- No, Lucy, dzisiaj dzień z tobą! - powiedziała Serena.
- Yhym.
- Co jest?
- Nie zranię cię, jak ci powiem? - spytała Lucy.
- Wal śmiało.
- Po prostu... - zaczęła blondynka - Czuję, że przez ciebie oddalam się od Natsu. Już nie jesteśmy taką zgraną drużyną jak kiedyś.
- To nie jest moja wina. To intencje Natsu, o nic go nie prosiłam. Czasem chciałabym jednak, abyście nigdy nie znaleźli mnie na tej ławce. Tylko zawadzam.
- Nie obwiniaj się. Przeszła mi już ta złość.
Serena nie wierzyła do końca w jej słowa. Nadal kryła się w nich pewna niechęć. Myślała, że stały się już przyjaciółkami, jednak wrogość Lucy była chyba zbyt głęboko zakorzeniona.
"Ech, to bez sensu" - pomyślała Serena - "Nie ma co próbować. Ta przyjaźń jest bezcelowa. Budujemy ją, żeby ją zniszczyć."
- Nie wierzysz mi - Lucy zaśmiała się cicho - Nie dziwię ci się. Nie jestem dla ciebie zbyt miła. Zdaję sobie z tego sprawę, ale muszę walczyć o swoje. O Natsu.
- Natsu chce chronić zarówno ciebie, jak i mnie. Obie jesteśmy jego przyjaciółkami, obie nie chcemy go stracić. Poza tym, mam już faceta.
- Może i tak, ale myślisz, że ja nie wiem, co on do ciebie czuje? Mnie pierwszej o tym powiedział!
- Wszystko sobie wyjaśniliśmy! - Serenie puściły nerwy - On mnie już nie kocha! Rozumiesz?
- Myślisz, że człowiek tak łatwo się odkochuje?
Serena zamilkła. Spuściła wzrok na podłogę w domu Lucy.
- Masz rację. Nie chciałam zniszczyć waszej więzi. Chcę wszystko naprawić. Próbuję się też z tobą zaprzyjaźnić, jednak każda próba kończy się fiaskiem. Nie jesteśmy typami Natsu i Graya, żeby być rywalami, a jednocześnie przyjaciółmi. Czuję od ciebie autentyczną nienawiść.
- Ech. Chodźmy się przejść - zaproponowała Lucy.
Gdy wyszły na zewnątrz od razu poczuły, że żyją. Chłodne powietrze pomogło ostudzić ich gorący temperament.
- Najlepiej powiedz co ci leży na sercu, a ja postaram się ci jakoś pomóc - uznała Serena.
- No to... wczoraj cały dzień spędziłam na rozmyślaniu o tym, co też mogłaś porabiać z Natsu.
- O to nie masz się co martwić. Obżarliśmy się w jakiejś karczmie i powalczyliśmy trochę - o incydencie z łaskotaniem i wspólnym oglądaniem nieba wolała jej nie wspominać.
- Rozumiem. Chyba mam lekką paranoję - Lucy zaśmiała się.
Serena odwzajemniła jej uśmiech, jednak po chwili nerwowo przełknęła ślinę. Co, jeśli Lucy o tym się dowie od Natsu? Bądź co bądź, on był jej najlepszym przyjacielem. A jego zbliżenie z Sereną ostatniego wieczoru było dość... duże.
"Czemu mam poczucie winy?" - pomyślała Rodriguez - "To była tylko taka niewinna zabawa..."
W gruncie rzeczy wczorajsze przeżycia były dla niej zbyt intymne. Kontakt fizyczny, wsplne oglądanie nieba...
"Masz chłopaka, do cholery!" - skarciła się w myślach.
- Czemu zamilkłaś? - spytała Lucy.
- Nooo, po prostu uważam, że jestem w stosunku wobec ciebie nie fair.
Nie było to do końca kłamstwo, bo tak właśnie czuła.
- Dlaczego?
- Jestem dla ciebie niemiła, choć wiem, co czujesz - Serena rzuciła wymówką - Natsu jest dla ciebie najważniejszy, a ja bezczelnie ci go odbieram.
Lucy zachichotała.
- Jesteś naprawdę miłą i ciekawą osobą. W innych okolicznościach pewnie zostałybyśmy przyjaciółkami - uznała.
- Pewnie tak.
Słońce powoli chowało się za horyzontem. Serena zwróciła wzrok ku górze i spojrzała na krwawy odcień nieba. Czuła się, jakby jej zastępczy rodzice dawali jej jakiś znak. Jakby ta nieprzenikniona czerwień oznaczała stosunek między nią, a Lucy. Jakby oznaczała ona nienawiść.
Uuu, grubo, te dwie szybko się nie zaprzyjaźnią, ale dzięki temu jest ciekawie.
OdpowiedzUsuńE... Nie wiem co napisać więc..Ziemnak..
OdpowiedzUsuńNashi: Na serio na tyle cie tylko stać?
No co smutno mi bo Lucy nie umie zaprzyjaźnic sie z Sereną :(
Nashi: No coz tak sie zdarza.
No.. Okej moete kita zo! U mnie za to bedzie nalu co nie miara!
Nashi: A potem ja!
Hentai... Nie o to mi chodzilo
Nashi: e... e... *wyskakuje przez okno*
*facepalm*
A gdzie Sho???????
OdpowiedzUsuńAle fajny blog, przyjemnie się czyta ;)