środa, 3 czerwca 2015

36. Przodkini

  Serena stała przed niby-szklaną ścianą, zastanawiając się nad tym, co ma teraz zrobić. Rozwalić? Czym? Nie miała już magii. Rozejrzała się po korytarzu. Wzięła jakiś obraz i zaczęła uderzać nim w powierzchnię ściany. Po chwili płótno leżało na ziemi, a w rękach zostały jej kawałki popękanej ramy.
  "To nie był najlepszy pomysł. Dlaczego nie poprosiłam Charlesa o jakąś instrukcję obsługi?" - w akcie desperacji dziewczyna kopnęła w przeszkodę.
  Poskutkowało to tylko niestety kolejnym obrażeniem. Cała stopa zaczęła pulsować bólem.
  - Ugh! Ta ściana jest mocna! - syczała Rodriguez przez zaciśnięte zęby - Nie mam przy sobie niestety żadnego diamentu, żeby przeciąć szkło. A nawet jeśli bym miała, zapewne by to nie poskutkowało. Jeśli ściana jest uodporniona magią, to jestem w kropce. Ewidentnie wyczuwam jakąś energię.
  Dziewczyna czuła się bezsilna. Położyła dłoń na powierzchni przeszkody.
  - Zasoby magii mi się wyczerpały. Nie mogę nawet wyzwolić głupiej aury! I co ja mam zrobić?
  - Ludzkie dziecię, nie ma potrzeby panikować.
  Odwróciła się i ujrzała znajome, znudzone oczy.
  - Odium? Czy ty nie zniknąłeś? Przecież Charles też już nie ma magicznej mocy, nie mógł cię przywołać.
  - Nie musi koniecznie mnie przywoływać, jestem na tyle potężny, że potrafię zrobić to sam.
  - Czyli z tobą jest tak samo, jak z Gwiezdnymi Duchami?
  - Nie porównuj mnie do tych słabych istot.
  - Nazywasz je słabymi? - Serena uśmiechnęła się prowokująco - Przecież to ty nie mogłeś nic zrobić, kiedy odebrałam ci źródło twojej mocy.
  Odium popatrzył na dziewczynę z miną mówiącą: "Jeszcze jedno słowo, a skończysz z połamaną ramą od obrazu wbitą w serce." Serena to zrozumiała i przeszła do konkretów.
  - Powiedz mi w takim razie, co jest powodem twojego pojawienia się tu.
  - Hmm... Można uznać to za zadośćuczynienie. Ponadto dowód uznania twojej siły.
  - Łał, super, dzięki! Na pewno twoja obecność mi się przyda - słychać było w jej głosie wyraźny sarkazm.
  - Nie skończyłem - zirytował się demon - Nie masz już ani trochę magii, aby coś zdziałać ze Ścianą Prawdy. Mogę coś na to poradzić. Kiedy walczyliśmy, wchłonąłem twój magiczny atak, twoją moc. Póki nie mam źródła mocy - nienawiści - nie mogę uwolnić magii. Ale u każdej magicznej istoty wyczuwana jest aura, jak pewnie wiesz. Jeśli ściana wyczuje aurę twojej magii, coś może się stać.
  Serena stała chwilę z autentycznym zaskoczeniem na twarzy.
  - O tym nie pomyślałam. Nieźle to wykombinowałeś. Spróbujmy.
  Razem podeszli do Ściany Prawdy. Serena wyczekująco spojrzała na Odiuma, który położył ręce na jej powierzchni. Oboje czekali w napięciu. Przez pewien czas nic się nie działo. Dziewczyna prawie straciła nadzieję, jednak Odium powiedział:
  - Czuję coś. Jakieś wibracje.
  - Wibracje? - zdziwiła się Serena - Jakie wib...
  Powierzchnia ściany zaczęła falować niczym woda. Serena i jej towarzysz cofnęli się o krok. Ich oczom zaczęła ukazywać się jakaś postać. To jednak nie było najdziwniejsze...
  - Co do...? - Rodriguez zaczęła się trząść - Czemu... czemu ten ktoś jest... wewnątrz ściany?
  - Mnie nie pytaj. Charles był Strażnikiem Tajemnicy i chronił Ścianę, ale nawet on nie znał jej właściwości. Nikt ich nie znał. Założyciele tej gildii zabrali ten sekret do grobu.
  Tajemnicza postać okazała się być kobietą. Była całkiem naga, jednak z jej twarzy nie można było wyczytać zażenowania. Serena spojrzała z ciekawością na Odiuma, ale on nie wykazywał żadnego zainteresowania kobiecym ciałem.
  - Czyżbym po tylu latach spotkała Dziecię Lucyfera? Podejdź chłopcze.
  Serena chciała zaprotestować. Odium podszedł do kobiety. Rodriguez właśnie otworzyła usta, jednak kobieta powiedziała:
  - Nie jesteś Dziecięciem Lucyfera. Nie masz tych oczu. Kim jesteś?
  - To ja! To ja nim jestem! - powiedziała Serena.
  - W takim razie podejdź.
  Dziewczyna spełniła prośbę i spojrzała w oczy kobiety.
  - Wszystko się zgadza. Twoje oczy... tak, to ty.
  - Moje oczy? Co z nimi nie tak?
  - Nie zauważyłaś? Są takie same jak moje.
  Serena przyjrzała się dokładniej i przyznała tajemniczej kobiecie rację - ich oczy były dokładnie takie same. Nagle coś zrozumiała.
  - Czyli ty też jesteś...?
  - Tak, jestem taka sama jak ty. A mówiąc ściślej - jestem Pierwszą. Jak ci na imię?
  - Serena. Serena Rodriguez. Chwila... skoro jesteś Pierwszą... Czy...
  - Tak. Ode mnie pochodzą wszystkie Upadłe Anioły. Kim jest ten młodzieniec obok ciebie?
  - To... to jest demon.
  - Rozumiem - kobieta przyjrzała mu się dokładnie - Jednak nie jesteś demonem z księgi Zerefa. Znam aurę jego magii, a od ciebie wyczuwam coś zupełnie innego.
  - Co? - zdziwiła się Serena - To są jeszcze jakieś inne demony oprócz tych od Zerefa?
  - Tak - Odium odpowiedział z niewzruszonym wyrazem twarzy - Jestem odmieńcem. Tak samo jak reszta sługusów Charlesa. Wszyscy byliśmy kiedyś ludźmi i czuliśmy pociąg do czarnej magii. Jednak byliśmy zbyt słabi... Ta magia zapanowała nad nami i staliśmy się potworami. Nic już nie pamiętamy ze swojego ludzkiego życia. Wiemy jedynie to, że kiedyś interesowało nas jedynie zniszczenie, aż nie zostaliśmy zapieczętowani w innym wymiarze. Jeśli ktoś jest dość silny, potrafi pojawić się w ludzkim świecie z własnej woli, jednak zwykle stawiamy się tu przez przywołanie. Wtedy nie tracimy dodatkowej energii. Więc wybacz, ale muszę cię opuścić, moja moc się kończy.
  Po tych słowach demon zniknął. Serena zaciekawiła się jego opowieścią. Chciała wiedzieć więcej na ten temat, ale póki co, miała inną sprawę do załatwienia.
  - Więc, czego ode mnie chcesz? - spytała kobiety.
  - Ja? To ty mnie przywołałaś.
  - Ach, no tak. Chciałabym, abyś dała mi dostęp do rzeczy, których chronisz.
  - Dobrze - zgodziła się Pierwsza - Jest tylko jedna rzecz, którą musisz zrobić.

