone pomiędzy drzewami czekały na Smoczego Zabójcę Błyskawicy.
  - To jest głupie - marudziła Serena.
  - Nie. To jest ryzyko, którego pragnęłam.
  - Zachowujesz się jak Juvia!
  W tym momencie Laxus wyszedł z budynku gildii. Natychmiastowo się uciszyły. Sho wyciągnęła lornetkę z kieszeni. Następnie schowała ją i wzięła kamerę, skierowała ją na Laxusa i zaczęła mówić:
  - Obiekt właśnie wyszedł ze swego siedliska. Zamierzamy odkryć jego zwyczaje i sposób życia.
  - Co ty odwalasz? - Sho zrobiła facepalm.
  - Cicho! Nagrywam program przyrodniczy. Nazwa gatunkowa: Laxus Dreyar. Gatunek: Mag. Rodzina: Smoczy Zabójcy - Druga Generacja...
  - Ja nie mogę...
  - Cechy szczególne: blizna na prawym oku. Włada elektrycznością, czyli można do niego podłączyć toster, kuchenkę i cokolwiek chcesz.
  - To już jest kompletnie bez sensu!
  - W czymś wam pomóc? - ktoś spytał pogardliwie.
  Obydwie zamarły. Spojrzały w stronę głosu i ujrzały Laxusa.
  "Co ona w nim widzi?" - zdziwiła się Serena - "Wielkolud, który myśli, że jest groźny. Może i jest członkiem gildii, ale nadal pozostało mu to spojrzenie pełne wyższości".
  - Co tu robicie? - podejrzliwie spytał Dreyar.
  - Jaki nieufny. Chyba jesteśmy z jednej gildii, co nie? Nie masz powodu do niepokoju, Wasza Wysokość - Serena teatralnie się ukłoniła.
  Laxus prychnął.
  - Jeszcze nie pokazałyście, że jesteście użyteczne, dziewczynki - jego ciało naelektryzowało się.
  - Może ci to udowodnić? - skóra Sereny stała się biała.
  - Hej! - Sho stanęła pomiędzy nimi - Jesteście swoimi towarzyszami! Nie walczcie między sobą!
  - Ten blondynek ze szramą na twarzy się o to prosi! - powiedziała jadowicie Serena.
  Nagle zorientowała się, że to co powiedziała doskonale opisuje też Stinga. Posmutniała. Cofnęła się o dwa kroki i odwróciła się plecami do Laxusa.
  - Sho ma rację - westchnęła.
  Laxus popatrzył na nią zszokowany. Zastanawiał się, co takiego mogło zmienić jej zdanie.
  - Może trochę przesadziłem - powiedział niechętnie - Dziecię Lucyfera nie może być słabe. Tak samo jak Mag Klasy S.
  Sho patrzyła na niego maślanymi oczkami. Podeszła do niego.
  - Doceniasz moją moc - wzruszyła się - DZIĘKUJĘ CI, LAXUSIE!
  Zaczęła mu bić pokłony. Laxus i Serena patrzyli na to z zażenowaniem.
  - Tak, tak - powiedziała Serena - Skończ już - próbowała zatrzymać przyjaciółkę, jednak ta zaczęła kłaniać się szybciej.
  - Nie mogę! Tak potężny mag jak pan Laxus uznał moją siłę!
  - Wstań! - rozkazał Laxus, a Sho natychmiast wyprostowała się jak struna - Zaskocz mnie.
  - Co? - zdziwiła się Darrow.
  - Zaskocz mnie. Pokaż mi coś, co zwali mnie z nóg.
  - Jasne - Sho skupiła swoją energię.
  Otoczyło ją magiczne światło. Serena patrzyła na to z zachwytem. Była pewna, że Laxus będzie pod wrażeniem siły Sho.
  - Tadaaam! - krzyknęła Sho.
  Jednak to nie brzmiało jak jej głos. Laxusowi zrzedła mina. To, co zobaczyli, na zawsze zmieniło ich życie. Sho zmieniła się w... Mistrza Makarova. Bez ubrań.
  - Aaa! Zabierz to! ZABIERZ! - krzyknęła Serena.
  - Ale... - Sho wróciła do pierwotnej postaci - Ale miałam go zwalić z nóg. I udało mi się.
  - ON ZEMDLAŁ!
  - O to przecież chodziło.
  Serena podeszła do niej, złapała ją za ramiona i zaczęła mocno potrząsać.
  - Jesteś mi winna terapię u psychiatry! Będą mi się śnić koszmary! A ty miałaś mu pokazać swoją potęgę, a nie gołego dziadka!
  - Ups...
  - Nie upsaj, tylko mi z nim pomóż!
  Generalnie cały dzień próbowały go ocucić. Kiedy w końcu im się to udało, Laxus usiadł skulony i zaczął gadać do siebie.
  - Chyba wpędziłaś go w depresję - stwierdziła Rodriguez.
  - Nie martw się, Laxusiu, zaopiekuję się tobą - Sho złapała go za stopę i zaczęła ciągnąć do budynku gildii - Wybacz, muszę się nim zająć.
  - Jasne, nie ma sprawy.
  Patrzyła chwilę na tą dwójkę. Uśmiechnęła się. Sho była zdecydowanie zbyt dziecinna. Ale to czyniło ją uroczą i niewinną osobą.
  - Ona się chyba nigdy nie nauczy - Serena spojrzała na księżyc - Prawda?

Strony