piątek, 1 maja 2015

33. Zagrożenie

  - Dobra, w tej chwili gadaj kim jesteś - powiedziała Serena.
  - Ja? Ja jestem Strażnikiem Tajemnicy, miło mi.
  - Więc, co...
  Serena otworzyła szeroko usta ze zdziwienia. Według legendy, członkowie tej gildii czcili Zerefa, a Dziecię Lucyfera traktowali jak boginię. A ta zakapturzona postać wyglądała podobnie, jak ci ludzie, którzy chcieli przejąć jej moc i ją zabić.
  - Czemu...? - spytała.
  - Mogłabyś sprecyzować pytanie? - zapytał tajemniczy mężczyzna.
  - Czemu... czemu chcecie mnie zabić? Nie jestem przypadkiem dla was kimś w rodzaju królowej?
  Strażnik Tajemnicy zaśmiał się serdecznie.
  - Tak było. Kiedyś. Uznaliśmy jednak, że po co czcić kogoś z wielką mocą, skoro sami możemy ją posiąść? Twoi rodzice jednak ją zapieczętowali, bo akurat wtedy musiały obudzić się w nich ludzkie uczucia... Ukryli cię u jakichś ludzi. Twoja matka popełniła samobójstwo, bo nie chciała ryzykować tym, że jej magia dostanie się w niepowołane ręce. A twój ojciec został zabity za zdradę gildii.
  - Czyli to moja matka, Iris, była Dziecięciem Lucyfera... Czy ty pomogłeś w zabójstwie mojego ojca?
  - Cóż, miałem wtedy tylko dwa lata, wszystko wiem z opowieści. Widziałem też stare akta i zdjęcia. Z tego co widzę, wyglądasz zupełnie jak twoja matka. Jedynie kolor włosów masz po ojcu.
  - Dlaczego mi to mówisz? Jesteś jednym z nich, powinieneś chcieć mnie pojmać.
  - Myślę, że powinnaś znać swoją przeszłość. W końcu czas twojej śmierci nieubłaganie się zbliża...

  - Laxus, nie możemy tam wejść. Za dużo ludzi.
  - Nie ma jak dostać się dalej?
  Dwaj magowie szeptali między sobą, stojąc w drzwiach. Korytarz doprowadził ich do innej sali, która, chociaż mniejsza niż poprzednia, nadal była dość duża. Znajdował się w niej stół, wokół którego siedzieli zakapturzeni magowie.
  - Nie - pewnie powiedziała Sho - Od razu nas wykryją.
  - Dobra, na razie nie ma co tam wchodzić. Cofnijmy się i pójdźmy pomóc Serenie. Jeżeli u niej nic nie będzie, wrócimy tutaj i... no, niestety będziemy zmuszeni trochę narozrabiać.
  - Okej. W takim razie cho... - Sho odwróciła się i ujrzała dwóch wrogów. Widać było jedynie ich usta, wykrzywione w szyderczy uśmiech.

  - Mówisz, że niedługo umrę, tak? Na pewno nie z twojej ręki, Strażniku Tajemnicy. Strzeżesz czegoś ważnego i dam głowę, że są to informacje na temat księgi i Dziecięcia Lucyfera.
  - I tu mnie masz. Zgadłaś. Jesteś naprawdę interesującą osobą. Jeśli to nie kłopot, mógłbym poznać twoje imię?
  Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę. Jeżeli poznają jej imię, o wiele łatwiej będą mogli ją znaleźć.
  - Czemu miałabym wyjawiać swoje imię komuś, kto ukrywa także swoje, a co dopiero swoją twarz?
  - To nie problem - mężczyzna zdjął kaptur - Charles Ravensword.
  Serena aż się zachłysnęła. Mężczyzna, a raczej Charles, był niesamowicie przystojny. Miał czarne włosy, długie do ramion i w lekkim nieładzie. Jego złote oczy uważnie obserwowały dziewczynę. Zrzucił z siebie pelerynę, zapewne po to, by mieć trochę większą swobodę ruchu. Rodriguez mogła ujrzeć jego ubranie. Było naprawdę eleganckie, idealnie pasowało do wystroju gildii. Do pasa przymocowana była szabla.
  - Skoro już wiesz, z kim masz do czynienia, byłbym zaszczycony, gdybym mógł poznać i twoje nazwisko - ukłonił się lekko, kładąc dłoń na swojej piersi.
  Dziecię Lucyfera myślało gorączkowo.
  "Nie mogę być taka głupia! Chociaż... w sumie Fairy Tail jest bardzo potężną gildią. W razie czego pomogliby mi w walce. I tak nie mam nic do stracenia."
  - Dobra! Poznaj imię dziewczyny, która zmiecie tą gildię w proch! Poznaj swoją panią, którą powinieneś czcić! Nazywam się Serena Rodriguez!
  Po tych słowach dziewczyna przeszła transformację i rzuciła się na Charlesa. Chciała uderzyć go pięścią, ale ten zatrzymał ją dłonią. Serena odskoczyła.
  - W takim razie bardzo mi miło - rzekł Strażnik Tajemnicy nieco kpiącym tonem - Uważam jednak, że pani powinna lepiej traktować swojego sługę.
  Wyciągnął szablę zza pasa i skierował ją w stronę Sereny, po czym powiedział:
  - Zgaduję, że bardzo chciałabyś się dowiedzieć, co znajduje się za Ścianą Prawdy. Proponuję więc mały zakład. Jeżeli wygrasz, pozwolę ci przejść i uznam twą siłę. A jeśli to ja zwyciężę, oddasz się w ręce naszej gildii i przekażesz nam swoją moc.
  - Ryzykowny zakład. Jednak zgadzam się. Pokaż mi co potrafisz, Charlesie.

  - A co to za towarzystwo? - spytał jeden z wrogich magów.
  - O nie! - pisnęła Sho.
  Wróg kopnął ją w brzuch, posyłając ją do sali. Sho zaparła się nogami. Laxus skrzyżował ręce na piersi. Otoczyły go pioruny, jeden trafił w zakapturzonych magów. Następnie Smoczy Zabójca podbiegł do towarzyszki i stanął obok niej. Odwrócili się do siebie plecami, tym samym mając widok na całą salę.
  - Po tej niefortunnej przemianie w mojego dziadka, teraz masz szansę naprawdę zabłysnąć. Pokaż na co cię stać, Sho!
  Dziewczynie mocniej zabiło serce. Pierwszy raz Laxus powiedział do niej po imieniu.
  - Zrobię co w mojej mocy, Laxusie! Jedziemy!

2 komentarze:

  1. Hahaha, zapowiada sie naprawdę bekowo, ale i będzie się działo. Lasux i Sho są cudni, a Serena musi pokonać przystojniaka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ^W^ nie mogę się doczekać walki Sereny :D

    OdpowiedzUsuń

Strony