  Sho i Laxus zaczynali się męczyć. Ta gildia liczyła sobie wielu członków, do tego bardzo silnych, więc ich zadanie było bardzo utrudnione. Mieli jeszcze dość zapasów magii, więc przez jakiś czas mogli stawiać opór.
  - Czemu Serena jeszcze nie wraca? - Sho zaczynała się niecierpliwić - Albo coś znalazła, albo ma poważne kłopoty.
  - Musisz także wziąć pod uwagę najgorsze - Laxus oddychał ciężko - Być może nawet nie ży...
  - Powiedz jeszcze jedno słowo, a odetnę ci język i zszyję usta. Serena nie da się zabić byle komu. Zaraz tu wróci, wierzę w to!
  Sho przemieniła się w ogromnego węża. Machnięciem ogona powaliła kilku delikwentów. Choć martwiła się o przyjaciółkę, to nie chciała dopuścić do siebie żadnej złej myśli. Za bardzo jednak zagłębiła się w swoich zmartwieniach, bo poczuła czyjąś magię, która trafiła w jej gadzie ciało. Sprawiło to, że powróciła do ludzkiej postaci.
  - Sho! - krzyknął Laxus.
  Mężczyzna zasłonił ją, chroniąc przed kolejnym atakiem. Padł na podłogę.
  - LAXUUUUUUUUS! - to był najbardiej przeraźliwy wrzask, jaki kiedykolwiek wydała z siebie Sho. Momentalnie podbiegła do swego obrońcy. Nie ruszał się.
  Darrow ogarnęła furia. Sama nawet nie wiedziała, w jakie zwierzę się zmieniła, chciała tylko pokonać jak największą ilość swoich wrogów.
  - NIE WYBACZĘ WAM TEGO! NIE WYBACZĘ!

