Dzisiaj nadszedł czas na spędzenie dnia z Elfmanem. Serena szukała go po całej gildii, jednak nie mogła go znaleźć. Ani Mira, ani Lisanna nie wiedziały gdzie on jest.
- Gdzie ten pieprzony mięśniak? On nigdy nie...
- Co ty tu robisz?
Serena zobaczyła Elfmana, który wyglądał na wściekłego.
- Co? - zdziwiła się - Cały czas na ciebie czekam.
- To ty nie wiesz, że prawdziwi mężczyźni wstają rano i idą biegać na bieżnię? - spytał Elfman.
- Ale ja jestem kobietą.
- To zrobię z ciebie mężczyznę! - pociągnął ją za rękę i wybiegł z gildii.
Serena nie miała pojęcia jak on zamierza to zrobić. Wszystko jednak stało się jasne, kiedy stanęli przed budynkiem z napisem "Siłownia".
- No nie gadaj... - jęknęła dziewczyna.
Weszli do środka. Nie było zbyt dużo ludzi.
- Mężczyzna! - Elfman wziął sztangę i zaczął ją podnosić.
- Ech... Co za typ.
Serena chciała niepostrzeżenie wyjść, ale Elfman nie pozwolił jej się ruszyć. Zaciągnął ją na bieżnię i nastawił na pełną moc.
- Ty chyba żartu... eeeesz! - dziewczyna biegła ile sił w nogach. Po chwili zaczęła się bardzo męczyć. Zeskoczyła.
- Zróbmy coś, co nie będzie tak strasznie męczące - zaproponowała.
- Zapasy! - Elfman rzucił ją na podłogę i wykręcił rękę. Serena trzy razy klepnęła w deski.
- Albo mam lepszy pomysł... BOKS! - krzyknął Strauss.
- Ktoś powiedział: "Boks"? - spytało kilku napakowanych gości.
- Tak, dziewczyna obok jest chętna.
- Co? - zdziwiła się Serena - Nie, ja tylko...
Cała banda rzuciła się na nią z pięściami. Było słychać tylko jej krzyki. Ta walka nie trwała nawet minuty. Ci kolesie poszli, zostawiając ją na podłodze, posiniaczoną i drgającą. Elfman kucnął obok niej.
- Właśnie tak się zostaje mężczyzną! - napiął swoje pokaźne muskuły.
- Wodyyy...
- Co ci jest?
- Ślepy? Zabierz mnie do szpitaalaaa...
Wziął ją na ręce.
- Nawet lepiej. Zabiorę cię do Wendy.
Młoda Smocza Zabójczyni przeraziła się wyglądem Sereny.
- Jak to się stało? - spytała panicznie.
- Nie pytaj - Serena zgromiła Elfmana wzrokiem, a on cofnął się przerażony.
Wendy uwolniła falę magii. Serena poczuła, jak jej siniaki szybko się goją. Jednak z połamanymi żebrami nie było tak łatwo.
- Chyba będziesz musiała poczekać jeszcze trochę. Pojutrze powinno być wszystko w porządku - oznajmiła Wendy.
- Jak to? Ja mam jutro urodziny - zasmuciła się Serena.
- Wendy i tak dużo dla ciebie zrobiła. Powinnaś jej dziękować, niewdzięczna smarkulo - żachnęła się Charla.
- Przecież jestem jej wdzięczna, wstrętny kocie. Wendy bardzo dużo robi dla gildii, odgrywa poważną rolę. A tobie zawsze coś nie pasuje. Nie wiem, skąd na twoich plecach wziął się znak Fairy Tail. Nie jesteś jedną z nas - syknęła Rodriguez, po czym odwróciła się i poszła. Elfman podążył za nią.
- Myślę, że nie powinnaś była tego mówić. Charla chce tylko chronić Wendy.
- Chronić?! - wściekła się Serena - Byłam posiniaczona, wszędzie miałam zadrapania, nawet połamane żebra, a ten arogancki kot jeszcze się do mnie rzuca o byle co. Ktoś musiał jej pokazać, że z takim nastawieniem przyjaciół nie znajdzie. A przynajmniej we mnie.
Odwróciła się i odeszła. Bolało ją przy każdym oddechu. Ale musiała żyć dalej. Charla według niej tu nie pasowała. Popatrzyła w niebo. Szukała jakiegoś znaku, jakiejś wskazówki.
- Mamo... dlaczego milczysz? - szepnęła do gwiazd.
Ale gwiazdy jej nie słyszały.
Uuuuu, ostro, troche żal mi Charli, ale faktycznie najmilsza nie była, czekam na cd.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej nie lubię Sereny. Rozdziały nawet przyjemnie się czyta, ale te spotkania z każdym członkiem gildii.... Niezbyt przypadły mi do gustu. Takie trochę... fillery?
OdpowiedzUsuń