  - Co mam zrobić? - spytała Serena.
  - Musisz pokazać mi, że jesteś godna. Potrzebuję twojej krwi.
  - Ja... no, okej - dziewczyna rozejrzała się - Ale czym mam się zranić? Nie chcę brać odłamków ramy, bo mogą zostać drzazgi.
  - W takim razie użyj zębów.
  - Co? Zwariowałaś? Co ja, wampir masochista?
  - To dowodzi po prostu, że nie jesteś w stanie zrobić wszystkiego dla skarbów, które się tu kryją. I przypominam ci, że mówisz do swojej przodkini, więc zmień ten ton.
  - Ugh - Serena spojrzała na swoją dłoń - To najdziwniejsza rzecz, jaką zrobię w moim życiu.
  Rodriguez wbiła zęby w miejsce pod kciukiem i zasyczała z bólu. Szkarłatna strużka spłynęła po jej dłoni.
  - Super, stałam się prawie-kanibalem. Co mam teraz zrobić?
  - Przyłóż do powierzchni Ściany.
  Serena spełniła rozkaz. Pierwsza wyciągnęła rękę, zupełnie jakby chciała ją dotknąć. Ściana wchłonęła krew Dziecięcia Lucyfera. Kobieta dotknęła cieczy i posmakowała jej.
  - Masz wielki potencjał. I dobre serce. Jesteś godna tego, co się tu znajduje.
  - Potrafisz coś takiego??? Dzięki mojej krwi wiesz jaka jestem???
  - Lata praktyki - kobieta uśmiechnęła się i jednym gestem sprawiła, że Ściana Prawdy rozstąpiła się.
  Serena niepewnie weszła do środka. Było tam tylko coś w rodzaju gabloty, w której znajdowała się dość duża szkatułka. Dziewczyna wzięła ją.
  - Ty masz czego chciałaś, ale ja także. Znalazłam godnego następcę. Już nie muszę strzec tego miejsca, więc je opuszczam. Cieszę się, że cię poznałam, Sereno. Jesteś moim Dziedzictwem, zawsze o tym pamiętaj.
  Po tych słowach kobieta zniknęła. Serena zdołała wyszeptać jedynie ciche: "Dziękuję".
  Nagle ściany gildii zatrzęsły się. Szklany żyrandol zadygotał niebezpiecznie.
  - O nie! Sho i Laxus! Przez to wszystko zupełnie o nich zapomniałam! - kurczowo trzymając szkatułkę, pobiegła w kierunku miejsca, gdzie powinni znajdować się jej przyjaciele.
  Serena była zmartwiona, że magowie mogą być w niebezpieczeństwie. Czuła się bezsilna, bo nie miała już ani trochę magicznej mocy. Obawiała się, że nie pomoże w walce z wrogami.
  Weszła do pomieszczenia, gdzie powinni być jej przyjaciele i... zamarła.
  Wszystkie stoły były poprzewracane, ozdoby leżały na podłodze. Wszędzie było widać nieruchome ciała. W niektórych miejscach były nawet spore kałuże krwi. Serena zatkała dłońmi usta, zrobiło jej się niedobrze.
  Jej uwagę przykuła dziewczyna, która klęczała na podłodze.
  - Sho? Co ty tu...
  Zamarła. Ujrzała nieruchome ciało Laxusa. Poczuła dreszcze. Serce waliło jej jak młotem, patrząc na tą makabryczną scenę. Podeszła do przyjaciółki i ujrzała smugi krwi na jej twarzy. Mieszały się one z łzami, które płynęły z jej granatowych oczu.
  - Laxus... on...

1 komentarz:

  1. NNNNNNNIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    TYLKO NIE LAXUS!!!!!!!!!!!!!!
    TY POTWORZE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    CIĘAG DALSZY, NATYCHMIAST, KILKAM NA STRZAŁKI KLAWIATURY ALE NIC SIE NIE POJAWIA, CZEMU!!!!!!!!!!???????

    OdpowiedzUsuń

Strony